Nie skłamię, jeśli napiszę, że maj to najważniejszy miesiąc dla serii IndyCar. Po kilku rundach sezonu ekipy przenoszą się do miejsca, które jest kolebką amerykańskiej motoryzacji. To właśnie w stanie Indiana znajdowały się siedziby najważniejszych producentów samochodów. Do dziś nie zmieniło się jedno - tor w Indianapolis to nadal Mekka dla kierowców, a klimatu nie da się podrobić.
Legendarne Indianapolis 500 i kwalifikacje do tegoż klasyka poprzedzają zmagania na konfiguracji znanej kibicom Formuły 1. Na delikatnie zmienionej nitce odbył m.in. niesławny wyścig weekend wyścigowy - GP USA 2005. IndyCar od sezonu 2021 ściga się natomiast na wersji Road Course IMS (Indianapolis Motor Speedway) dwa razy w roku - raz przed Indy 500, a raz latem, już pod koniec sezonu, choć wcześniej zdarzały się też pojedyncze czy nawet potrójne rundy.
Nieraz w soboty (a nie jak zazwyczaj - w niedziele) startowali kierowcy, których głównym celem był późniejszy wyścig na owalu - np. Juan Pablo Montoya w barwach McLarena. Najciekawszym aspektem w kwestii tej rywalizacji jest jednak… pogoda, która tym razem znów nie rozpieści kierowców i zapewne uczyni wyścig jedynym takim w kalendarzu.
Mowa oczywiście o deszczu, który w IndyCar dodaje jeszcze większy element losowości i nieprzewidywalności, niż ma to miejsce w przypadku Formuły 1. Aeroscreen występujący w bolidach zamiast systemu halo znacznie bardziej zmniejsza widoczność. Opady do tego stopnia uniemożliwiały jazdę kierowcom rok temu, że konieczne było wprowadzenie dodatkowych elementów aerodynamicznych, kierujących strugi poza aeroscreen.
Od lewej z przodu: Alex Palou, Will Power i Josef Newgarden walczący ze sobą w deszczowych warunkach
Poprzedni wyścig padł łupem Coltona Herty i był jego jedynym triumfem w sezonie. Tym razem jednak to ekipa Rahal Letterman Lannigan świetnie dobrała ustawienia, co pozwoliło Christianowi Lundgaardowi na zdobycie pierwszego w IndyCar pole position. Wysoko, bo na 4. pozycji, zakwalifikował się także jego zespołowy kolega - Jack Harvey. Żaden z kierowców Penske nie dostał się do ostatniej części kwalifikacji, co niemal na pewno jest gwarancją wielu manewrów wyprzedzania.
Fast 6 w ostatniej chwili wywalczył sobie Kyle Kirkwood, kosztem Marcusa Ericssona. Ten do Indianapolis przyjechał jako zwycięzca poprzedniej edycji Indy 500 i lider klasyfikacji generalnej. Kwalifikacje przyniosły więcej pytań niż odpowiedzi, w czym pomogła dyspozycja Rahal Letterman Lannigan i nieprzewidywalne McLareny.
Czy Pato O'Ward wróci na pozycję lidera? A może zobaczymy Lundgaarda wyciskającego 110% ze swojego bolidu? Czy będzie padał deszcz? Jedno jest pewne - w tym sezonie doświadczeni zawodnicy będą mieli bardziej niż zwykle utrudnione zadanie, by tytuł mistrzowski nie wpadł w ręce któregoś z młodych kierowców.
Klasyfikacja generalna po rundach w stanie Indiana znacznie będzie różnić się od aktualnej, a każdy kolejny wyścig przybliża nas do poznania mistrza serii. Dlatego pomóc w śledzeniu zmagań kierowców może dostępny na naszym portalu kalendarz. Natomiast walkę na torze, który charakterystyką bardzo przypomina europejskie obiekty, możemy zobaczyć w Viaplay dziś o 21:30.