Już nie będzie Formuły 2 w tym roku. Pożegnanie Formuły 2 z sezonem 2021... Okej, dość tych ckliwych nawiązań do skoków narciarskich i komentarza Pana Włodzimierza Szaranowicza. 

Rok 2021 dla F2 był przede wszystkim kolejną kampanią pełną szalonych wyścigów i odkrywania nowych talentów. Ale i wśród nowych perełek oraz gwiazd przyszłości nie zabrakło słabszych zawodników bądź takich, którzy w tym roku po prostu spisali się poniżej oczekiwań. 

Właśnie dlatego wytypujemy największych wygranych i przegranych ostatnich miesięcy, którzy najbardziej się wyróżniali zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym tego słowa znaczeniu. 

Wygrani

Oscar Piastri

Nie sposób nie zachwalać 20-latka. Australijczyk wszedł z buta do Formuły 2 i już w trakcie swojego pierwszego weekendu na zapleczu królowej motorsportu wygrał wyścig sprinterski, a w bezpośredniej rywalizacji pokonał Roberta Szwarcmana. Kolejne weekendy potwierdziły tylko, że Piastri jest gotowy do walki o tytuł już w swoim pierwszym sezonie i oprócz czystej prędkości cechował się równą, wysoką formą oraz przede wszystkim dojrzałością w swojej jeździe. 

Wychowanek akademii Alpine został również pierwszym kierowcą w historii F2, który zdobył pięć pole position z rzędu. Dodatkowo obecny sezon jest trzecim z rzędu, gdy Oscar wygrał serię, w której jeździ. Wcześniej ta sztuka udała mu się w Formule Renault i Formule 3.

Piastri jest nie tylko najlepszym kierowcą tego sezonu Formuły 2, ale i jednym z najlepszych zawodników od momentu, gdy GP2 zmieniło się w F2. Pokonanie w pierwszej próbie mocno pompowanego w ostatnich latach Roberta Szwarcmana oraz pewna jazda i 19 z 23 wyścigów zakończonych w punktach pokazują, że Piastri to jednostka, która jest gotowa na królową motorsportu.

Tak naprawdę brak miejsca w F1 na sezon 2022 może zawdzięczać wyłącznie polityce Alpine i tym, że francuski konstruktor nie posiada zespołu partnerskiego, w którym mógłby obsadzić młodą gwiazdę. Alpine, tak się nie robi... Panowie, wychodzimy.

Guanyu Zhou

Wybór bardzo kontrowersyjny, ale w żadnym stopniu niepodyktowany argumentami sportowymi. Okej, może tylko szczątkowo. Podkreślmy na początku - Zhou to nie jest rewelacyjny zawodnik, który podbił F2. Dopiero w trzecim sezonie udało mu się ukończyć sezon w TOP 3 klasyfikacji generalnej, a rok temu znalazł się na koniec kampanii za Mazepinem, Ilottem czy Szwarcmanem. Cóż, nie jest to osiągnięcie, które czysto sportowo mogłoby przyciągnąć uwagę zespołów F1. 

W każdym razie, w końcu udało mu się pokazać z niezłej strony na tle reszty stawki. Co prawda jego notowania bardzo podciągnął mocny początek sezonu, który pozwolił mu do weekendu w Wielkiej Brytanii szczycić się nawet mianem lidera klasyfikacji generalnej Formuły 2, aczkolwiek pomimo słabej końcówki P3 wygląda już przyzwoicie i przede wszystkim pozwoliło Guanyu na uzyskanie superlicencji. 

Zhou to przede wszystkim produkt i nie ukrywa tego nawet Frederic Vasseur, który po jego zatrudnieniu opowiada o tym, ile dostaje telefonów z propozycją współpracy. Pomimo tego 22-latek z sezonu na sezon zalicza progres i daje nadzieje na to, że w najbliższym czasie może nie będzie wybitnym kierowcą w królowej motorsportu, ale chociażby wystarczająco solidnym zawodnikiem środka stawki. 

Jego awans był tak naprawdę kwestią czasu, dostarczenia niezłych wyników przez Zhou i zdobycia superlicencji. W tym roku to mu się udało. Może i nie porwał, nie zrobił tego w wielkim stylu, aczkolwiek zgarnął 183 punkty i z każdego weekendu wywiózł przynajmniej 7 oczek. Not great, not terrible. 

