W trakcie zimowych testów doznał złamania obu rąk, przez co pod znakiem zapytania stanęły jego przygotowania do sezonu Eurocup-3. Pomimo powrotu na ostatnią chwilę i ograniczonej liczby dni testowych Maciej Gładysz wygrał Formula Winter Series, pięć razy stając na podium i zdobywając swoje pierwsze mistrzostwo w seriach juniorskich. Niedawno porozmawialiśmy z Maćkiem o jego startach.
Niestety pierwsza połowa zmagań w Eurocup-3 nie była tak udana dla siedemnastolatka z Tarnowa, który nastawiał się na walkę o najwyższe cele. Obecnie Gładysz po czterech rundach zajmuje szóste miejsce w klasyfikacji kierowców, a do prowadzącego Ernesto Rivery traci 71 punktów. Pomimo tego, jak sam podkreśla w wywiadzie, celuje w zakończenie kampanii w pierwszej trójce, a w dalszej perspektywie mocno naciska na przyszłoroczne starty w FIA F3.
Oprócz tego Maciej w rozmowie z nami opowiada o procesie powrotu do zdrowia po zimowym wypadku, trudnościach, które przytrafiły mu się przy przeskoku z kartingu do F4 oraz gotowości do wejścia na poziom Formuły 3.
fot. materiały prasowe Macieja Gładysza
Dawid Stelnicki: Zimą w wyniku wypadku doznałeś złamań w obu rękach. Jak obecnie wygląda twoje zdrowie, czy nadal odczuwasz skutki tego wydarzenia?
Maciej Gładysz: - Nie odczuwam bólu w trakcie jazdy, ale trenując na siłowni czy nawet wykonując czynności domowe, odczuwam śruby i płytkę tytanową, które mam po operacji w prawej ręce. Jest to pewien dyskomfort, ale da się z tym żyć. Była to poważna kontuzja, bo powstały dwa złamania, ale szybko udało się wrócić na tor i to w dobrej formie. Pierwsza runda Eurocup-3 Winter Series była dobra w moim wykonaniu. Wygrałem wyścig, mając naprzeciwko bardzo dobrych i doświadczonych kierowców, więc to też było szczególne zwycięstwo.
Złamanie sprawiło, że przerwa zimowa była dla ciebie bardzo trudna. Nie dość, że przeskakiwałeś z F4 do Eurocup-3, to jeszcze doznałeś kontuzji. Jak to zmieniło twoje przygotowania do sezonu, chociażby w kwestii treningu siłowego i fizycznego?
- Było bardzo trudno. W trakcie pierwszego przejazdu na torze po kontuzji byłem tak zmęczony siłowo i kondycyjnie, że byłem w stanie przejechać tylko trzy okrążenia. W tamtej chwili martwiłem się o przebieg weekendu wyścigowego, ale zespół dokonał zmian w ustawieniach, dzięki czemu opór kierownicy był mniejszy i bolid lżej się prowadził. Pamiętam, że gdy jechałem pierwszy trening w serii zimowej w Jerez, to w piątym zakręcie miałem duży problem, aby odpowiednio skręcić i szybko odczuwałem ból rąk. Po zmianach wyglądało to lepiej, ale wciąż wyścigi były trudne fizycznie. Dodatkowo są to szybsze bolidy niż w F4, przed Jerez wiele nie jeździłem w nowej maszynie, bo były to łącznie cztery dni na Paul Ricard i Portimao.
- Byłem jeszcze w Barcelonie, ale to właśnie wtedy złamałem ręce, gdzieś po pięciu okrążeniach i do tego w dniu testów padał deszcz. Rehabilitacja prawej ręki trwała cztery tygodnie, a lewej siedem. W prawej ręce mam śruby i płytkę tytanową, więc rehabilitacja była trochę szybsza, lecz na lewej nie była przeprowadzana operacja i to złożyło się na siedem tygodni. Zdążyliśmy dzięki temu przed pierwszym wyścigiem i od tamtej pory wszystko dobrze się toczy.
I w tym okresie w zasadzie nie mogłeś wykonywać żadnych czynności, prawda?
