Fernando Alonso odniósł się do swojego ostrego komentarza z GP Belgii. Tłumacząc swoje zachowanie, nie podarował sobie też szpilki wbitej w brytyjskie media.

Po kolizji na 1. okrążeniu minionych zawodów Hiszpan nazwał Lewisa Hamiltona idiotą, który potrafi się ścigać tylko wtedy, gdy startuje z przodu. Brytyjczyk nie był zadowolony z tych słów i nie miał zamiaru widzieć się z rywalem.

W Holandii obaj wypowiadali się już w znacznie łagodniejszym tonie. Siedmiokrotny mistrz świata nie poświęcił na to zbyt wiele czasu, twierdząc, że ta sytuacja nie robi na nim wrażenia. Odnosząc się do wrzuconej ostatnio na Instagram czapeczki dla dwukrotnego czempiona, wspomniał jedynie, że dobrze się czasem trochę rozerwać.

Co ciekawe, Alonso, który zapowiedział odwiedzenie Hamiltona, sam udał się do motorhome'u Mercedesa, gdzie otrzymał swój prezent.

Zanim jednak do tego doszło, musiał odpowiedzieć na wiele pytań ws. zajścia ze Spa-Francorchamps. Fernando wyraźnie próbował łagodzić atmosferę, opisując, dlaczego powinno się patrzeć inaczej na takie komunikaty. W swoim stylu pozwolił sobie przy tym na drobną uszczypliwość wobec mediów, które szczególnie interesował ten temat.

- Zrobiono z tego wielką rzecz - zaczął zawodnik Alpine. - Lewis jest przede wszystkim mistrzem i legendą naszych czasów. Przykro, że muszę to powtarzać, ale gdy mówi się coś takiego przeciwko brytyjskiemu kierowcy, media robią z tego coś wielkiego. Mówi się także wiele rzeczy o mnie, o Checo czy o Carlosie. Gdy to dotyczy hiszpańskojęzycznego kierowcy, wszystko jest luźniejsze, ale gdy chodzi o innych, jest poważniej.

- A poza tym przepraszam. Nie myślę o tym, co mówiłem. Nie sądzę, że można go specjalnie obwiniać, bo to jednak pierwsze okrążenie, gdzie przecież jesteśmy bardzo blisko siebie. Adrenalina i walka o top 3 sprawiła, że tak się odezwałem, ale nie powinienem był tak zrobić.

- Stwierdziłem już po wyścigu, że w mojej opinii to incydent. Gdy mówisz coś takiego w takim momencie, myślisz, że rozmawiasz z inżynierem. Przygotowaliśmy strategię, ruszyliśmy z top 3, minęliśmy Checo i byliśmy na P2. Nagle coś się stało, a ja odezwałem się do kolegi, do inżyniera.

- Jasne, trzeba mieć świadomość, że to jest transmitowane, lecz gdy w piłce nożnej ktoś zostaje sfaulowany i powie coś do kolegi z drużyny, nie ma tego w przekazie. Nasz czas dla mediów jest przed i po wyścigu. Powiedziałem tam, co miałem na myśli, a komunikat radiowy nie przedstawił tego, co uważam.

Alonso wbił szpilkę brytyjskim mediom i przeprosił za słowa o Hamiltonie

- Nie rozmawiałem z nim [Lewisem] jeszcze, ale podejdę do niego i go przeproszę, skoro tak to odebrał. Nie mam z nim żadnego problemu, a jedynie wielki szacunek. Nie, nie uważam [że potrafi jeździć tylko z przodu]. Nie chodzi nawet o to, czy tak myślę lub nie, bo po prostu są fakty, które pokazują, że jest inaczej. Powiedziałem tak w ogniu walki, ale to nie jest prawda. Fakty pokazują, że jest inaczej, a ja mam do niego duży szacunek.

- Na pewno będę zachowywał większą ciszę w trakcie wyścigu. W naszym sporcie komunikaty są transmitowane, chociaż powinno być trochę prywatności w rozmowach z zespołem. Będę więc cichy i nie będę częścią show, którego nie chcę być. 

- Nie sądzę - dodał, pytany o to, czy radio powinno być częścią transmisji. - Jak mówiłem, to jedyny taki sport. W piłce czy w tenisie ma się swoje momenty prywatności ze swoim zespołem. Wiem, że to część widowiska. Pokazuje się głównie te ostrzejsze rzeczy, bo sport potrzebuje, by dodać trochę pikanterii do wyścigu.

- Nigdy nie transmitują jednak czegoś w stylu "przestaw dyferencjał na pozycję nr 5", bo to nie jest interesujące, choć rozmawiamy o tym co okrążenie. By uniknąć takich [niechcianych] rzeczy, trzeba po prostu zawsze zachowywać ciszę.