Kevin Magnussen i jego związek z Haasem jest niczym z hitowej piosenki „Hey Ya!” w wykonaniu Big Boia i Andre 3000 z grupy OutKast. W przypadku dzieła pozytywna aranżacja zakrywa smutny przekaz tekstu, w którym Andre śpiewa o nieszczęśliwych i będących ze sobą z przyzwyczajenia parach. Utworowi stuknęło w tym roku 20 lat, a jak widać na przykładzie amerykańsko-duńskiego związku, jest do dziś aktualny. Obie strony, choć są wypalone, to nadal ze sobą współpracują.
Klasyfikacja generalna: 19. miejsce
Punkty: 3
Najlepszy wynik: 10. miejsce (GP Arabii Saudyjskiej, GP Miami i GP Singapuru)
Kwalifikacje: 7-15 vs Hulkenberg
Kwalifikacje do sprintu: 2-4 vs Hulkenberg
Wyścigi: 9-13 vs Hulkenberg
Sprinty: 4-2 vs Hulkenberg
DNF: 5
Wasza ocena: 4.23 (P20)
Nasza ocena: 4.22 (P20)
fot. Haas
Powrót Magnussena po rocznym rozbracie z królową motorsportu spotkał się z dość neutralnym odbiorem. Raczej mało kto był podekscytowany ponownym wejściem K-Maga do poprzedniego związku, ale panowała ogólna opinia, że powinien być gwarantem solidności dla stajni z Kannapolis, a relacja może nabrać nowego życia.
W marcu 2022 pojawił się u nas tekst, w którym podkreślaliśmy, że Haas podjął przemyślaną decyzję, bo sam kierowca był dość mocno niedoceniany w poprzednich latach. Ktoś z takim doświadczeniem miał stanowić idealną weryfikację dla Micka Schumachera. I choć chwalenie Kevina dziś brzmi jak abstrakcja, to akurat ta część się sprawdziła.
Pierwszy sezon z nowymi bolidami faktycznie okazał się dobry. Mimo kilku niedociągnięć Duńczyk znacznie przewyższył oczekiwania zwłaszcza na początku roku, gdy zdobył punkty w trzech z czterech otwierających wyścigów. Całościowo zaliczył o wiele lepszy okres od Schumachera, który ostatecznie stracił fotel na rzecz Nico Hulkenberga. Patrząc na obrazki z Bahrajnu czy Brazylii, mogliśmy uwierzyć, że Kevin, Haas i Guenther Steiner to mariaż idealny.
To miał być stary-nowy lider, z którym zespół po trzech latach ciągłego zawodzenia miał w końcu wrócić na stałe do środka stawki. Praktycznie nikt nie brał pod uwagę scenariusza, w którym tak bardzo przegra rywalizację z powracającym do ścigania „Hulkiem”. Jego kontrakt został zresztą przyjęty z dużym rozczarowaniem, bo ciągłe mówienie o doświadczeniu nikogo nie ekscytowało. Przez przerwę można było nawet założyć, że początkowo to Niemiec będzie tracił do swojego kolegi.
fot. Haas
Wynik okazał się zgoła inny, bowiem Hulkenberg od pierwszego weekendu odstawiał Magnussena, który zupełnie nie mógł znaleźć odpowiedniego rytmu. Kevin na tle nowego zespołowego partnera najwięcej tracił w kwalifikacjach. Jest to o tyle nieoczywisty scenariusz, że 12 miesięcy temu wygrał z Mickiem bilansem 16-6, a za tempo w czasówkach był chwalony nawet w trakcie pierwszego pobytu w Haasie, gdy miewał wręcz spektakularne okrążenia, jak w Monako czy Austrii w 2019.
W tym ogień kompletnie zgasł i wróciło wzajemne zmęczenie obu stron. K-Mag aż 12 razy odpadał z rywalizacji już w Q1 - dla porównania częściej dokonywali tego jedynie Sargeant i Zhou, a Hulkowi taka wpadka przytrafiła się pięciokrotnie. Tłumaczył to tym, że nie leży mu samochód, ale ten przecież nie zmienił się diametralnie od zeszłego roku. Zmienił się za to punkt odniesienia.