- Nie mogłem w tym czasie nawet chociażby grać na PlayStation. W zasadzie jedynie siedzieć z telefonem. Nie mogłem chodzić na siłownię, a to był okres, w którym mieliśmy najbardziej przycisnąć i wejść na najwyższe obroty. Paradoksalnie ta cała sytuacja ma też pewne plusy, szczególnie że przydarzyła się w okresie zimowym, gdy nie było wyścigów. Mogłem wykonać więcej ćwiczeń mentalnych. W zasadzie każdego dnia uczęszczałem na treningi mentalne, które bardzo mi pomogły i sprawiły, że później byłem bardzo spokojny w trakcie zawodów oraz świetnie przygotowany psychicznie.
fot. materiały prasowe Macieja Gładysza
Eurocup to nie tylko wyższy poziom od F4, ale zdaje się, że na tym szczeblu wzrasta także odpowiedzialność kierowcy. Zauważasz na przestrzeni tego roku progres w kwestiach wiedzy technicznej i komunikacji z inżynierami oraz tego, że jesteś bardziej szczegółowy?
- Na pewno moja wiedza techniczna jest większa. Bolid Eurocupu wymaga więcej pracy ze strony kierowcy aniżeli pojazdy F4, zwłaszcza że w tamtym roku mieliśmy bardzo dobrze ustawiony bolid i z weekendu na weekend nie trzeba było wiele zmieniać w aucie. W zasadzie można byłoby dokonać jedynie zmian w kierunku tego, aby zawodnik zaadoptował się do bolidu, który trudniej się prowadzi, aby zrozumieć, jak się go prowadzi. Czasem tak jest, że bolid ci nie odpowiada, na przykład odczuwasz nadsterowność, to trzeba skupić się bardziej na wyjściach z zakrętu, czytaj zwolnić przed zakrętem i włożyć jak najwięcej w wyjścia.
- Czasem jest to dobre, a w Eurocupie mieliśmy, chociażby w Portimao, problem z odpowiednim ustawieniem bolidu, ale z tym już się uporaliśmy. Ogólnie jest trudniej niż w F4, trzeba często regulować ustawienia aerodynamiki skrzydła. Na przykład na Monzy jechaliśmy zimą z regulowanym tylnym skrzydłem, bo płaski układ skrzydła nie odpowiadał żadnemu z kierowców. Bolid potrafił być podsterowny i nadsterowny jednocześnie. Teraz jednak płaskie skrzydło bardziej mi odpowiadało. W zakrętach nie było czuć dużej różnicy, a w innej kombinacji dużo tracilibyśmy na prostych.
- Sam bolid jest około 7 sekund na okrążenie szybszy od konstrukcji F4 i o wiele bardziej mi się podoba. W Eurocupie można agresywniej wjeżdżać w zakręty, a w Formule 4, jak już znalazłeś limit w danym miejscu na torze, to musiałeś przy nim pozostać, bo próbując mocniej przycisnąć, zaczynasz tracić. Według mnie w Eurocupie działa to lepiej. W F4, jak pod koniec roku byłem na limicie auta w prowadzeniu, to próbując jeszcze trochę bardziej przycisnąć, powstawał tak zwany overpushing, co zwiększyło liczbę błędów.. Wtedy zczynałem na tym tracić. W Eurocupie cały czas szukasz limitów.
Miałeś taki element, który sprawił ci wyjątkową trudność podczas zmiany serii?
- Szczerze nie miałem nic takiego. Większe problemy miałem przy okazji wejścia do Formuły 4.
W takim razie jak wygląda przeskok z kartingu do F4?
- Wsiadając za pierwszym razem do bolidu F4, nie spodziewałem się, że będzie tak przyczepny. Jeżdżąc w symulatorze, niełatwo było mi zrozumieć, jak to jest, czy będzie faktycznie tak trudno i czy będę tak szybki, a jak już wsiadłem, to poczułem więcej przyczepności. Początkowo brakowało mi pewności siebie na hamowaniu. Wydawało mi się, że podczas hamowania zaraz się obrócę albo zablokuję koła, ale tak nie było. Pierwszy dzień testów był udany, choć wiadomo, że nie miałem tej pewności, ale gdy wróciłem później na drugi dzień testów w Cremonie, to złapałem to coś.
- Ogólnie hamulce w porównaniu do kartingu są dużo twardsze i trudniej się hamuje. Wchodząc do F4, potrzeba 10-12 dni testowych, żeby być w topie i móc walczyć z innymi kierowcami z czołówki. Sam przejechałem łącznie około 20 dni, aby być jak najlepiej przygotowanym. To mi pomogło. Złożyło się na to 10 dni sesji prywatnych i 10 dni oficjalnych testów w Hiszpańskiej Formule 4, a po tym zaczęła się Formula Winter Series. Cały ten okres jest bardzo przyjemny. Uwielbiam jeździć bolidami jednomiejscowymi, choć do tej pory były to tylko maszyny F4 i Eurocupu.
fot. materiały prasowe Macieja Gładysza
Wróćmy do tematu Eurocupu. Patrząc na kalendarz, połowa rund odbywa się na torach, których nie ma na wyższych szczeblach, jak F3. Myślisz, że mogłoby być pod tym względem lepiej, czy masz takie podejście, że nawet na nowym torze w przyszłości szybko zaczniesz dawać sobie radę?
