Mattia Binotto opisał, jak z jego perspektywy wyglądały ostatnie nieudane pit stopy jego zespołu.
Po kolejnym wyścigu F1 pewne rzeczy pozostają niezmienne - wygrywa Max Verstappen, a Ferrari popełnia następne błędy, które tym razem dotyczyły nie strategii, a zachowania w boksach, co spotkało się z dużą ilością zasłużonej krytyki.
To, co działo się na Zandvoort wokół Scuderii, komentował między innymi Nico Rosberg, który na antenie Sky mówił, że w legendarnym zespole są potrzebne zmiany, a opony lepiej wymieniają nawet ekipy w Formule 2 albo 3. Były mistrz świata mógł liczyć na odpowiedź od szefa stajni z Maranello, który zdecydowanie nie zgodził się z opiniami Niemca.
- Łatwo jest mówić, gdy jest się na zewnątrz - mówił Binotto. - Ja, podobnie do wszystkich innych, wciąż będę robił swoje pomimo krytyki. Nie zmienimy personelu. Mamy w swoich szeregach naprawdę wspaniałych ludzi, a poza tym uważamy, że najważniejsza jest stabilność oraz pewność, że z każdym dniem i z każdym wyścigiem stajemy się coraz lepsi. Mamy świetnych ludzi, jesteśmy świetnym zespołem - nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Każdej ekipie potrzeba było lat doświadczenia, aby wejść na szczyt i z nami nie jest inaczej.
Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że stawanie się lepszymi nie do końca wiceliderom klasyfikacji generalnej konstruktorów wychodzi, czego dobitnym przykładem były oba zjazdy Carlosa Sainza. Pierwszy był reakcją na wyjście z garażu mechaników Mercedesa, co pozwalało sądzić, że zespół Toto Wolffa zamierza wykonać podcięcie.
I o ile sam zamysł był dobry, to wykonanie lepiej przemilczeć. Pit stop trwał niewyobrażalnie długo, czego powodem było nieprzygotowanie na czas świeżych opon, które miały trafić na koła samochodu nr 55. Jak opowiedział Binotto, winę w tej sytuacji ponosi zbyt późne podjęcie decyzji i niepozostawienie załodze wystarczająco czasu, aby mogła poprawnie przygotować się do wizyty Hiszpana w pit lane.
- Jeśli spojrzymy na dzisiaj, to rzeczywiście wezwanie Carlosa w reakcji na ruchy Lewisa nastąpiło dosyć późno, ale ja, podobnie jak on, ponieważ jest doświadczonym kierowcą, wiem, że takie problemy łatwiej się rozwiązuje, gdy ma się lepsze osiągi. I właśnie o tym powinniśmy dyskutować. W mojej opinii to one miały dzisiaj największe znaczenie.
- W przypadku pierwszego pit stopu Carlosa mieliśmy świadomość, że Mercedes będzie próbował nas podciąć, bo ich mechanicy wyszli już nawet z garażu. Chcieliśmy na to zareagować, a to był najlepszy sposób, żeby zachować pozycję na torze. Kiedy zobaczyliśmy, że Mercedes szykuje się do pit stopu, to od razu wezwaliśmy naszego kierowcę na zmianę ogumienia, ale miało to miejsce, gdy znajdował się na ostatnich zakrętach. Było za późno, żeby mechanicy mogli zdążyć przygotować opony.
- Przygotowując się do wyścigu, zazwyczaj wiemy, kiedy najpóźniej możemy wezwać zawodnika do boksu, aby załoga byla gotowi, ale tutaj chodziło o zachowanie pozycji. Była to zbyt późna decyzja, podjęta po ocenie dokonanej na bieżąco podczas wyścigu.
Drugi zjazd Sainza również zakończył się niemałą katastrofą, bowiem gdy już zmiana opon poszła w porządku, to problemy musiały wystąpić gdzie indziej, choć jak tłumaczył kierowca, a później robił to dodatkowo jego przełożony, wina nie do końca leży po stronie Ferrari, a bardziej pecha. Poprawki na to nie wzięli na ich nieszczęście sędziowie i obdarzyli Carlosa karą 5 sekund, która spowodowała, że mimo ukończenia rywalizacji na 5. miejscu sklasyfikowany został dopiero na 8. lokacie.
- Jeśli chodzi o drugi pit stop, przy którym nieostrożnie wypuściliśmy Carlosa, za co dostaliśmy 5 sekund kary, która dużo go kosztowała, to uważam, że decyzja sędziów była bardzo ostra. Gdy zjechaliśmy, minął nas McLaren, a my przytrzymaliśmy Carlosa na stanowisku, ponieważ wtedy nie można było bezpiecznie go wypuścić.
- Czekaliśmy, aż zrobi się przestrzeń. W końcu tak się stało, gdy jechało Alpine, ale kiedy Carlos ruszył, musiał od razu zahamować, niemalże zatrzymać się, ponieważ mechanicy McLarena wciąż chodzili wokół samochodu. Wówczas zadziałał anti-stall, straciliśmy czas i wypuszczenie wyglądało na późne. Było natomiast bezpieczne, zachowanie Carlosa także, stąd uważam, że decyzja sędziów była wyjątkowo ostra - zakończył Włoch.