We wrześniu ubiegłego roku powrócił do ścigania po wypadku, który spowodował, że złamał dwa kręgi kręgosłupa i na nowo musiał uczyć się chodzić. Raptem pół roku później jako debiutant został pierwszym Polakiem w historii FIA F3, który stanął na podium. W maju dołożył do tego drugie miejsce w Monako. Przedstawiamy wywiad z Romanem Bilińskim, zawodnikiem Rodina.
Niedawno udało nam się porozmawiać z jedynym polskim kierowcą, który obecnie startuje na tym poziomie. Biliński poruszył wiele ciekawych wątków - między innymi podsumował pierwszą połowę sezonu 2025 i zdradził nam, jakie to uczucie stanąć na podium w Monako. Opowiedział także o swoim stanie zdrowia i sytuacji finansowej, która delikatnie mówiąc... stoi pod znakiem zapytania.
Za udostępnienie materiałów wykorzystanych na potrzeby artykułu serdecznie dziękujemy Tomaszowi Zimińskiemu. To dzięki jego pomocy poniżej ujrzycie zarówno zdjęcia Romana na torze, jak i z jego prywatnego archiwum, pochodzące z procesu rekonwalescencji.
fot. Wunderlich Media
Dawid Stelnicki: Jak to jest być jedynym polskim kierowcą w historii F3, który stanął na podium?
Roman Biliński: - Niesamowicie. Kiedy to usłyszałem po Australii, było to niebywałe. Nagle wchodzę na TikToka czy Instagrama i widzę, jak ludzie tworzą rolki i przeróbki na mój temat. To niebywałe uczucie, gdy myślę, że to osiągnąłem. Taki moment to było moje marzenie.
Zauważyłem też, że hype na ciebie w Polsce jest dużo większy, od kiedy jesteś w F3.
- Tak! To czasem dziwne, gdy włączasz telefon i widzisz to wszystko, co się dzieje, ale mam nadzieję, że będzie tak częściej!
Więc to pierwszy raz, gdy dzieje się to na taką skalę?
- Zdecydowanie! Moi znajomi nagle piszą do mnie, że posty ze mną wyświetlają im się w proponowanych wpisach i filmikach. Szczerze? To świetne uczucie! Ale za tym, żeby tak się stało, poszło wiele trudnej pracy. To sprawia, że smakuje to jeszcze lepiej.
Spodziewałeś się, że tak szybko staniesz na podium? Stało się to nie tyle w pierwszym weekendzie sezonu, co nawet pierwszym wyścigu.
- Chyba nie myślałem o pierwszym wyścigu, ale fantastycznie, że tak się stało. Jestem tym bardziej szczęśliwy z tego powodu, bo jak wcześniej powiedziałem, to jest efekt ciężkiej pracy, wykonanej zwłaszcza przez ostatni rok. Świetnie, że to się stało, podobnie jak podium w Monako.
fot. James Gasperotti
A myślałeś, że Rodin będzie tak konkurencyjny w tym roku? Wiele wskazywało na to, że zrobicie krok do przodu w stosunku do sezonu 2024, ale skala progresu i to, że co weekend walczycie o punkty, mnie zaskakuje.
- Dokładnie, wielu ludzi tak myślało. Gdy dołączyłem do nich, byli jedyną ekipą, która dała mi taką szansę po zeszłorocznym wypadku. Bardzo wierzyli we mnie. Dzięki temu miałem wiele wiary w zespół. Wzięli do F3 kierowcę, który w tamtym momencie w zasadzie nie mógł chodzić. Jako zespół dokonali zmian - chociażby w ekipie inżynierów - ale od początku czułem się w Rodinie jak w domu. To niesamowite.
- Zimą włożyliśmy razem mnóstwo pracy, aby rezultaty obecnie były na tym poziomie. Nie wiem, czy spodziewałem się, że będziemy tak dobrzy, ale zasłużyliśmy na to tym, ile pracy włożyliśmy zimą.
