Marcus Ericsson zwycięża w legendarnym wyścigu Indianapolis 500 na owalnym torze w stanie Indiana. 32-letni Szwed w swoim czwartym sezonie startów w amerykańskiej serii IndyCar tryumfuje w najważniejszej imprezie w kalendarzu.

Po starcie z 5. pola Marcus przez cały czas pewnie trzymał się za czołówką i uniknął błędów. Wydawało się, że murowanym kandydatem do zwycięstwa będzie legenda IndyCar, Scott Dixon. Niestety Nowozelandczyk popełnił błąd i przy swojej ostatniej wizycie w boksach przekroczył prędkość w alei serwisowej. Dodatkowy przejazd przez pit lane spowodował, że Dixon przestał się liczyć w walce o czołowe lokaty.

Sporo pecha mieli także Alex Palou oraz Rinus Veekay, obaj również startujący przed Marcusem. Ten pierwszy padł ofiarą żółtych flag i wymuszonej wizyty w boksach, a ten drugi rozbił się w początkowej fazie rywalizacji. Taki sam los spotkał m.in. Romaina Grosjeana, czyli kolegi Marcusa jeszcze z czasów Formuły 1.

Pomimo wypadku Jimmiego Johnsona i wstrzymania wyścigu na 4. okrążenia przed końcem, Ericsson dzielnie bronił się na ostatnich kółkach przed Pato O'Wardem, żeby dowieźć do mety swoje trzecie w historii startów w IndyCar i pierwsze w Indy 500 zwycięstwo! 

Warto pamiętać, że Indy 500 jest częścią słynnej "potrójnej korony" w sportach motorowych. To właśnie to symboliczne trofeum, na które poza wyścigiem w Stanach składa się zwycięstwo w GP Monako oraz Le Mans 24h.