- Na pewno gdyby ten kalendarz wyglądał troszkę inaczej, to byłbym bardziej zadowolony. Rok temu Eurocup jeździł na Zandvoort zamiast Assen i były też takie głosy, że w tym roku możemy pojechać na Silverstone, ale to ostatecznie nie wypaliło. Natomiast kalendarz nie jest zły. Uważam, że szybko adaptuję się do nowych torów. Tak było na Red Bull Ringu, Monzy czy Spa. W zasadzie już po pierwszym treningu czułem się naturalnie.
Właśnie widzę, że kolejna runda odbędzie się w Assen, na którym nigdy nie byłeś...
- Tak, ale mało kto, o ile nie nikt z obecnej stawki, nie jeździł na tym torze. Miałem okazję jedynie trenować na nim w symulatorze. Cechuje się tym, że jest tam dużo szybkich zakrętów, co mi odpowiada. W Portimao czy na Red Bull Ringu to w szybkich miejscach zyskiwałem najwięcej czasu, a tam jest wiele sekcji, w które trzeba wchodzić z wysoką prędkością. Nie mogę doczekać się tej rundy. Szkoda jedynie kary przesunięcia na starcie, która mnie czeka w pierwszym wyścigu.
No właśnie, co tam się stało na Monzy, że zostałeś przesunięty na starcie?
- Chciałem wyprzedzić trzeciego Julesa Carantę do pierwszego zakrętu, ale zablokowałem tylne koła i próbowałem uniknąć kolizji. Musiałem dodać gazu, aby nie mieć kontaktu z jednym z kolegów z zespołu i na tym straciłem, ale najważniejsze, że nikt na tym nie ucierpiał. Potem w zakręcie numer 3, walcząc z Jamesem Egozim, starałem się utrzymać pozycję, ale znowu popełniłem błąd na hamowaniu, w czym nie pomogły brudne opony po wyjeździe w pierwszej sekcji. Dodatkowo hamowałem na mniej przyczepnej części toru, zablokowałem przednie koło i trafiłem w jadącego przede mną Rivere, któremu skomplikowałem wyścig. Sam straciłem skrzydło.
- Przeprosiłem go za to, bo to był mój błąd i też straciliśmy na tym dużo punktów. Mógłbym wywalczyć tego dnia przynajmniej piątą lokatę, może nawet i podium, a to byłyby solidne punkty. Teraz, jeśli w Assen zakwalifikuję się wysoko, to nie wliczałbym w to kary zdobytej na Monzy. Szkoda tego błędu, ale dzięki niemu przynajmniej na przyszłość wiem, jak zachowywać się w podobnych sytuacjach.
fot. materiały prasowe Macieja Gładysza
Gdy decydowałeś się o przejściu do Eurocupu, a nie FRECA, to miałem obawy o poziom serii i stawki, ale sam dużą część tegorocznej czołówki znałeś już ze startów w Hiszpańskiej F4. Miałeś podobne myśli z tyłu głowy?
- Była lekka niepewność. W momencie decyzji nie wiedziałem, jak będzie wyglądać stawka, ale ta jest naprawdę mocna. Jest to najmocniejsza stawka Eurocupu, od kiedy ta seria powstała w 2023 roku. Top 10 jest na bardzo równym poziomie, gdzie rok temu top 3 miało dużą różnicę punktową nad resztą. Seria zimowa sprawiła, że wielu zawodników zebrało doświadczenie i jeździ na zbliżonym poziomie, co sprawia, że w trakcie kwalifikacji trzeba być jak najszybszym i ograniczać liczbę pomyłek do minimum, bo czasówka jest kluczowa w tej kategorii.
Jest ktoś, kto zaskoczył cię swoją prędkością? O ile Colnaghi po mistrzostwie Hiszpańskiej F4 jawił się jako kandydat do walki o tytuł, o tyle nie przewidziałbym, że Rivera będzie prowadził w klasyfikacji w połowie sezonu.
