Maciej Gładysz ogłosił dziś, że ekipą, z którą wystąpi w następnym sezonie Hiszpańskiej Formuły 4, będzie MP Motorsport. Polak dołączy do jednego z czołowych zespołów serii, a to powinno pomóc mu w uzyskaniu topowych pozycji i w walce o tytuł. Z tej okazji tarnowianin opowiedział nam o celach oraz planach na jego pierwszy rok rywalizacji w single-seaterach.
Po obfitej w sukcesy przygodzie w kartingu Gładysz przechodzi do Formuły 4, która będzie jego wstępem do wyścigów bolidów jednomiejscowych. Maciek swój pierwszy test w konstrukcji Tatuus F4 T-421 zaliczył nieco ponad rok temu i od tamtego momentu coraz bardziej ją poznawał. Na dodatek uczestniczył w shootoucie Ferrari Driver Academy oraz Richard Mille Young Talent Academy, a teraz stoi przed kolejnym wyzwaniem, które rozpoczyna z pozytywnym nastawieniem.
- Jestem bardzo szczęśliwy, że pojadę w jednym z najlepszych zespołów Hiszpańskiej Formuły 4 - powiedział nam Gładysz. - Prawdopodobnie przed sezonem zaliczę też cztery rundy Formuły Winter Series, którą rok temu wygrał Kacper Sztuka. Jestem bardzo zadowolony, że będę mógł jechać z MP Motorsport. Gdy testowałem z nimi, auto spisywało się bardzo dobrze i świetnie się nam pracowało. Jestem wdzięczny, że mi zaufali.
Przejście z kartingu do samochodów nie jest łatwe i wymaga sporo pracy. Kierowca Akademii Orlen Team testował już bolid F4, jednak czy to sprawia, że jest całkowicie przygotowany do tego sezonu? Maciej przybliżył nam kulisy pracy i opisał, jak obecnie czuje się w maszynie, którą jeździł ostatnio na Paul Ricard.
- Jest trochę niepewności, ale jestem już bardzo blisko pewnej jazdy. Czasami mam problemy na nowych torach z szybkimi zakrętami, bo w wolnych radzę sobie naprawdę dobrze. Jestem tam jednym z najszybszych zawodników, lecz w szybkich łukach mam trochę problemów. Muszę nieco wcześniej odpuszczać gaz, ale z testów na testy jest coraz lepiej.
- Bardzo spodobał mi się tor Paul Ricard, na którym byłem pierwszy raz. Mieliśmy zawodnika referencyjnego i pierwszego dnia był od nas szybszy. Po przespaniu się oraz poukładaniu niektórych rzeczy znacznie się poprawiłem, co było widać podczas czasówki. Byłem drugim kierowcą na torze, a w tym samym momencie jechały czołowe zespoły, jak Campos czy Sainteloc. Traciłem jedną dziesiątą do kierowcy stanowiącego punkt odniesienia.
- Symulacja półgodzinnego wyścigu też poszła mi dobrze. Znowu byłem drugim najszybszym zawodnikiem pod względem powtarzalności, czyli tym, co się liczy. Nie chodzi o to, by być tylko szybkim, ale jeszcze jechać równo, a to mi się udało. Na koniec miałem jeszcze najlepszy start, więc jestem z siebie bardzo zadowolony.
Długa przerwa między sezonami nie pomaga w utrzymaniu przyzwyczajeń wynikających z jazd na torze, stąd też Maciej wystartuje w Formule Winter Series. W pewnym sensie będzie to rozgrzewka przed główną częścią przyszłorocznych zmagań. Pozwoli ona na mocniejsze tzw. wjeżdżenie się w auto i złapanie odpowiedniego rytmu przed ważniejszym etapem.
- Występ w Formule Winter Series ma jeszcze bardziej zbudować pewność siebie. Dzięki ściganiu nauczę się więcej racecraftu, co pomoże mi w Hiszpańskiej Formule 4. Oczywiście pierwszym celem będzie wygranie Winter Series, ale głównym jest mistrzostwo F4. Jedziemy na torach w Barcelonie, Walencji, Jerez i Aragon, które są bardzo trudne. Będzie to dla mnie duże doświadczenie, z czego się bardzo cieszę.
- Pracuję również sporo z inżynierem, który bardzo mi pomaga i jest moim zdaniem najlepszym inżynierem w zespole. Mam przed sobą 4 dni testowe, więc zdobędę w tym roku trochę doświadczenia. Jestem gotowy na przyszły sezon z teamem.
- Nie pracowałem jeszcze na symulatorze w MP, tylko w rzeczywistości, na torze, na danych i na onboardach. Inżynier przesłał mi nagrania z torów, żebym sobie to poukładał w głowie, popatrzył na punkty hamowania, jak trafiać w zakręty i na którym biegu wchodzić. Według mnie to też bardzo pomaga.
