Trzech Polaków na podium i jeden ze swoim najlepszym wynikiem - tak można podsumować drugą rundę Spanish Winter Championship w Portimao. Kacper Sztuka, Maciej Gładysz i Jan Przyrowski zaliczyli po jednym finiszu w czołowej trójce, a Wiktor Dobrzański jeszcze bardziej zbliżył się do punktowanej dziesiątki.  

Mimo dobrych występów w kwalifikacjach i wyścigach Polacy napotkali kilka problemów, które ostatecznie sprawiły, że weekend nie był tak świetny, jak pokazał ich potencjał.  

Jan Przyrowski  

Kierowca Camposa zaczął od mocnego tempa w treningach, co ostatecznie przełożyło się na wykręcenie 2. czasu w kwalifikacjach i dużą szansę na kolejne zwycięstwo. Polak utrzymał pozycję po starcie 1. wyścigu, lecz na restarcie po długiej neutralizacji został uderzony przez rywala i przedwcześnie odpadł.

Do sprintu startował z 7. pola i tu również nie obyło się bez problemów, gdy w 3. zakręcie został obrócony, spadając na koniec stawki. W przeciągu kilkunastu minut imponująco przebił się jednak z P31 na P10, a po ukaraniu innych kierowców ukończył na P7.  

Niedziela zaczęła się bardzo dobrze, 3. czasem w kwalifikacjach i solidnym startem, dzięki któremu po paru zakrętach jechał już na P2. Przez cały wyścig naciskał na prowadzącego Strauvena i na 3 minuty przed końcem wyprzedził Belga. Prowadzenia nie oddał do samego końca i tak zdobył trzecie zwycięstwo w sezonie.  

- Do rundy E4 SWC w Portimao przystępowałem jako lider i czułem z tego powodu sporo ekscytacji - powiedział Jan Przyrowski. - Sam obiekt nie był też moim ulubionym, a wiedziałem, że rywale będą mocni. Gdy od piątku byłem bardzo szybki, to moja pewność siebie dodatkowo wzrosła. Wierzyłem, że mogę wygrać w każdym wyścigu.

- Niestety sobota napisała dla mnie inny scenariusz, bo aż dwa razy wykluczono mnie z walki o co najmniej podium. Zamierzałem jednak walczyć o powrót do gry. Czułem sportową złość po sobocie, ale chciałem ją przekuć w coś pozytywnego. Po kwalifikacjach i P3 miałem niedosyt, ale to nakręciło mnie na wyścig, który zdołałem wygrać. Czułem mega dumę i teraz wierzę, że w kolejnej rundzie powalczę o mistrzostwo zimowej F4 

Maciej Gładysz 

U Maćka potencjał również był większy, niż mogą wskazywać ostateczne punkty. Był to kolejny weekend tarnowianina ze świetnym tempem i jazdą w czołówce, co pokazuje 3. i 2. czas kolejno w sobotnich oraz niedzielnych kwalifikacjach.  

Już w połowie pierwszego wyścigu Polak przebił się na prowadzenie, lecz miał za sobą szybkiego Rinicellę, który nie odpuszczał i trzymał się za nim. Do decydującej walki doszło na ostatnim okrążeniu, a dokładniej na ostatnim zakręcie, gdy Włoch wykonał skuteczny atak i zwyciężył z przewagą zaledwie 0,045 s.  

W sprincie Maciek ponownie pokazał dobre tempo i po kilku ostrych starciach dojechał do mety na 5. pozycji. W niedzielę po awarii uciekło mu natomiast podium.

- To był bardzo ekscytujący weekend, podczas którego ponownie pokazaliśmy szybkie, równe tempo i byliśmy w stanie walczyć o zwycięstwo w obu wyścigach głównych - powiedział Maciej Gładysz.  

- W sobotę byliśmy bardzo blisko wygranej i liczyłem, że w niedzielę także powalczymy o środkowy stopień podium. Razem z dwoma moimi kolegami z zespołu odjechaliśmy od reszty stawki i wszystko wskazywało na to, że walka rozstrzygnie się na ostatnim kółku. Wiedziałem, gdzie chcę zaatakować, ale niestety na przedostatnim okrążeniu moje auto odmówiło posłuszeństwa. Takie rzeczy czasami się w tym sporcie zdarzają i nie są niczyją winą, dlatego skupiam się już na ostatniej rundzie w Aragonii. 

Kacper Sztuka 

Kacper może mówić o słodko-gorzkim weekendzie. Słabiej spisał się w sobotę, gdy nie pokazał dobrego tempa w kwalifikacjach. Do głosu doszedł w niedzielę, uzyskując 3. czas, lecz wisiała nad nim kara cofnięcia za spowodowanie kolizji w sprincie.

Zadowolony może być przede wszystkim z podium w ostatnim wyścigu, które wywalczył nie tylko dzięki awarii Gładysza, ale też dzięki paru atakom.

- Runda w Portugalii dała mi kolejny bagaż doświadczeń - powiedział Sztuka. - To nie był prosty weekend, w którym szczególnie sobota okazała się dla nas bardzo wymagająca. W pierwszym wyścigu tempo było dobre, dzięki czemu odrobiłem kilka pozycji, dlatego tym bardziej szkoda przedwcześnie zakończonego sprintu.  

- Niedziela potoczyła się zdecydowanie lepiej. Dobre kwalifikacje dały szansę na powalczenie o pozycje w czołówce w ostatnim wyścigu, mimo kary przesunięcia na starcie. Wykorzystałem swoje szanse, więc cieszę się, że z Portugalii wyjeżdżam z pierwszym podium w Eurocup-3. To pokazuje, że wspólnie z Campos Racing idziemy w dobrym kierunku.

Wiktor Dobrzański  

To kolejny weekend, w którym zauważalny był postęp Polaka, a dystans do topowej dziesiątki stał się jeszcze mniejszy. O ile wyniki w czasówkach (P24 i P26) nie były zadowalające, tak tempo na długich przejazdach po raz kolejny stało na solidnym poziomie. W pierwszym i swoim najlepszym wyścigu Wiktor zyskał aż 9 pozycji, a po karach rywali zgarnął jeszcze dodatkowe dwa miejsca, kończąc na P13.  

Pozostałe wyścigi nie wyszły tak dobrze. Wiktor stracił czas podczas próby uniknięcia kolizji, co wyrzuciło go z drugiej dziesiątki. Finalnie sprint i drugi wyścig skończył na P22 i P21.