Patrząc na to, jak mówisz, widzę, że atmosfera wokół zespołu jest dla ciebie czymś bardzo ważnym. Dało to dużo pewności siebie, prawda?
- Dokładnie, ale wpływ na to mają też moi koledzy z zespołu. Środowisko zespołu jest fantastyczne i to jest dla mnie ważne.
Przyznam szczerze, twoja forma to moje największe zaskoczenie tego sezonu F3. Spodziewałem się, że możesz mieć problemy na tle Voisina i Sharpa, którzy w ostatnich sezonach imponowali formą, podczas gdy ty miałeś problemy w FRECA. Zmieniłeś coś w swoim nastawieniu, czy po prostu w końcu widzimy efekty pracy włożonej przez ostatnie lata?
- Pewne rzeczy się zmieniły, ale to nie tak, że mój styl jazdy zupełnie się zmienił. Motorsport to bardzo trudny sport do obserwacji. Zawsze wierzyłem w siebie i wiedziałem, na co mnie stać. Teraz w końcu mam okazję, aby to pokazać. To bardzo trudny sport. Musisz mieć świetnego menedżera czy wsparcie finansowe, których wcześniej nie miałem.
- Teraz mam fantastyczną ekipę menedżerską. To bardzo pomaga, ale nie chcę wchodzić mocno w detale. Pomimo tego zawsze wierzyłem w siebie i w tym roku w końcu nadarzyła się okazja do pokazania ludziom, co potrafię jako kierowca.
Wracając do twoich kolegów z zespołu, to dobrzy i bardzo konkurencyjni kierowcy. Uważasz, że to, jaki poziom prezentują, także ma wpływ na twój rozwój i to, że stajesz się lepszy?
- Zdecydowanie, dobrzy koledzy z zespołu pomagają w rozwoju. Naciskamy na siebie i uczymy się od siebie. Tak jak powiedziałeś, są bardzo nastawieni na konkurencję. Obaj są mistrzami GB3, Callum rok temu nawet wygrał w F3. Są świetnymi kierowcami, ale razem wkładamy dużo pracy i to po to jesteśmy w zespole.
fot. James Gasperotti
Rozmawiamy po pierwszych pięciu weekendach sezonu. Jak oceniłbyś ten okresze swojej perspektywy?
- Szczerze, jest bardzo dobrze. Gdy masz wiedzę ze środka o tym, co się działo, to ten początek jest udany. Bez problemów natury technicznej i mechanicznej mógłbym być nawet w top 4 w klasyfikacji, a nie na 10. miejscu. To trochę frustrujące, ale też wiem, że są rzeczy do poprawy.
- I to dobra rzecz, bo pokazuje, że możemy być jeszcze lepsi. Zamierzam dalej się uczyć i robić wszystko, co w mojej mocy, aby w kolejnych rundach wspinać się w klasyfikacji.
Mam takie odczucie, że jesteś jednym z tych kierowców, który maksymalizuje wyniki. Nie straciłeś wielu punktów przez pomyłki, a nawet jak je tracisz, to tak jak w sprincie w Barcelonie. To ważne w seriach juniorskich, aby maksymalizować rezultaty.
- Dokładnie. Tak na szybko, w Bahrajnie miałem problemy mechaniczne w kwalifikacjach, w Barcelonie najpierw w kwalifikacjach nie działał mi DRS i zmagałem się ze skrzynią biegów, w sprincie ucierpiałem na zamieszaniu, choć prowadziłem, a potem awaria mechaniczna na starcie w niedzielę... szczerze, to trochę frustrujące.
