Coraz więcej wskazuje na to, że karne zawieszenie Estebana Ocona na GP Kanady nie było tylko wymysłem mediów. Zdaniem L'Equipe zespół sprawdził, czy jest to możliwe, ale ostatecznie na przeszkodzie stanęły kwestie prawne i niechęć do odniesienia wizerunkowej porażki.

Tuż po GP Monako, w którym obaj kierowcy Alpine zderzyli się z winy Ocona, w paru dużych serwisach pojawiły się spekulacje o możliwej zmianie w składzie na rundę w Montrealu. Choć mogło wydawać się, że to jedynie nadinterpretacja rzuconych na gorąco słów Bruno Famina, a sam ruch byłby brutalny i sportowo niekorzystny, to temat żył przez kilka dobrych dni.

Sprawa wyjaśniła się, gdy Esteban wydał mocne oświadczenie i odniósł się do startu w Kanadzie. Nie był to natomiast koniec komunikatów, gdyż niedługo później potwierdzono jego odejście z ekipy po sezonie 2024, a następnie oddanie bolidu Jackowi Doohanowi na pierwszy trening w Montrealu.

Choć Alpine zaprzecza, że chciało w ten sposób ukarać zawodnika, to oczywiste jest, że informowanie o tym wszystkim teraz nie stawia go w korzystnym świetle. Nie brakuje zresztą głosów o tym, że kolizja z Monako sprawiła, iż klamka ws. sezonu 2025 zapadła, nawet jeśli rozstanie było spodziewane czy zakładane. 

Trudniej natomiast uzasadnić występ Australijczyka w FP1. Circuit Gilles Villeneuve to rzadko używany obiekt z krwiożerczymi ścianami, który wymaga od kierowców zbudowania pewności. Opuszczenie treningu w Kanadzie nie jest czymś, czego Formuła 1 nie widziała, ale działo się to np. ze względów narodowościowych, gdy do Williamsa wskoczył Nicholas Latifi, a więc lokalny faworyt.

Zespół próbował bronić się klasycznym zaprzeczeniem, a ponadto pojawiły się też sugestie, że kara przesunięcia o 5 miejsc i tak rujnuje już wyścig Estebana. Ostatecznie to, czy Ocon jest w jakiś sposób ukarany przez ekipę, ma mniejsze znaczenie. Wygląda bowiem na to, iż naprawdę mogło go spotkać coś poważniejszego, a więc wspomniane zawieszenie.

Zdaniem francuskiego L'Equipe cała ta historia, podawana nawet przez takie media jak Sky, była prawdziwa, aczkolwiek na drodze do wprowadzenia planu w życie stanęły kwestie prawne. Taka interpretacja istniała już po ostatnim wyścigu, kiedy to wyraźnie podkreślano, że nie wiadomo, czy kontrakt kierowcy nie okaże się za mocny.

- Zamiary szefostwa były jasne - napisano w artykule L'Equipe. - Chciano zawiesić Ocona na GP Kanady (9 czerwca) i zastąpić go 21-letnim kierowcą rezerwowym, Jackiem Doohanem. Decyzja ta musiałaby być jednak zatwierdzona przez prawników zespołu. Nie było wątpliwości, nawet jeśli nie jest to porównywalne, że sprawa skończyłaby się komplikacjami prawnymi, jak w przypadku Oscara Piastriego latem 2022 roku.

- Esteban Ocon ostatecznie wystąpi w GP Kanady w najbliższą niedzielę. Zrozumiano, dzięki nowemu działowi prawnemu, że zawieszenie byłoby zbyt ryzykowne. Kierowca mógłby pojawić się w Montrealu z prawnikiem, zaznaczając zabronienie wykonywania pracy i domagając się zezwolenia na to, aby mógł się ścigać. 

Niechęć do ryzyka, mając w pamięci wydarzenia z sezonu 2022, da się łatwo wytłumaczyć konsekwencjami wizerunkowymi. Alpine zostało wtedy ośmieszone i poniosło niemałe koszty (0,5 mln funtów). Gdyby więc wątek ten zakończył się drugą tego typu porażką w ciągu mniej niż dwóch lat, byłaby to gigantyczna wpadka, ponownie na własne życzenie.

Co dalej z Oconem w F1?

Ogłaszając rozstanie z Alpine, zawodnik przekazał, że o jego przyszłości dowiemy się wkrótce. Brzmiało to tak, jakby nowe miejsce pracy mogło być już odnalezione lub przynajmniej sprawy szły w dobrym kierunku.

Ocon nie jest typowany do pożegnania się z F1. Nazywa się go tzw. opcją nr 2 dla Saubera/Audi. Niemcy mogliby skierować swoją uwagę na niego, gdyby Carlos Sainz postanowił wybrać inny zespół. Poza tym spekulowano również o Williamsie, a za najbardziej realne rozwiązanie uznawano Haasa.

Francuz jest ponadto ciągle związany z Mercedesem, co podkreślał nawet w tym roku. Te wypowiedzi miały się nie podobać szefostwu stajni z Enstone, szczególnie że 27-latek wydawał się zgłaszać pewne aspiracje do próby awansowania na miejsce, które za kilka miesięcy zwolni Lewis Hamilton.

Dziś wygląda na to, że nie czeka go tak spektakularny skok, a raczej pozostanie w drugiej połówce tabeli. Esteban nie jest wymieniany jako potencjalny kolega zespołowy George'a Russella, ale nadal może się cieszyć wsparciem wielkiej ekipy.

Taki stan rzeczy potwierdził rzecznik Mercedesa, cytowany przez The Mirror: - Gwen Lagrue, który dowodzi naszym programem juniorskim, będzie kontynuował działania menedżerskie wokół Estebana. On będzie więc ciągle wspierany przez Mercedesa. Popracujemy wspólnie, aby zabezpieczyć możliwie jak najlepszą okazję na następną fazę jego kariery.