- Też się nie spodziewałem, ale jest dobrym kierowcą, co też pokazywał rok temu. Miał wtedy dużo problemów, ale świetnie jeździ w tym roku, ma mocne tempo i wykonuje bardzo dobrą pracę na torze. Natomiast w samym MP zakładaliśmy, że to on będzie jednym z najszybszych Camposów i jednym z liderów tej ekipy.
Celujesz w zakończenie sezonu w pierwszej trójce, aczkolwiek to może być trudne, patrząc na klasyfikację. Obecnie tracisz 59 punktów do trzeciego Rinicelli...
- Nawet przy założeniu, że wygrałbym wyścig, a czołówka nie ukończy wyścigu, to nadal miałbym mniej więcej 40 oczek do odrobienia. Jednak nie poddaję się i wciąż chcę zakończyć rok w top 3. Wszystko może się wydarzyć. Wiem, że mam tempo w sobie i bardziej jest to kwestia doświadczenia, bo to mój drugi sezon w bolidach jednomiejscowych. Z jednej strony przejechałem trochę wyścigów, lecz zdaję sobie sprawę, że muszę się wiele nauczyć w kwestii rzemiosła wyścigowego, czyli tak zwanego racecraftu.
fot. materiały prasowe Macieja Gładysza
Patrząc na zeszły sezon w F4 i nawet Winter Series w Eurocup-3, gdybym miał wskazać twoją mocną stronę, wskazałbym na tempo kwalifikacyjne, bo pod tym względem byłeś bardzo szybki i regularny. W tym roku natomiast tego nie widać i często walczysz o zakończenie czasówki w top 10. Z czego wynika taka zmiana?
- Rzeczywiście ten aspekt mogę jeszcze trochę poprawić. W Portimao bardzo zaskoczyły mnie sobotnie kwalifikacje. Razem z zespołem spodziewaliśmy się, że opony będą w najlepszym oknie pracy podczas drugiej szybkiej próby, a okazało się, że najlepszy moment był na pierwszym okrążeniu, na którym jeszcze tak nie szukałem limitów. Druga próba była znacznie lepsza pod względem przejazdu, a pomimo tego byłem o jedną dziesiątą wolniejszy niż przy pierwszym szybkim przejeździe. Wiem, że z pierwszego okrążenia dało się wycisnąć dużo więcej, a niedzielne kwalifikacje też były dalekie od idealnych.
- Na Red Bull Ringu byłem szybki, ale dostałem czarną flagę za przekroczenie limitu toru i startowałem w zasadzie z końca stawki, a wykręciłem kółko na poziomie top 5. Tempo wyścigowe mieliśmy fantastyczne, myślę, że na zakończenie na podium, patrząc na to, że w wyścigu zyskałem 14 pozycji, nie używając systemu push-to-pass. Na Paul Ricard też pojawiło się kilka błędów, ale ogólnie jestem bardziej zadowolony ze swojej postawy wyścigowej, zwłaszcza ze startów na Paul Ricard i w Portimao. Starty to moment, w którym możesz bardzo dużo zyskać.
Odnoszę wrażenie, że do tej pory Campos co weekend znajdował sposób na to, jak być minimalnie szybszy w stosunku do MP. Macie pomysł na to, z czego to wynika?
- Na Paul Ricard i Portimao trochę odstawaliśmy od Camposa. W ostatnim wyścigu we Francji Carrasquedo w przeciągu ostatnich 5 minut wyprzedził mnie, Mattię Colnaghiego z mojej ekipy i odjechał nam na około trzy sekundy, co pokazuje, że mieliśmy problemy ze znalezieniem tempa. Monza pod tym względem była lepsza. Lepiej zrozumieliśmy, jak odpowiednio ustawić bolid w gorących warunkach i na nagrzanym asfalcie, a teraz przychodzą chłodniejsze rundy, na których czujemy się mocniejsi i wiemy, jak ustawiać auto na niższe temperatury. Nadchodzące Assen będzie ważnym weekendem.
Przewidujesz, że druga połowa sezonu może przynieść zmianę i to MP będzie regularnie szybsze od Camposa?