- Tak jak mówiłem, moglibyśmy być wyżej w klasyfikacji. Ale to część sportu. To nie tylko kierowca, lecz i cały zespół. Mam fantastyczną stajnię za sobą. Włożymy ogrom roboty w drugą część sezonu i obyśmy uporali się z tymi małymi problemami.
fot. James Gasperotti
Zacząłeś wypowiedź od przypomnienia problemów z Bahrajnu, gdzie kwalifikacje pogrzebały cały weekend, ale poza tym za każdym razem łapałeś się na odwróconą stawkę. Myślisz, że postawa w kwalifikacjach to klucz do twoich wyników i coś najważniejszego w F3?
- Dokładnie. Kwalifikacje w F3 to wszystko. W Bahrajnie jeździło się bardzo dobrze, ale awaria sprawiła, że wynik nie oddał prawdziwego tempa. Jeżeli nie kwalifikujesz się w top 12, to realnie twój weekend będzie bardzo trudny, o ile nie zakończony. Bez bycia w pierwszej dwunastce punktowanie w obu wyścigach jest bardzo trudne.
Bez bycia w top 12 potrzebujesz, aby wiele stało się na torze, żeby zdobyć punkty. Mam wręcz wrażenie, że nawet jak z jakiegoś powodu przydarzy ci się słabszy wyścig, ale dobrze się zakwalifikowałeś, to pozycja na torze może uratować punkty.
- Zgadzam się. Sprint w Barcelonie był niefortunny, bo pomimo problemów udało się być w top 12. Dzięki pozycji w sprincie wciąż mieliśmy okazję zamienić to w dobry weekend, gdzie przy słabych kwalifikacjach byłoby to niemożliwe.
Realnie przy odrobinie szczęścia w sprincie mógłbyś być dzisiaj nawet szósty, a nie dziesiąty w klasyfikacji kierowców...
- Tak, a to tylko pojedynczy weekend. Przecież mogłoby być nawet jeszcze lepiej, licząc Bahrajn. Nie chcę mówić, gdzie dokładnie bylibyśmy w Bahrajnie, ale Callum zakwalifikował się drugi, co pokazuje, że byliśmy konkurencyjni i tam przepadła nam dobra okazja.
fot. James Gasperotti
Nie jestem jedynym, który zauważył, że w drugiej połowie wyścigów jako Rodin macie problemy z zarządzaniem oponami i wasze tempo pod koniec wyścigu mocno spada. Odnosisz wrażenie, że tutaj jest duże pole do poprawy?
- Zdecydowanie musimy to poprawić. Nie spodziewaliśmy się, że będzie to tak problematyczne, jak było do tej pory, i to dość widoczny problem. Patrzymy na to i mamy pomysły, co może za tym stać, ale jest w tym wszystkim również kierowca. Też muszę się poprawić, więc nie ma co zrzucać wszystkiego na zespół.
- Nikt nie jest perfekcyjny. Mogę być lepszym kierowcą i razem z zespołem myślimy nad tym, jak poprawić to w Austrii w dłuższym wyścigu. Mamy nadzieję, że zobaczymy efekty. Tak jak wspominałeś, gdzieś od połowy zmagań staje się to bardzo trudne i jest to wymagające, gdy siedzi się w bolidzie.
Najbardziej widoczne było to na Imoli, gdzie pod koniec spadłeś na P8, a Sharp jadący tuż za tobą wypadł z punktów.
- Tak było. Louis zaczął wyścig przede mną, więc zarządzanie oponami wyszło mi lepiej. Odniosłem wrażenie, że dobrze to robiłem, a pomimo tego pod koniec cierpieliśmy. Mam za to nadzieję, że to już za nami. Zobaczymy w kolejnych rundach.
Przejdźmy do twojego dotychczasowego „highlightu” tego sezonu, czyli Monako. Czujesz, że to był twój najlepszy moment w karierze, czy jednak masz w głowie inną chwilę?
- Trudno powiedzieć czy najlepszy, ale na pewno jeden z najlepszych. To Monako! Nie ma wielu torów, które są lepsze niż ten. Wielkie zespoły patrzą na ciebie, a ostatni sektor w kwalifikacjach może nie był perfekcyjny, ale był tak blisko perfekcji, jak tylko może być.