Theo Pourchaire

Piąte miejsce na koniec sezonu to jak na 18-letniego debiutanta bardzo dobry wynik, ale i on nie pokazuje tego, jak młody Francuz imponował formą w tym sezonie. Pourchaire, podobnie jak Piastri, szybko zaaklimatyzował się w nowej serii, co potwierdził w Monako, gdzie w głównym wyścigu zgarnął P1 i najszybsze okrążenie wyścigu. Tym samym został również najmłodszym zwycięzcą w historii F2 oraz najmłodszym zdobywcą pole position. 

Przez resztę kampanii wychowanek akademii Saubera zaliczał wzloty i upadki, ale wzlotów miał zdecydowanie więcej. Nie pomogły mu również dwa incydenty, w których był ofiarą - jeden z Baku, drugi z Dżuddy. W Azerbejdżanie optymistyczny atak Ticktuma do T3 sprawił, że Pourchaire zakończył wyścig ze złamanym nadgarstkiem, a w Dżuddzie po uderzeniu Enzo Fittipaldiego przez dłuższą chwilę obawialiśmy się, czy Francuz wyjdzie z tego cały. 

Pomimo dość niewymiernych warunków wykręcił bardzo dobry wynik, nie dał absolutnie żadnych szans jeżdżącemu z nim w zespole Lundgaardowi i wyrósł na mocnego kandydata do powalczenia w przyszłym roku nie tylko o tytuł mistrzowski serii, ale i wskoczenie do Alfy Romeo na sezon 2023. Dodatkowym jego atutem będzie to, że wszyscy kierowcy z TOP 4 opuszczają serię i w przyszłym roku nie będą mieli styczności z F2. 

Ralph Boschung

Co prawda Szwajcara należy traktować bardziej jako ciekawostkę niż kogoś, kogo zobaczymy w najbliższej przyszłości w Formule 1, ale Ralph zasłużył na wyróżnienie. Boschung do tej pory był kierowcą kojarzonym z mizernością, a na jego niekorzyść działało to, że i maszyny, którymi operował, były dość wątpliwej jakości. 

Punktem przełomowym był weekend w Monako, w trakcie którego 24-latek dopisał 22 oczka, a w kolejnych wyścigach kontynuował dobrą serię pomimo jeżdżenia w przeciętnym Camposie. Boschung zdobył 59.5 punktów z 66.5 zgarniętych przez hiszpańską stajnię, co pokazuje, jak mocno pociągnął do góry ekipę. Świetne wyniki Ralpha przełożyły się na 10. miejsce w klasyfikacji generalnej i przedłużenie umowy na sezon 2022. 

Co prawda Boschung na F1 ma mniej więcej takie szanse jak Haas na zostanie mistrzem konstruktorów, aczkolwiek wciąż jest dość młodym zawodnikiem jak na realia motorsportu i przy powtórzeniu dobrych wyników w następnych miesiącach może liczyć na angaż chociażby w wyścigach długodystansowych czy w Formule E. Pokazał, że jest solidnym rzemieślnikiem z możliwościami na dostarczanie w słabszym zespole wyników ponad stan. 

Przegrani

Robert Szwarcman

Pewnie trochę kontrowersyjnie, pewnie trochę niezrozumiale, ale mimo wszystko Robert Szwarcman to duży przegrany sezonu 2021. Rosjanin bardzo słabo zaczął zakończoną przed chwilą kampanię. Wyglądał na kierowcę niepewnego, popełniał wiele dziwnych i głupich błędów, co nie przystoi komuś stawianemu w roli faworyta do zdobycia tytułu mistrzowskiego.

Ogólnie przez ostatnie półtora roku hype na Rosjanina dość mocno opadł, ale nie ma się czemu dziwić. Sportowo nie zachwycił, chociaż ponownie długo liczył się w walce o tytuł. 

Robert drugi raz z rzędu przegrał rywalizację z zespołowym kolegą, który został mistrzem. Najpierw z Mickiem Schumacherem, a teraz wyraźnie odstawał od debiutującego w serii Oscara Piastriego. Pomimo braku miejsca w królowej motorsportu na sezon 2021 kosztem Micka i Nikity wciąż na początku kampanii był realnie w grze o miejsce w Alfie Romeo. Teraz może pluć sobie w brodę tym bardziej, że stajnia z Hinwil wymieniła ostatecznie obu kierowców. 