- Myślę, że tak. Spodziewamy się, że będziemy szybcy na Assen, na Spa też wypadaliśmy bardzo dobrze w trakcie testów, gdy temperatura powietrza wynosiła ok. 15 stopni, więc w trakcie rundy powinno być podobnie. A kto wie, czy nie spadnie deszcz? Jestem przekonany, że będziemy tam konkurencyjni, a w poprzednich latach Jerez i Barcelona także były torami, na których MP dysponowało mocnym tempem w Eurocupie. Było tak nie tylko w trakcie sezonu, lecz również w serii zimowej.
fot. materiały prasowe Macieja Gładysza
Ogólnie jesteś kierowcą bardzo ambitnym. Pamiętam, jak przy okazji wejścia do F4 głośno mówiłeś, że walczysz o tytuł. Podobnie było w tym roku. Nie czujesz lekkiego niedosytu, patrząc na to, że większość sezonu - nawet jeśli nie ze swojej winy - kończysz w okolicach szóstego miejsca?
- Zdecydowanie nie jestem zadowolony z tych rezultatów. Przed głównym sezonem celowałem w walkę o zwycięstwa, ale jeszcze cztery rundy przed nami. Wszystko może się wydarzyć, a strata nie jest tak duża. Rok temu w F4 Juan Cota tracił do mnie po czterech rundach 100 punktów, a skończył oczko za mną. Wszystko może szybko się odwrócić. Kto wie, czy nagle któryś kierowca z czołówki nie zaliczy spadku formy, a ja zwyżki, ale w tej chwili podchodzę spokojnie do kolejnych rund. Nie chcę nakładać na siebie presji i myśleć o sytuacji w klasyfikacji. Skupiam się na jak najlepszej jeździe i wiem, że jak ta będzie, to będą także rezultaty.
Masz rację, wspomniałeś o Juanie Cocie, ale mam w głowie nawet walkę o mistrzostwo w F4, gdzie Colnaghi szybko odrobił dużą stratę punktową do Al Azhariego...
- Tak, on też tracił ponad 60 punktów, o ile nawet nie 70. Tyle tylko, że nagle Keanu zaliczył spadek formy, zaczął popełniać wiele błędów, a Mattia zbierał dużo punktów i zdobył tytuł. To przykład tego, że wszystko może się wydarzyć.
Czyli skupiasz się bardziej na progresie z weekendu na weekend, ale z tyłu głowy masz wciąż walkę o podium klasyfikacji kierowców?
- Dokładnie. Wciąż moim celem jest zakończenie roku w top 3.
fot. materiały prasowe Macieja Gładysza
Patrząc na twoje media społecznościowe, często przez twoje posty przewija się rodzina. Nie tylko tata czy dziadek zaangażowani w twoją karierę, ale też chociażby mama często jest na wyścigach. Odczuwasz, że wsparcie rodziny jest dla ciebie bardzo ważne i czy twoja rodzina żyje tym wszystkim równie mocno jak ty?
- Myślę, że często nawet bardziej tym wszystkim żyją, zwłaszcza dziadek i tata. Mama trochę mniej, ale zawsze jest na zawodach, aby mnie wspierać. Rozgrzewamy się razem przed wyścigiem. Cieszę się, że zawsze jest ze mną i mi mocno pomaga. Ostatnio nawet siostra i kuzyn byli z nami na wyścigu. Wiele osób z rodziny czasem tam przyjeżdża.
Daje ci duże wsparcie takie poczucie, że masz ich za sobą?
- Tak, na pewno pomogło to na Red Bull Ringu, gdzie była nie tylko moja rodzina, ale i dużo kibiców z Polski wybrało się do Austrii. To było mega uczucie, gdy wygrałem tam wyścig i wszyscy cieszyli się tam razem ze mną. Bardzo pomaga takie wsparcie.
Lipiec to okres, gdzie rozmowy kontraktowe na przyszły rok dla wielu kierowców się otwierają, a dla niektórych domykają, jak chociażby dla Emmo Fittipaldiego w F2. Jesteś spokojny o swoją przyszłość i to, że zepniecie budżet na fotel oraz testy na starty?
- Zobaczymy. Wiem, że jest zainteresowanie ze strony zespołów z FIA F3, ale to są sprawy, którymi zajmuje się mój tata razem z menedżerem, więc w tej chwili nie chcę zdradzać zbyt wiele.
Patrząc na to, jak toczy się ten sezon, bardziej byś się skłaniał ku opcji pozostania na poziomie regionalnym, czy celujesz już w F3?
- Celuję w awans do FIA F3. Nie chcę zostawać w tej samej kategorii. Uważam że byłoby to bez sensu, bo rozumiem już tę konstrukcję i w optymalnym scenariuszu nie chciałbym kontynuować jazdy w tej samej serii. Moim celem jest wejście kategorię wyżej.