- Uczucie towarzyszące temu jest niesamowite i do tej pory jestem szczęśliwy z tego powodu. Na pewno chciałbym zdobyć pole position, lecz to nie było możliwe przez przerwaną sesję w naszej grupie. Myślę więc, że wyciągnąłem maksimum z tych możliwości.
fot. James Gasperotti
Patrząc na okoliczności, to nawet bardziej imponujące. Czerwona flaga była w takim momencie, że nie miałeś wiele czasu na przygotowanie opon. To też pokazuje umiejętność kierowcy, gdy pomimo chaosu maksymalizujesz to, co się dzieje.
- Dokładnie. Dziękuję, doceniam. To bardzo miłe z twojej strony. To było bardzo dobre okrążenie i dzięki za te słowa.
Przed tobą druga część sezonu. Będziesz jeździł po torach, które doskonale znasz z GB3 i FRECA. Na który weekend czekasz najbardziej i czy masz wyznaczony dla siebie jakiś cel na kolejne wyścigi?
- Najbardziej czekam na Silverstone i Hungaroring. Fani w obu tych rundach są niebywali. Mam nadzieję, że na Węgrzech zobaczymy wielu polskich kibiców. Już, gdy jeździłem w FRECA było ich sporo, a teraz runda towarzyszy F1. To także są obiekty, po których bardzo lubię jeździć. A co do celów... oczywiście chciałbym wygrywać, ale skupiam się na maksymalizowaniu każdej sesji i czuciu, że zrobiłem co w mojej mocy.
- Zdaję sobie sprawę, że będą weekendy, w których bolid będzie lepszy i gorszy, ja też będę w lepszej lub słabszej dyspozycji, ale chcę maksymalizować to, na co mam wpływ. Tak długo, jak jestem w stanie to robić, wierzę, że czeka nas dobra końcówka sezonu.
Zmieniając temat, miałeś okazję jeździć zarówno w FRECA, jak i GB3, która jest ciekawą i tańszą alternatywą, pomagającą wejść do F3. Myślisz, że to również jest dobra seria regionalna? Jakie największe różnice widzisz pomiędzy GB3 a FRECA?
- Zgadzam się, to bardzo dobra seria. Od tego roku w GB3 jeszcze jest DRS, co jest kolejnym krokiem do bolidu F3. Pojazdy mają teraz więcej docisku i tak jak mówiłeś, to całkiem niskokosztowa seria, choć to pojęcie względne, bo sezon w GB3 to wciąż szalone kwoty dla przeciętnego człowieka, jedynie nie dla motorsportu (śmiech).
- To dobra opcja też dlatego, że poziom brytyjskich serii jest bardzo wysoki. Do tego, jak to w Wielkiej Brytanii, często masz zmienne warunki w trakcie wyścigów. Może lać, a po kilku sekundach jest sucho i nigdy nie wiesz, jak pogoda się zmieni, co uczy wielu rzeczy. Poza tyym GB3 jako seria umożliwia spędzanie dużo czasu na torze, co uważam za dobre.
fot. Trident Team
Rok temu rozmawiając z Jaśkiem Olejniczakiem ciepło wypowiadałeś się o konstrukcjach F3, a teraz mam wrażenie, że obecna generacja to kolejny krok do przodu. Jak się czujesz w tej maszynie?
- Tegoroczny bolid F3 jest fantastyczny. Zagłębiając się w szczegóły, obecnie jesteśmy nieco wolniejsi na prostych w porównaniu do ubiegłego roku, ale prędkości w zakrętach są trochę wyższe, więc mamy zarówno więcej przyczepności, jak i docisku.
- Świetnie się jeździ tą konstrukcją. To zupełnie inne odczucie i inne opony, które są nową rzeczą do nauczenia się. Dallara we współpracy z F3 zrobiła świetny bolid. Kocham nim jeździć i myślę, że pozostałych 29 kierowców ma takie same odczucia.