Wraz z rozpoczęciem nowych etapów w karierach niektórzy juniorzy decydują się nie budować zbyt dużych oczekiwań, a z kolei inni, mający sporo wiary w swoje umiejętności, liczą na najwyższe miejsca. W przypadku Maćka sprawa jest jasna, a ambicje duże. Ponadto MP Motorsport po raz kolejny zdobyło w tym roku tytuł wśród zespołów Hiszpańskiej F4, co tylko potwierdza kaliber tej ekipy. Był to jej szósty triumf.
- Od początku będę walczył o mistrzostwo. Od pierwszej rundy będę dawał z siebie wszystko, żeby wygrywać i pokazywać wszystkim, że mam spory potencjał i będę walczył do samego końca.
- Chciałbym zająć pierwsze miejsce i myślę, że jest na to duża szansa. Hiszpańska Formuła będzie natomiast bardzo trudna w następnym sezonie, bo pojedzie tam sporo dobrych zawodników z kartingu. Według mnie poziom będzie bardzo wyrównany w porównaniu włoskiej odsłony i może za jakiś czas nawet wyższy.
- Celem będzie wygrana, a najważniejsze będą czasówki, bo nie obawiam się za bardzo wyścigów. Myślę, że mam tam tempo i w trakcie długich przejazdów nie niszczę za bardzo opon, więc to dobry znak. Manewry wyprzedzania też są dobre i agresywne, stąd pozostaje dopracowanie kwalifikacji na testach.
Jak wiemy, rozważany był również start Maćka w pełnym sezonie we Włoszech, lecz ostatecznie padło na Hiszpanię. W planach Polaka jest występ w paru wyścigach serii wygranej przez Kacpra Sztukę, ale nie jest to jeszcze pewne. Powody takiego wyboru są bardzo ciekawe, a nawet strategiczne.
- Ja zdecydowałem, że wolałbym pojechać w hiszpańskiej edycji, bo we włoskiej są tylko dwa czołowe zespoły, czyli US Racing i Prema Powerteam. Według mnie tylko w nich można walczyć o mistrzostwo, a w Hiszpanii jest wiele ekip rywalizujących o tytuł, jak MP Motorsport, Campos, Sainteloc i Van Amersfoort Racing. Gdy pierwszy raz jechałem testy z MP, to bardzo mi się spodobało. Atmosfera, przygotowanie bolidu i sposób pracy inżynierów zdecydowały, że chciałem z nimi pojechać.
Jednym z wielu pamiętnych momentów tego roku było zobaczenie dwóch Polaków w koszulkach Ferrari na Fiorano podczas Ferrari Driver Academy Scouting Camp. Wraz z Jankiem Przyrowskim o miejsce w programie walczył właśnie Maciek. Ostatecznie, mimo zaprezentowania bardzo wysokiego poziomu, żaden z nich nie został wybrany do kolejnego etapu.
Camp Ferrari z udziałem dwóch Polaków. Od lewej stoją: Giacomo Pedrini, Francesco Marenghi, Jan Przyrowski i Maciej Gładysz (fot. Ferrari).
Dwa miesiące później Gładysz rywalizował już o wsparcie Richard Mille Young Talent Academy. Tam również pokazywał się z bardzo dobrej strony, a finalnie został drugim kierowcą shootoutu. Oba wydarzenia pokazały, że Polak ma solidne papiery na ściganie na najwyższym poziomie. Jak wspomina to sam Maciek?
- Szczerze mówiąc, z campu Richard Mille nie wyniosłem tak dużo doświadczenia. Trochę się nauczyłem, bo poznałem nowy tor, na którym podbijało tak mocno, że podczas wchodzenia w zakręt czasami nie było go widać. Sama Navara mi się spodobała, ale mieliśmy tylko dwa treningi, czasówkę i symulację wyścigu, więc trochę mało wyjazdów.
- Z kolei w trakcie campu Ferrari Fiorano nie było za dobrym torem do porównywania się z innymi zawodnikami. Ma on niecałe 3 kilometry, ale nawet mi się spodobał. Pierwszego dnia byłem całkiem szybki, a z sesji na sesję było coraz lepiej. Drugiego dnia, z programem czasówki Q1, Q2 i wyścig, odskoczył nam referencyjny zawodnik, Tuukka Taponen. Było to dla mnie duże zaskoczenie, bo dzień wcześniej traciliśmy do niego 0.1-0.15 s, a później po 0.4-0.5 s, więc było to naprawdę dziwne. Za dużo nie zmieniłem w swojej jeździe, a nawet poprawiłem się w jednym z zakrętów, gdzie zamiast odpuszczać, przejeżdżałem go pełnym gazem.
- Ogólnie nabrałem dużo pewności siebie, poprawiłem się dzięki ćwiczeniom mentalnym, które powtarzałem przed ostatnimi wyścigami. Treningi fizyczne również były fajne i myślę, że potrzebne. Oczywiście dużo doświadczenia zebrałem na torze. Te dwa dni jazd naprawdę mi pomogły, więc jestem z tego bardzo zadowolony.