Roman Biliński ukończył dzisiejszy sprint F3 na Monzy na drugim miejscu, lecz później skorzystał na karze rywala, Tima Tramnitza, przez co został zwycięzcą tego wyścigu. To największy sukces Polaka na tym poziomie, a co najważniejsze, przyszedł on po doskonałej jeździe i wielu pojedynkach na torze.

Biliński po naprawdę niezłych piątkowych kwalifikacjach wywalczył sobie siódmą pozycję startową do sobotniej rywalizacji. Początkowo trzymał się właśnie w tych okolicach, a następnie rozpoczął przebijanie się. Nie bał się przy tym wystawiać łokci i agresywnie traktować rywali. Na jego jazdę narzekał m.in. Nikola Tsolov, choć nie została ona uznana za nieregulaminową. Biliński szybko zyskiwał miejsca, a najmocniej błysnął m.in. na okrążeniu nr 8, kiedy zyskał dwie lokaty na głównej prostej oraz w starciu w pierwszej szykanie.

Jego najtrudniejszym przeciwnikiem okazał się Martinius Stenshorne, który długo trzymał się na P2. Polak kilka razy musiał zabierać się za Norwega, a w pewnym momencie zblokował koło, przez co jego konkurent uciekł poza tor. Można było przypuszczać, że skończy się to przepychanką o to, kto miał prawo do zakrętu, dopóki do gry nie wszedł zespół Martiniusa. Hitech nakazał oddanie pozycji, a polecenie zostało wykonane.

Walka ze Stenshornem sprawiła, że Biliński nie miał zbyt dużo czasu na pogoń za Timem Tramnitzem, który wydawał się podążać po stosunkowo pewne zwycięstwo. Pod sam koniec wyścig doczekał się neutralizacji, a samochód bezpieczeństwa zniknął z toru na ostatnim okrążeniu. To dało kierowcy Rodina jeszcze jedną szansę na rzucenie Niemcowi rękawicy, ale zamiast tego należało uważnie patrzeć w lusterka.

Z tylu ciągle nacierał Stenshorne, który przy Parabolice podjął niemałe ryzyko w strefie hamowania. Biliński odparł jednak ten atak i wpadł na metę jako drugi, będąc gwiazdą sprintu oraz prezentując fantastyczną dyspozycję zarówno w ofensywie, jak i w defensywie. 

- Z P7 na P2, bardzo dobra robota. Oczywiście chciałbym wygrać, ale Tim też spisał się świetnie, więc moje gratulacje. To dobre punkty i coś, czego potrzebujemy. Dużo dobrej walki za nami. Było ostro, lecz uczciwie, więc w porządku. Miałem sporo zabawy, a to jest najważniejsze - mówił Roman na konferencji prasowej, nie wiedząc jeszcze o tym, co nadejdzie.

- Jutro postaram się dać z siebie wszystko, chociaż trzeba będzie zająć się innymi rzeczami. Dziś mogłem zarządzać oponami trochę lepiej, natomiast na niewielu torach jeździmy na miękkiej mieszance. Tutaj wchodzimy trochę w nieznane, aczkolwiek było okej.

Kara Tramnitza, Polak zgarnia wygraną w F3!

Po zakończeniu sprintu okazało się za to, że zwycięzca, Tim Tramnitz, mógł złamać przepisy techniczne przed startem. Precyzując, chodziło o niewłączenie odpowiedniego ustawienia na czas procedury startowej, czyli okrążenie rozgrzewkowe i sam początek. Jest to obowiązkowe, a ponieważ wykroczenie formalnie dotyczyło regulaminu technicznego, to nad juniorem Red Bulla nagle surowa kara.

Kilka godzin później sędziowie wydali negatywny dla niego werdykt, doliczając mu 10 sekund. W związku z tym to Biliński awansował na 1. miejsce i został triumfatorem sprintu.

To druga taka sytuacja w ciągu ostatnich dwóch sezonów, kiedy Polak zgarnia P1 w F3 dzięki ukaraniu rywala. Pole position do sprintu na Imoli, które w sezonie 2024 miał Kacper Sztuka, przyszło przecież z uwagi na dyskwalifikację Alexa Dunne'a. Co ciekawe, Tramnitz tworzył wtedy zespół właśnie z Kacprem oraz Alexem.