Mattia Binotto pochwalił kierowców Ferrari za ich podejście do kwestii poleceń zespołowych w trakcie Grand Prix Miasta Meksyk.
W drugiej fazie wyścigu na torze im. braci Rodriguez inżynierowie Scuderii poprosili znajdującego się z przodu Charlesa Leclerca o oddanie piątej pozycji swojemu zespołowemu koledze, który dysponował świeższym kompletem opon.
Początkowo Monakijczyk wstrzymywał się z przepuszczeniem Carlosa Sainza, lecz po minięciu jednego z dublowanych kierowców zastosował się do instrukcji przekazywanych przez ekipę. Gra toczyła się wówczas potencjalnie o czwarte miejsce, które przez niemalże cały czas trwania rywalizacji okupował znakomicie dysponowany Pierre Gasly.
W ostatecznym rozrachunku Sainz nie zdołał jednak dogonić Francuza, a przed flagą w szachownicę oddał pozycję Leclercowi, wracając do kolejności sprzed zamiany miejsc.
Zajęcie 5. i 6. lokaty w Meksyku pozwoliło Ferrari przeskoczyć McLarena w walce o trzecie miejsce wśród konstruktorów. Świetny wynik kierowców zespołu z Maranello i podwójny finisz w czołowej dziesiątce na Autodromo Hermanos Rodriguez oznacza, że przewaga Scuderii nad stajnią z Woking na cztery Grand Prix przed końcem sezonu wynosi 13,5 punktu.
Po zakończeniu niedzielnych zmagań Mattia Binotto przyznał, że wykorzystanie poleceń zespołowych było omawiane przez jego zespół na odprawie przed startem wyścigu, a obaj kierowcy włoskiej ekipy zasługują na pochwały ze względu na ich odpowiedzialne podejście do team orders.
- Był to scenariusz, który omawialiśmy dziś rano [w niedzielę] podczas naszego tradycyjnego spotkania strategicznego.
- Wiedzieliśmy o tym na pewnym etapie wyścigu, być może dlatego, że opracowaliśmy inną strategię między naszymi dwoma kierowcami - jeden z nich zjechał wcześniej na pit stop i pod koniec wyścigu zaczął mieć problemy z oponami, natomiast drugi pozostał na torze dłużej - tłumaczył cytowany przez RaceFans szef Ferrari, który podczas minionego weekendu kontrolował pracę zespołu z fabryki w Maranello.
- Wiedzieliśmy, że może to być dla nas okazja na dogonienie kierowcy przed nami, którym był Gasly. Jednak wszystko znajdowało się tylko na papierze i powiedzieliśmy sobie, że robiąc to, zapewnimy przewagę jednemu z dwóch kierowców. Zatrzymaliśmy się więc z zamiarem dogonienia Gasly'ego, a następnie zamieniliśmy się pozycjami. Myślę, że to znak dobrego ducha zespołowego.
- Dzięki współpracy obu kierowców sposób zarządzania tą sytuacją był wspaniały. Nie jest to łatwe, gdy znajdujesz się sześć, siedem sekund z przodu i musisz znacząco zwolnić, aby ponownie się zamienić i przywrócić [wcześniejszą] kolejność. Najlepsze jest to, że obaj kierowcy rozumieją taką sytuację - kontynuował.
- Próbowaliśmy wszystkiego co w naszej mocy, aby dogonić Gasly'ego, ale gdy zorientowaliśmy się, że nie jest to możliwe, po prostu utrzymaliśmy wcześniejsze pozycje.
Zadowoleni z postawy zespołu byli także kierowcy, którzy nie mieli problemu z tym, w jaki sposób zarządzano nimi w trakcie niedzielnej rywalizacji.
- Mój pierwszy stint na średnich oponach był mocny i miałem bardzo konkurencyjne tempo. Zjechaliśmy dość wcześnie, by naciskać Gasly'ego przed nami, a Carlos pojechał dłużej, by mieć przewagę opon i gonić go pod koniec wyścigu. Zamieniliśmy się, ale niestety żaden z nas nie był w stanie go złapać.
- Jego tempo było małą niespodzianką. Ja natomiast miałem problemy na twardej mieszance, ale i tak był to dobry dzień oraz przykład atmosfery w naszym zespole - podsumował Charles Leclerc.
- Zrobiliśmy świetną robotę z pit stopami obu samochodów - dodał Carlos Sainz. - W ostatniej fazie wyścigu miałem mocniejsze tempo od Charlesa, więc uważam, że zamiana pozycji była właściwa, by nie podejmować niepotrzebnego ryzyka.
- Gdybyśmy ścigali się ze sobą, szanse na złapanie Gasly'ego byłyby jeszcze mniejsze. W samej końcówce zamieniliśmy się ponownie, co było cześcią strategii.
- Dowieźliśmy dziś sporo punktów w porównaniu do naszych najbliższych rywali i teraz jesteśmy przed nimi. To w połączeniu z moim mocnym tempem przez cały weekend daje wiele pozytywów po wizycie w Meksyku.