Miniony już wyścig na Barber Motorsports Park zapamiętamy przede wszystkim jako walkę dwóch strategii. Wywołane przez awarię bolidu Sting Ray Robba caution sprawiło, że teoretycznie mniej opłacalna strategia na trzy pit stopy dała Scottowi McLaughlinowi zwycięstwo nad fenomenalnie dysponowanym Romainem Grosjeanem.
Co prawda już treningi mogły sugerować nam, że McLaughlin czuje się w Alabamie niezwykle pewnie, ale dobrze prezentował się w nich także Colton Herta, który zupełnie zawiódł w kwalifikacjach, nie awansując do top 12. Na tym samym etapie odpadł również lider klasyfikacji generalnej, czyli Marcus Ericcson.
Wykorzystując problemy zawodników reprezentujących czołowe ekipy, do Fast 6 zakwalifikował się Christian Lundgaard. Reprezentant Rahal Letterman Lannigan sprawił niespodziankę nie tylko widzom, ale także swojemu zespołowi, który pomimo olbrzymiego finansowania nie osiąga oczekiwanych wyników.
Największym zaskoczeniem był natomiast Romain Grosjean, który już od drugiej części kwalifikacji toczył korespondencyjną walkę z Alexem Palou o pole position. Francuz dosłownie płynął po torze, wystrzegał się nawet najmniejszych błędów i swoją dyspozycją zmuszał rywali do wykręcania coraz to szybszych okrążeń. Nawet wybitny zawsze w Alabamie Alex Palou nie zdołał pobić czasu okrążenia Grosjeana, który tym samym dopisał na swoje konto już drugie pole position w tym sezonie.
Romain Grosjean świętujący pole position (fot. IndyCar)
Początkowa faza wyścigu uwydatniła świetną formę Christiana Lundgaarda, który startował na twardych oponach. Pomimo początkowej utraty kilku pozycji Duńczyk okazał się być jedynym kierowcą na torze, który potrafił doprowadzić twardszą mieszankę do odpowiedniego okna pracy. W przeciwieństwie do kierowców takiej klasy jak Newgarden czy Power były zawodnik F2 wydłużył swój pierwszy stint, co pozwoliło mu zająć szóste miejsce w wyścigu.
Problemów z bolidem nie ustrzegł się wymieniony wyżej Josef Newgarden. Zawodnik Penske w tradycyjny dla siebie sposób zyskiwał nawet po kilka pozycji na jednym okrążeniu. W walce o zwycięstwo przeszkodziły mu jednak problemy z silnikiem, co sprawiło, że finalnie uplasował się na odległej 15. pozycji. Kolejnymi przegranymi byli również Colton Herta i Rinus VeeKay. Obaj są utalentowanymi zawodnikami, dlatego tym bardziej boli ich kolejny słaby wynik.
Jedyne caution w całym wyścigu sprawiło, że równie efektywna stała się jazda zarówno na trzy, jak i dwa pitstopy. Opłacalność obu strategii w połączeniu z awansowaniem na wyższe pozycje kosztem innych zawodników zmieniających opony, a także wspomniana neutralizacja sprawiły, że Will Power znalazł się niespodziewanie na trzecim miejscu. Mistrz z 2022 roku zapewnił sobie pierwsze podium w sezonie i naprawdę niewiele zabrakło mu do wyprzedzenia drugiego Romaina Grosjeana, nieposiadającego już w końcówce push-to-pass.
Zdecydowanie najwięcej rozrywki dostarczali Grosjean i McLaughlin. Przez znakomitą większość wyścigu pewni byliśmy, że po raz drugi z rzędu świetnie dysponowany samochód Andretti pozwoli swojemu kierowcy na kontrolę wyścigu i niezagrożone zwycięstwo. Z czasem jednak do głosu doszła strategia McLaughlina, który grał w szachy z Francuzem. Prowadzenie zmieniało się po każdym postoju w boksach i trudno było wytypować końcowego zwycięzcę. Ostatecznie na 72. okrążeniu Grosjean popełnił błąd natychmiast wykorzystany przez rywala z Penske, który nie oddał prowadzenia aż do końca wyścigu.
Will Power po raz pierwszy na podium w sezonie 2023 (fot. IndyCar)
Możemy się jedynie zastanawiać, jak potoczyłyby się losy wyścigu, gdyby nie oprogramowanie w bolidzie Romaina, które wprowadzało go w błąd w kwestii czasu, który pozostał mu w trybie push-to-pass. Z drugiej jednak strony strategia na dwa pit stopy wymagała większego oszczędzania paliwa niż w przypadku jazdy na trzy postoje w boksach. Z tego powodu nie dziwi przewaga tempa McLaughlina na ostatnim stincie.
Kwintesencją wyścigu był także awans Marcusa Armstronga z 26. na 11. pozycję, brak zdublowanych kierowców czy tak desperacka obrona pozycji jak w przypadku O’Warda i Lundgaarda, którym skończyło się paliwo na okrążeniu zjazdowym. Kolejny wyścig w top 5 zakończył Alex Palou, Penske może cieszyć się dwoma reprezentantami na podium, a wszystkie McLareny zameldowały się w top 10.
Czwarty wyścig w sezonie wygrał czwarty kierowca, zatem co rundę mamy innego zwycięzcę. To optymistycznie nastawia nas na majowe zmagania w Indianapolis – najpierw na nitce typu Road Course, a potem na legendarne Indianapolis 500, na które już teraz zapraszam. Wyścig nie koliduje godzinowo z GP Monako, zatem nie macie wymówki, by w jednym dniu nie obejrzeć dwóch wyścigów składających się na potrójną koronę.