Gunther Steiner przed weekendem we Włoszech opowiedział, jak wygląda sytuacja w związku z podejrzeniami dotyczącymi zbytniego podobieństwa konstrukcji jego ludzi do bolidu Ferrari.

Przygód Haasa ciąg dalszy. Po kwestiach sponsorskich tym razem jest to jednak efekt opinii wygłaszanych już od czasu testów przedsezonowych, kiedy to Otmar Szafnauer zarzucił pewnym bolidom nader duże podobieństwo do siebie. Szef Alpine wówczas nie mówił jeszcze nagłos, które ekipy miał na myśli, ale trop wydawał się oczywisty. 

haas

Z czasem wokalni zaczęli być i inni ludzie w padoku, którzy zdradzili, że ich wątpliwości dotyczą aut Ferrari i Haasa, ale to amerykanie stali się w ich oczach podejrzanymi o zbyt bliską współpracę z Włochami, co stało się przyczynkiem do wszczęcia przez FIA dochodzenia w tej sprawie. Wygląda jednak na to, że na ten moment nieoficjalnego.

Na temat zarzutów kierowanych w stronę swojego teamu przed rozpoczęciem zmagań na włoskim torze Imola wypowiedział się sam Steiner, bez przerwy zarzekający się, że wszystko, co robi, jest legalne i w granicach wyznaczanych przez przepisy.

- Wydaje mi się, że nie było nawet oficjalnego protestu, tylko publicznie wyrażano zaniepokojenie i niezadowolenie. Gdyby coś się działo, FIA by nas o tym poinformowała - mówił szef Haasa.

- Oni mają nas cały czas na oku. Wiedzą, co robimy, byli nawet wczoraj w naszych biurach na inspekcji. Mogą przychodzić raz w tygodniu, raz dziennie, kiedy tylko zapragną. My nie mamy nic do ukrycia, działamy zgodnie z regulaminem.

- Mamy u siebie FIA częściej, niż myślicie. Są tam, aby wszystko kontrolować, a my sami tego chcemy. Pozwólmy im [krytykom] mieć ubaw.

steiner

O ile wydawać się może, iż takie sytuacje, raczej niemile widziane, mogą negatywnie wpływać na atmosferę panującą pośród inżynierów i innych pracowników zespołu, o tyle o żadnych takich skutkach tego zamieszania nie mówił Włoch, emanujący wręcz pewnością siebie pomimo tak poważnych w gruncie rzeczy okoliczności.

- Przyzwyczailiśmy się do tego. Zresztą wolę to i mówienie nam, że robimy coś niezgodnego z przepisami, bo wykonujemy dobrą robotę, niż sytuację sprzed roku, gdy wszyscy nam współczuli.

- Zobaczymy, co z tego wyjdzie. To nie pierwszy raz, kiedy taka sytuacja ma miejsce. Z czasem się po prostu przyzwyczajasz, ale my nie robimy niczego niewłaściwego.

Sprawa została także skomentowana przez szefa Mercedesa, Toto Wolffa, który jest jak najbardziej właściwą osobą do wypowiadania się w tym temacie ze względu na „dzielenie się” tunelem aerodynamicznym z Astonem Martinem, co również mogłoby budzić pewne podejrzenia związane z możliwym przepływem informacji pomiędzy inżynierami obu ekip.

Jest to szczególnie istotne, mając na uwadze, iż w sezonie 2020 konstruktor z Silverstone „ściągnął” część rozwiązań od niemieckiego partnera. Sam Austriak opowiedział się za zmianami, które definitywnie miałyby ukrócić kooperacyjne praktyki w stawce.

- Uważam, że trzeba to zreformować, ponieważ chcemy uniknąć dyskusji, które prowadziliśmy w ciągu ostatnich dwóch tygodni - stwierdził kilka dni wcześniej Wolff.

 - Każdy zasługuje na dobre rezultaty, a ludzie powinni być doceniani, gdy wykonają dobrą robotę - tłumaczył Wolff - Mimo to niektóre omijanie pracy lub przeskakiwanie jednostek na tej samej płaszczyźnie tworzy po prostu spory, które nie są w tym sporcie konieczne.

- Mamy w tunelu aerodynamicznym Astona Martina, wokół którego dwa lata temu była spora burza. Zajmowaliśmy się tą sprawą z najwyższą starannością.

- Gdybyśmy mieli jednak osiągnąć kompromis w zdolności dochodowej, to musimy to zrobić [zmienić przepisy dotyczące sojuszy między ekipami], ponieważ żaden z zespołów nie powinien móc współpracować z innymi w taki sposób, w jaki widzimy to dziś w niektórych przypadkach. 

wolff

Wypowiedzi spłynęły też od przedstawiciela drugiej strony afery ze skopiowanym Racing Pointem i pierwszego orędownika niezgodności z regulaminem tegorocznego bolidu Haasa. Płynie z nich nie tylko podejrzliwość i zdumienie, ale aż - zdawałoby się - oczekiwanie na zdecydowany ruch FIA i karę dla konkurenta z USA.

- W idealnym świecie zasady są jasne, a trudność polega na ich nadzorze - mówił Amerykanin. - Jeśli więc pilnowanie reguł jest niemożliwe, to powinniśmy je zmienić, aby można je było nadzorować tak, żeby każdy miał równe szanse.

- To mały zespół, który poradził sobie dobrze zimą i z ostatniego stał się niekiedy nawet trzecim najszybszym.

- Myślałem, że układ stawki pozostanie taki sam, ponieważ im większa zmiana przepisów, tym bardziej faworyzuje ona tych, którzy mają infrastrukturę i narzędzia do faktycznego wykorzystania nowych przepisów. Jest to więc trochę zaskakujące, że Haas jest tam, gdzie jest, jako mały zespół.

- Wierzę jednak, że FIA zbada [sprawę] i dojdzie do właściwych wniosków, jak bardzo podobne są te dwie maszyny [Haas i Ferrari] - podsumował podejrzliwy Szafnauer.