Pomimo przerwy od królowej motorsportu w miniony weekend do rywalizacji w swoich seriach przystąpili Roman Biliński i Tymek Kucharczyk. 

Co prawda wyniki sprawiają, że możemy czuć lekki niedosyt, ale ogólnie zarówno Roman, jak i Tymek pozostawili po sobie pozytywne wrażenie, a pierwszemu udało się przejechać punktowo najlepszą rundę w bieżących mistrzostwach. 

Do sobotniego wyścigu Biliński ruszał z P10. Pierwsze okrążenie przyniosło duże zamieszanie, zwłaszcza w sektorach 1 i 2, co spowodowało, że chwilowo wypadł z punktowanej dziesiątki, ale sprawnie nadrobił dwie pozycje, dzięki czemu wrócił na P9. Reszta wyścigu Romana przebiegała dość spokojnie, bowiem miał za sobą kolegę z zespołu, Owena Tangavelou, a sam skupiał się na tym, aby jak najdłużej pozostać w zasięgu DRS do jadącego przed nim Samiego Meguetounifa. 

Dopiero w ostatnich minutach rywalizacji kierowca startujący pod polską flagą był zmuszony do odpierania ataków Maceo Capietto, ale i Francuzowi nie udało się wykonać manewru. Roman wpadł na metę dziewiąty, ale dzięki 5-sekundowym karom za nieprzestrzeganie limitów toru dla Lorenzo Fluxy i Michaiła Belova został sklasyfikowany na P7.

Znacznie trudniejsze wyzwanie stało przed nim w niedzielę. Biliński słabo spisał się w porannych kwalifikacjach i do wyścigu numer 2 ruszał z odległej, szesnastej lokaty. Młodzianowi ponownie udało się zachować ostrożność przy chaotycznym starcie i w momencie wyjazdu samochodu bezpieczeństwa na pierwszym okrążeniu wdrapał się już na P12. 

Chwilę po restarcie zyskał kolejną lokatę po skutecznym ataku na Durksenie. Do końca zawodów walczył z Belovem o P11 i pomimo kilku zmian pozycji ostatecznie to właśnie reprezentant Tridentu wyszedł górą. Skuteczna obrona opłaciła się o tyle, że dzięki karze 25 sekund dla Stenshorne i kolejnych dodatkowych 10 sekundach dla Laurensa van Hoepena polskiemu kierowcy udało się po raz pierwszy w sezonie dwukrotnie zapunktować podczas jednego weekendu.

Dzięki bardzo solidnej jeździe Biliński zwiększył swój bilans z 4 do 12 oczek i obecnie zajmuje 20. miejsce w klasyfikacji generalnej. To był dla niego drugi i trzeci finisz w tym roku w top 10. FRECA do rywalizacji powraca już w tym tygodniu, a zawodnicy z Red Bull Ringu przeniosą się na legendarną Monzę. 

Tymek Kucharczyk (fot. Douglas Motorsport)

Pomimo solidnych rezultatów o większym pechu może mówić Tymek Kucharczyk. Douglas Motorsport dysponował na Brands Hatch przeciętnym tempem, czego efektem było P10 Kucharczyka w kwalifikacjach. Na domiar złego 17-latek zakończył czasówkę na ścianie i mechanicy do ostatnich minut składali jego pojazd, aby przygotować go na pierwszy wyścig. 

GB3 podobnie jak FRECA lubi chaos na pierwszym okrążeniu, co Polak sprawnie wykorzystał do prześlizgnięcia się na P6. Po restarcie spowodowanym wpadnięciem w żwir w T1 Alexa Dunne'a Tymek zgarnął kolejną lokatę na rzecz Johna Bennetta i pomimo średniego tempa na dystansie wyścigu udało mu się zakończyć rywalizację w top 5. 

Do pierwszych z dwóch niedzielnych zmagań Kucharczyk podchodził z P9. Tak jak dzień wcześniej na samym początku wyścigu pojawił się samochód bezpieczeństwa, ale tym razem 17-latkowi nie udało się przebić przez stawkę. Dopiero po wznowieniu Tymek zaczął wywierać presję na Waberskim i Taylorze, znajdujących się przed nim, a na nieco ponad 10 minut przed końcem znalazł się zarówno przed reprezentantem RPA, jak i Brytyjczykiem. Kierowca Douglasa dowiózł P7 do mety, co przełożyło się na kolejny solidny dorobek punktowy. 

Ostatnie zawody nie wyglądały tak kolorowo i już po incydencie w T1 Kucharczyk był zmuszony do przedwczesnego wycofania się z rywalizacji. Niestety nie udało się uniknąć obracającego się tuż przed nim Michaela Shina i Koreańczyk uderzył w tył bolidu Tymka. W efekcie urwania tylnego skrzydła i uszkodzenia zawieszenia trzeci kierowca minionego sezonu hiszpańskiej F4 nie był w stanie kontynuować jazdy. 

To był naprawdę wymagający weekend - powiedział sam zainteresowany. - Jestem zadowolony, że po testach w zeszłym tygodniu wyciągnęliśmy dobre wnioski i samochód od piątku prowadził się naprawdę dobrze. Szkoda kwalifikacji, ale cieszę się, że mimo problemów udało się pojechać dobry wyścig w sobotę. Tutaj należą się brawa dla Douglas Motorsport, który błyskawicznie odbudował samochód.

- Drugi wyścig to również równa jazda, jednak problemy z chłodzeniem sprawiły, że nie wyciągnęliśmy z niego maksimum potencjału. Przykro mi, że weekend na Brands Hatch zamknęliśmy nieukończonym wyścigiem, ale taki czasami jest motorsport. Dziękuję kibicom za wspaniały doping na torze.

Na dwie rundy przed końcem Tymek zajmuje pewne 7. miejsce w klasyfikacji generalnej, gdzie ma ma 78 punktów przewagi nad 8. Christodoulou, natomiast do 4. Jamesa Hedleya traci 27 oczek. Daje mu to realną szansę na walkę nawet o top 4.