Plotki o nadchodzącym rozstaniu Adriana Neweya z Red Bullem przybrały na sile pomimo tego, że początkowo zespół próbował im zaprzeczać.

Niedługo po tym, jak doniesienia AMuS obiegły całe środowisko, inne portale również zaczęły informować o sprawie wybitnego inżyniera. Szybko do gry wkroczyło BBC, a następnie także De Telegraaf i brytyjska telewizja Sky. W tej chwili wieści są już wszędzie, bowiem tak poważny wątek jest po prostu zbyt istotny, aby nie skupił na sobie uwagi wszystkich.

Na dość wczesnym etapie, zanim wiadomość wypełniła dosłownie cały formułowy światek, pokazał się komunikat rzecznika prasowego Red Bulla. Ten twierdził, że nic takiego się nie dzieje: - Adrian jest zakontraktowany przynajmniej do końca 2025 roku, a my nie wiemy o tym, aby miał dołączyć do jakiegokolwiek innego zespołu.

To, co naprawdę stało za tym oświadczeniem, wydaje się być już rozszyfrowane. Przyjmuje się, że Newey miał nieformalnie poinformować część osób o podjęciu takiej decyzji. Możliwe jest więc, że albo media dowiedziały się tego stosunkowo szybko, albo próbowano ugasić pożar. Patrząc jednak na to, jak poważne strony pisały o odejściu, taka taktyka byłaby raczej zgubna.

Drugą i być może istotniejszą w kontekście przyszłości jest wstawka o tym, iż umowa Adriana z RBR obowiązuje przynajmniej do końca 2025 roku. Jedną z interpretacji jest tutaj bardzo długi okres wypowiedzenia, który mógłby powstrzymać tak ważną postać przed błyskawiczną zmianą barw. Dobrze wytłumaczył to Craig Slater na antenie Sky.

- Mogę powiedzieć, że w tej historii na pewno coś jest - zaczął dziennikarz. - Rozmawiałem z wieloma osobami na wysokich stanowiskach i one zdradziły mi, że tak, istnieje niezadowolenie w związku z tym, iż Adrian Newey rozważa zakończenie pracy w Red Bullu.

- Jednocześnie byłem w kontakcie z Red Bullem, za pomocą oficjalnych kanałów. Oni powiedzieli mi, że nie wiedzą o żadnej oficjalnej komunikacji ze strony Adriana, która dotyczyłaby chęci wejścia w okres wypowiedzenia.

- Ponadto mogę dodać coś o jego sytuacji kontraktowej. Ma umowę do końca 2025 roku i z tego, co rozumiem, musiałby zaliczyć kolejny rok okresu wypowiedzenia przed odejściem, aby całkowicie wypełnić kontrakt. Oznacza to, że nie mógłby pracować w innym zespole F1 do 2027 roku. Red Bull nie wie nic o żadnych formalnych zakusach innych ekip. 

W artykule BBC wspomniano natomiast o czymś zupełnie odmiennym, co - gdyby okazało się prawdziwe - mogłoby dodać pikanterii całej tej sprawie i wywołać jeszcze większe zamieszanie na rynku.

- Kontrakt Neweya z Red Bullem obowiązuje do końca 2025 roku, ale on sam ma wierzyć, iż jest w stanie negocjować wyjście, które pozwoli mu na pracę w innym zespole już od następnego sezonu - napisał Andrew Benson. 

Dopóki Byki nie ogłoszą tej informacji oficjalnie, nic nie będzie stuprocentowo pewne, szczególnie w takim aspekcie. Poza tym - jak pokazały trudności wokół podebrania Ferrari Laurenta Mekiesa, obecnego szefa RB - porozumienie się ws. okresu wypowiedzenia nie musi być ogłoszone od razu i może wymagać pewnych rozmów. Te, mając na uwadze skalę potencjalnego transferu, na pewno nie byłyby łatwe.

Ważniejsze w tej chwili jest jednak to, że jeden z najbardziej pożądanych ludzi w Formule 1 może mieć ochotę zmienić pracę pierwszy raz od prawie 20 lat.