Tempo wyścigowe na tle Nico wypadało o wiele lepiej i Kevin w drugiej połowie sezonu często dojeżdżał tuż przed lub tuż za nim, ale i to może być nie do końca miarodajne. VF-23 od pierwszej serii poprawek praktycznie co weekend był wyraźnie najwolniejszą maszyną w stawce, a główną przyczyną tak słabej postawy bolidu były problemy ze zużyciem opon. Standard w Haasie, który od 2019 nie wpadł na to, jak poprawić zarządzanie ogumieniem.
Tym samym nawet gdy Hulkenberg w sobotę robił co w jego mocy, aby wejść do Q3 i wywalczyć solidną lokatę na starcie, później i tak tracił w wyścigu, osuwając się poza top 10. Książkowy przykład syzyfowej pracy. A Magnussen? O jego istnieniu przypominaliśmy sobie dopiero widząc tabelę końcową. Właściwie co tydzień bez oglądania wyścigu można było wystawić mu ocenę 3 lub 4, a i tak byłoby to w pełni adekwatne do jego dyspozycji.
Pewnie jest to krzywdzące i wynika z tego, jak marna jest jego ekipa. Ale z jakiegoś powodu Hulk zrobił zdecydowanie lepsze wrażenie w prawie każdym możliwym parametrze, a K-Mag nie robił praktycznie żadnego. Raptem dwa razy w naszych ocenach wykroczył poza notę 7, ale ani razu zgodnie, tj. zarówno ze strony redakcji, jak i użytkowników. Najbliżej był w GP Miami, gdy redakcja oceniła go na 6.83, a użytkownicy na 7.02. Poza tymi dwoma rundami i Arabią Saudyjską Duńczyk w zasadzie nie wychodził z poziomu poniżej 3 lub powyżej 5.
Logan Sargeant i Nyck de Vries nakryli czapką to, jak jałowy był przez ostatnie 9 miesięcy Magnussen. Wyłączając wcześniej wspomnianą dwójkę, to on miał najmniej błysków z całej stawki oraz był zwyczajnie w gronie najsłabszych nazwisk. Gdyby nie wybryki Holendra i Amerykanina, kiepska jazda Kevina byłaby bardziej widoczna i to zapewne na nim skupiłaby się ogólna uwaga. A tak przeszedł pod radarem i wpasował się w haasową bylejakość.
fot. Haas
Wciąż nierozwikłaną zagadką pozostaje 2022 rok. Czy Schumacher faktycznie narzucił tak niskie standardy, że Duńczyk wyglądał przy nim na solidnego rzemieślnika, czy jednak zawodnik z Roskilde tak mocno obniżył loty, że to potężny Hulk nagle urósł w naszych oczach na kierowcę za dobrego na fotel w Haasie?
Kolejne mistrzostwa powinny nam dać odpowiedź na to pytanie, ale jedno jest pewne - Magnussen musi zrobić wszystko, aby uratować rozpadający się związek. Więź to mocne uczucie, które może wiele wybaczyć, o czym przekonaliśmy się podczas pierwszej relacji z lat 2017-2020, ale wszystko ma swoje granice. Choć trudno nie pomyśleć, że Haas i Alfa Romeo to jedyne zespoły, które mogłyby zatrzymać nierokującego 31-latka po tak słabym sezonie.
Na rękę amerykańskiej stajni czyha już Ollie Bearman, który jest największym talentem akademii Ferrari. Brytyjczyk w Meksyku i Abu Zabi wywarł bardzo pozytywne wrażenie na ekipie z Kannapolis, a Guenther Steiner wypowiadał się o 18-latku w samych superlatywach. Biorąc pod uwagę współpracę ze składem z Maranello, wzięcie Olliego może być ofertą nie do odrzucenia.
Wydaje się zresztą, że jedyny ciekawy pojedynek, jaki czeka teraz Haasa, to słynna walka o spadek. Kto poleci? Jeśli masz gorszy paszport i sportowo odstajesz, to wybór będzie bardzo prosty. Kevin już raz stracił fotel na rzecz młodzieżowca i tym razem do rozwodu może dojść z podobnego powodu. Wtedy niektórzy żałowali i mówili, że to wyłącznie kwestia finansów. A dziś? Znajdzie się chociaż jeden obrońca?