Pamiętam, że nawet poprzednia konstrukcja była zachwalana. Ollie Bearman mówił, że F3 jest najbliżej temu, co ma do zaoferowania F1, a znajdowanie prędkości w Formule 3 przychodziło mu bardzo naturalnie.
- Ollie dobrze to określił. Bolid F2 jest jednak trochę większy, wymaga trochę innego stylu jazdy, który odbiega od tego, co widzimy w F1. Gdy porównywaliśmy dane z F3 i F2, to wyszło nam, że bolidy F3 w wielu zakrętach są szybsze od maszyn F2, które całą przewagę nad nami budują na prostych. W zakrętach w około 80% przypadków to bolid F3 jest szybszy, co jest bardzo interesujące, ale też pokazuje, jak dobrze radzimy sobie w Formule 3.
A jak twój stan zdrowia? Wiem, że rok temu miałeś problemy, wracając do ścigania. Obecnie jest lepiej, czy jednak wciąż potrzebujesz czasu do powrotu do pełni sił?
- Potrzebuję czasu, szczerze mówiąc. Odczuwam ogromny ból, będąc w bolidzie, lecz liczyłem się z tym. Powrót nie jest łatwy, gdy musisz ponownie uczyć się chodzić lub gdy nie masz czucia w nodze, nie mówiąc o złamaniu kręgosłupa. Włożyłem wiele przygotowań w powrót i na szczęście wszystko idzie w dobrym kierunku.
Jest to bardziej kwestia bólu fizycznego, czy odczuwasz to na tyle, że musiałeś zmienić pewne zachowania lub styl jazdy?
Musiałem zmienić wiele rzeczy. Nigdy o tym nie mówiłem, ale straciłem czucie w nodze i o ile teraz ono wróciło w większości nogi, o tyle okolice lewej stopy wciąż sprawiają problem. Czuję to bardziej w łydce, mięśniu czworogłowym uda czy ścięgnie podkolanowym. Przy hamowaniu skupiam się na czuciu mięśniowym, więc bardziej zwracam uwagę na detale, co jest bardzo trudne.
fot. prywatne archiwum Romana Bilińskiego
Szczerze? Nie potrafię sobie tego wyobrazić, jak to jest jeździć w ten sposób.
- Wiesz, jak to jest, gdy budzisz się i masz „martwe ramię”, tracisz w nim czucie? Wracając po kontuzji, we FRECA dokładnie tak to odczuwałem. Teraz jest lepiej.
I odczuwałeś w tym roku, że są tory, na których ten ból był większy?
- To tory, gdzie ciśnienie hamulca jest bardzo małe. Musisz tam być bardzo delikatny podczas hamowania. Silverstone, może i Węgry? Wychodzi na to, że chodzi o te obiekty, których - jak ci powiedziałem - nie mogę się doczekać, a do tego są przede mną (śmiech). Ale bólu nie zmienię. Mogę się tylko dostosować i robić wszystko, co w mojej mocy.
Wiem, że to dopiero połowa sezonu, ale w rozmowie z Jaśkiem Olejniczakiem mówiłeś, że obecny rok jest ostatnim, w którym dysponujesz odpowiednim finansowaniem na starty oraz testy i walczysz o to, aby uzyskać wsparcie finansowe. Coś od tej pory się zmieniło?
- Mogę mówić o tym otwarcie. Mam już oferty z F3 i F2. Propozycje w takim punkcie roku to bardzo dobra rzecz. Natomiast wszystko zależy od budżetu. Dobrze wiemy, że finansowo to bardzo wymagający sport i na pewno będę potrzebował więcej wsparcia sponsorskiego, bo inaczej przejechanie kolejnego sezonu będzie niemożliwe. Obecnie szukanie sponsorów to nie jest łatwa rzecz, aczkolwiek skupiam się na osiąganiu wyników. Wierzę, że one mogą mi otworzyć możliwości.