Pomimo tego, że oczy większości polskich fanów motorsportu były zwrócone głównie w kierunku Kacpra Sztuki, to w miniony weekend na torze Zandvoort ścigali się również Roman Biliński i Tymek Kucharczyk.
Ostatniej rundy włoskiej F4 w wykonaniu Sztuki nie będziemy podsumowywać, ponieważ od piątku do niedzieli na bieżąco relacjonowaliśmy zmagania mistrza. Nie pozostaje nam nic innego jak zaproszenie do zakładki „pozostałe”, gdzie znajdziecie teksty o Kacprze. Odnośnik TUTAJ.
Wróćmy do tematu i rozpocznijmy od Romana Bilińskiego. Polak otworzył mocno, osiągnięciem 3. miejsca w kwalifikacjach do pierwszego wyścigu w grupie B. Normalnie oznaczałoby to start z 5. pola, ale przez karę Martiniusa Stenshorne'a z poprzedniej rundy dało to P4.
Roman na pierwszym okrążeniu stracił pozycję właśnie na rzecz wspomnianego przed chwilą Norwega, ale pomimo tego, że reprezentant Tridentu był wyraźnie szybszy od wicelidera klasyfikacji generalnej, to nie potrafił wyprzedzić dwa lata młodszego rywala. Ostatecznie kierowca z Lechlade utrzymał 5. miejsce do końca, co pozwoliło mu zwiększyć dorobek punktowy z 12 do 22 oczek.
Niedziela nie była już tak kolorowa, bowiem zmienna pogoda sprawiła, że w kwalifikacjach grupa Romana musiała zakończyć przejazdy praktycznie po pierwszej próbie. Polakowi nie udało się wykręcić dobrego rezultatu w ograniczonym czasie i na drugi start przypadło mu już P19.
Drugoroczniak miał duże problemy z odnalezieniem się na początku w przesychających warunkach i spadł na odległe 27. miejsce. Biliński do momentu wyjazdu samochodu bezpieczeństwa w 10. minucie wyścigu tasował się pomiędzy P26 a P28. W międzyczasie bardzo rozpadało się na torze i kilku zawodników, jak Povorost, Camara czy Bohra, przedwcześnie zakończyło zawody na ścianie. Ostatecznie po wznowieniu i Roman awansował z P24 na P19, ale to nadal wynik daleki od punktowanej dziesiątki.
Przy opisywaniu weekendów Tymka Kucharczyka czuję się czasem, jakbym pisał ten sam artykuł od początku sezonu. Jak zwykle tydzień Polaka był naznaczony całkiem niezłym tempem i jeszcze większym pechem.
Pierwszy wyścig Tymek rozpoczął z 9. miejsca, ale jeszcze przed dojazdem na T1 został zepchnięty na trawę przez Jamesa Hedleya, który nie zauważył jadącego obok niego kierowcy Douglas Motorsport. W wyniku kontaktu Kucharczyk spadł na P12 z mocno uszkodzoną sekcją boczną po prawej stronie bolidu. Udało mu się utrzymać 12. lokatę, ale pomimo naruszeń w maszynie był w stanie walczyć z 11. Zakiem Taylorem, co pokazuje, że miał tempo na znacznie lepszy wynik.
Druga runda przebiegła wyjątkowo spokojnie w porównaniu do reszty. Polak słabo ruszył i już na starcie stracił dwie lokaty na rzecz Arao oraz Stewarta. W dalszej części wyścigu narzucił tempo, ale to było za mało, aby pomyśleć nad wspięciem się wyżej. Skończyło się na zamknięciu top 10.
Ostatni wyścig weekendu to format z odwróconą stawką. Deszczowe warunki od początku nie rozpieszczały zawodników, a 17-latkowi ponownie nie za bardzo pomogli rywale. Reprezentant Polski dobrze otworzył z 16. pola, ale przestrzeń pomiędzy znajdującymi się przed nim bolidami szybko zniknęła i Tymek uderzył w jedno z aut, co zmusiło go do zjazdu do alei serwisowej.
Kucharczyk spadł na P23, ale wyścig ze względu na bardzo słabe warunki już do końca odbył się za samochodem bezpieczeństwa, przez co Douglas #7 po zamieszaniu dojechał na P18.