Szwarcman tym sezonem zmarnował dość spory potencjał, który przynosi ze sobą naturalnie ze względu na pochodzenie, sponsorów i bycie członkiem akademii Ferrari. 22-latek sprawiał wrażenie kierowcy zablokowanego, któremu brakowało iskry zwłaszcza w porównaniu z 2 lata młodszym Piastrim. Brak mistrzostwa boli o tyle, że tegoroczna stawka okazała się być słabsza, aniżeli się spodziewano, a pomimo tego Robert nie potrafił wyraźnie wybić się ponad solidność reszty gridu. 

Rosjanin miewał pojedyncze weekendy - jak chociażby w Baku - w których pokazywał, dlaczego tak dużo się o nim mówiło, gdy trafiał do Formuły 2, ale na przestrzeni całego sezonu nie zbliżył się nawet do znacznie równiejszego i stabilniej jeżdżącego Piastriego. Gwoździem do trumny jest fakt, że nie zobaczymy Roba w przyszłym roku w F2, co najprawdopodobniej jest równoznaczne z utraceniem choćby matematycznych szans na angaż w F1, o ile nie zostanie rezerwowym.

Szkoda, bo potencjał na królową motorsportu niewątpliwie jest, ale trudno nie odnieść wrażenia, że w ostatnich dwóch latach mistrz F3 2019 sam sobie zamknął tę furtkę.

Felipe Drugovich

Brazylijczyk zrobił świetne pierwsze wrażenie w 2020 roku. Felipe trafił do MP Motorsport po bardzo przeciętnym sezonie F3, w którym zajął odległe 16. miejsce i tylko raz punktował. Jednak Drugovich wbrew pozorom wygrał trzy wyścigi i został odkryciem sezonu, dzięki czemu awansował do znacznie lepszego UNI-Virtuosi. Właśnie w nim przed rozpoczęciem kampanii wielu upatrywało czarnego konia do zdobycia tytułu. 

Ostatecznie sezon 2021 zakończył się fiaskiem dla Brazylijczyka. Wykonał wynikowy skok w bok, nie wygrał żadnych z 24 zawodów, a miejsce w szeregu pokazał mu Guanyu Zhou. Ostatecznie zajął 8. miejsce w klasyfikacji generalnej i zdobył 105 punktów, a bardzo słaba dyspozycja spowodowała, że Felipe wrócił do MP Motorsport. 

Kariera Drugovicha w ostatnich miesiącach mocno wyhamowała i 21-latek może już najprawdopodobniej zapomnieć o wejściu do Formuły 1. Teraz czeka go przynajmniej rok na zesłaniu w MP Motorsport, które od lat nie walczy o najwyższe cele i zapewne w przyszłym roku nie ulegnie to zmianie. 

Christian Lundgaard

Aż trudno uwierzyć, jak wielki regres w przeciągu kilku miesięcy zaliczył Christian Lundgaard. Duńczyk obok Roberta Szwarcmana był wymieniany w gronie faworytów do tytułu mistrzowskiego i po zeszłorocznej kampanii wydawało się nawet, że przejął pole position w wyścigu o ewentualny fotel kierowcy Alpine. W tym roku Christian zupełnie nie przypominał tego świetnie jeżdżącego sezon wcześniej nastolatka, który zaliczył dwie wygrane i do końca walczył o finisz w TOP 5 klasyfikacji generalnej. 

Natomiast szybko okazało się, że Lundgaard myślami jest zupełnie gdzie indziej i nie potrafi się odnaleźć w nowej maszynie ART. Gdy Theo Pourchaire walczył o zwycięstwa i podia, on toczył się gdzieś w swoim świecie, w środku stawki, okazjonalnie wyrywając punkty przy szalonych okolicznościach. O tym, jak slaby był w tym roku Christian, niech świadczy to, że 13 razy kończył z zerowym dorobkiem punktowym, a w klasyfikacji wyprzedzili go Boschung i Verschoor. 

Lundgaard pomimo większej liczby wyścigów uciułał 99 oczek mniej aniżeli rok temu. I nie, to nie jest wina maszyny, bo Pourcharie w swoim pierwszym sezonie pokazał, że się da.

Duńczyk w tym roku zaprzepaścił to, na co pracował przez ostatnie lata. Efektem słabych wyników jest rezygnacja ze ścigania w Formule 2 na rzecz serii Indy Car. Kto wie, może tam powiedzie się 20-latkowi?