Jan Przyrowski po raz kolejny pokazał świetne tempo, tym razem zajmując 2. miejsce w finale kategorii OK podczas pierwszej rundy FIA Karting European Championship. W głównym wyścigu zobaczyliśmy również Macieja Gładysza, który przez problemy techniczne skończył na 28. pozycji.

Tak jak dwa tygodnie temu do rywalizacji na Kartodromo Lucas Guerrero przystąpiło łącznie 9 polskich kierowców. Byli to Ci sami zawodnicy, więc w kategorii OK Junior ścigali się: Wojciech Woda, Borys Łyżeń i Klara Kowalczyk, a w OK wystąpili: Jan Przyrowski, Maciej Gładysz, Kuba Rajski, Maksymilian Angelard, Iwo Beszterda oraz Gustaw Wiśniewski.

Niestety ponownie do finału OK Junior nie zakwalifikował się nikt z „naszych”, gdyż najlepsza z nich, Klara Kowalczyk, zajęła 55. pozycję w generalce. Nieco dalsze, 61. miejsce zajął Borys Łyżeń, a 81. Był Wojciech Woda. Trzymamy kciuki za to, że podczas kolejnych weekendów uda się uzyskać wyższe pozycje i awansować do finału.

Więcej powodów do radości było w kategorii OK, gdzie po raz kolejny w czołówce jechał Jan Przyrowski. Kierowca fabrycznego Tony Karta weekend rozpoczął od solidnego 5. miejsca w kwalifikacjach, więc był w dobrej pozycji do zdobycia pokaźnych punktów. Jak sam mówi, w kolejnych biegach próbowali różnych ustawień, lecz mimo to do finału ruszył z drugiego rzędu.

W głównym wyścigu, tuż po zgaśnięciu świateł, Janek zszedł do wewnętrznej, zyskując jedną lokatę, a w kolejnych zakrętach w piękny sposób wszedł po pachę rywalowi i wskoczył na pozycję wicelidera. Po kilku okrążeniach został wyprzedzony przez zwycięzcę finału, Joe Turneya, który nieco później zaatakował prowadzącego Gabriela Gomeza. Z takiej okazji skorzystał polski kierowca, powracając na 2. miejsce i utrzymując je do samego końca.

Jan Przyrowski (drugi od lewej) na podium zawodów w Walencji (fot. Sportinphoto)

Jan Przyrowski (drugi od lewej) na podium zawodów w Walencji (fot. Sportinphoto)

Po kolejnym już weekendzie wyścigowym w tym roku Janek opowiedział nam o swoich odczuciach i podziękował wszystkim wspierającym.

- Pierwszą rundę Mistrzostw Europy uznaję za udaną - ocenił Przyrowski. - Kwalifikacje poszły całkiem dobrze, bo udało mi się zdobyć P2 w grupie i P5 ogólnie. W wyścigach eliminacyjnych sprawdzaliśmy wiele rzeczy, więc nie było wielkiego rezultatu, ale udało mi się wywalczyć dobrą pozycję przed finałem. Tam miałem dobre pierwsze okrążenia, jednak potem niestety straciłem tempo i skończyłem na 2. miejscu. Weekend uznaję za udany i dziękuje wszystkim osobom, które mi kibicowały.

Dobrze na przestrzeni weekendu prezentował się też Maciej Gładysz, jednak z powodów technicznych finał skończył na P28. Po 11. miejscu w kwalifikacjach celem Maćka były coraz wyższe pozycje. Dzięki solidnej jeździe udało mu się to osiągnąć, kończąc każdy z wyścigów w czołowej dziesiątce. W ostatnim sobotnim biegu zyskał aż 9 pozycji, finiszując na 2. miejscu, co dawało duże nadzieje przed niedzielą.

Kierowca Ricky Flynn Motorsport uplasował się na 7. lokacie w swoim Super Heacie i do finału startował z 17. pola. Na starcie głównego wyścigu przebił się na 14. miejsce, jednak przez problemy techniczne na kolejnych okrążeniach tracił pozycje i finalnie skończył na P28. Nie do końca udany weekend podsumował również specjalnie dla nas.

- W tym sezonie debiutuję w klasie OK senior, a zawody w Walencji ogólnie przebiegały dla mnie bardzo pomyślnie - stwierdził Gładysz. - Wraz z moim zespołem, Ricky Flynn Motorsport, mieliśmy bardzo dobre tempo. Niestety czasówka nie poszła tak, jak zakładaliśmy, przez co zająłem 11. pozycję w swojej grupie. W każdym wyścigu awansowałem o kilka miejsc, a w jednym z nich przesunąłem się o 9 pozycji, zajmując P2 z najlepszym czasem okrążenia.

- Wystartowałem do finału zmotywowany, z chęcią walki o top 5. Niestety to, co się w nim wydarzyło… nie mam słów, aby wyrazić swoje uczucia. Wyścig finałowy był poza moją kontrolą i odebrał mi szanse na dobry wynik. Dziękuję zespołowi Ricky Flynn Motorsport, One Engines, mojemu mechanikowi, sponsorom i rodzinie za to, że zawsze są przy mnie.

Maciej Gładysz (fot. Manuela Nicoletti)

Maciej Gładysz (fot. Manuela Nicoletti)

Trudny weekend zaliczył kolejny kierowca fabrycznego Tony Karta, Kuba Rajski. Jak sam mówił, początek był naprawdę obiecujący, jednak wraz z upływem rywalizacji rywale przyśpieszyli. Trudno było więc odrabiać pozycje, w czym nie pomagała też nitka toru nieposiadającego dużych dohamowań.

- Zacząłem naprawdę dobrze i na treningach miałem tempo w czołówce swojej grupy, co dawało perspektywę walki w czołowej 15 całej stawki - powiedział Rajski. - Taki rezultat usatysfakcjonował mnie i zespół, biorąc pod uwagę problemy, jakie mieliśmy w zeszłym roku. O ile tempo pojedynczych okrążeń było naprawdę dobre, to już w zawodach zabrakło nam pewnej regularności i stabilizacji.

Kolejne wyścigi kwalifikacyjne i Super Heat również nie były szczęśliwe dla Kuby, co spowodowało, że ostatecznie nie wziął udział w finale. Następna runda odbędzie się na początku maja, więc celem naszego juniora jest jeszcze lepsze przygotowanie, co - miejmy nadzieję - pozwoli na wysokie miejsca.

- Niedzielny Super Heat A, w którym startowałem z tylko matematyczną szansą na awans do finału, sam w sobie był historią - dodał. - Dwie czerwone flagi, zanim wyścig się na dobre rozpoczął, a także karambole w środku stawki. Ucierpiałem w tych wszystkich wydarzeniach, a sprzęt rzutem na taśmę udało się poskładać w trakcie czerwonej flagi, ale właściwy wyścig skończył się dla mnie już na 4. okrążeniu po dużym uderzeniu, spowodowanym wypchnięciem z toru.

Znaczną poprawę w porównaniu do ostatnich zawodów poczynił Gustaw Wiśniewski, który w kwalifikacjach zajął 48. miejsce, a rundę skończył na 46. lokacie. Pozytywnie zaprezentował się również Maksymilian Angelard opuszczający Walencję z P54, natomiast Iwo Beszterda uplasował się na 69. pozycji.