Mattia Binotto po zakończeniu wyścigu dość krytycznie wypowiedział się na temat działań sędziów, którzy w jego opinii wykazali się dzisiaj sporą niespójnością.  

Tegoroczna edycja Grand Prix Japonii bezapelacyjnie zostanie zapamiętana w środowisku F1 na długie lata, jednakże nie z powodu fantastycznych pojedynków, a wielu pobocznych wątków, które wywołały bardzo dużo kontrowersji podczas niedzielnego ścigania. 

Jednym ze spornych tematów okazała się kwestia punktacji, gdyż z uwagi na fakt, że kierowcy nie przebyli dzisiaj pełnego dystansu, wszyscy byli wręcz przekonani, iż wyścig zostanie rozliczony w formie zmniejszonych punktów, co jest następstwem wydarzeń z zeszłorocznego Grand Prix Belgii.

Jak się jednak okazało, zapis regulaminu stwierdza, że przyznanie częściowych punktów ma miejsce tylko i wyłącznie wtedy, gdy dane GP zostanie przerwane bez możliwości wznowienia rywalizacji. 

To z kolei z automatu zrodziło wiele wątpliwości względem tej reguły, gdyż w oparciu o tę zasadę wystarczy przejechać minimalną liczbę kółek - bez pokonywania 75% dystansu - aby pierwsza dziesiątka najlepszych zawodników otrzymała na swoje konta pełny zakres punktów. 

Tym samym po sporym zamieszeniu i zdegradowaniu Charlesa Leclerca na trzecie miejsce Max Verstappen mógł dziś świętować zdobycie drugiej mistrzowskiej korony z rzędu.

Pod lupą szefa Ferrari znaleźli się w niedzielę natomiast arbitrzy z ramienia FIA, którzy w jego opinii bardzo szybko zdecydowali się podjąć werdykt w sprawie, która zadecydowała o losach mistrzowskiego tytułu.

- W Singapurze sędziowie potrzebowali wielu okrążeń, żeby podjąć jakieś działania, które i tak zostały zakończone dopiero po wyścigu, gdy porozmawiali z kierowcami. Dzięki temu mogli podjąć ostateczną decyzję, która od początku była wręcz banalna. Dziś ocena sytuacji zajęła im dosłownie kilka sekund - przyznał pryncypał stajni z Maranello w odniesieniu do sytuacji z Sergio Perezem z poprzedniego weekendu. 

- Jestem bardzo zaskoczony tak różnym podejściem między Singapurem a Japonią, zwłaszcza że obie rundy dzieli zaledwie kilka dni. Musimy dokładnie przeanalizować, jak poprawić ten system, gdyż obecne kierownictwo nie radzi sobie z tym dobrze. Przez takie działania możemy utracić wiarygodność tego sportu.

- Czy decyzja o przyznaniu kary była słuszna? Naszym zdaniem Charles nie zyskał żadnej przewagi. Był cały czas z przodu i utrzymywał lukę, która po ścięciu zakrętu nie zwiększyła się, więc to kwestia sporna. Sędziowie zdecydowali jednak inaczej, więc to akceptujemy. 

- Jeżeli otrzymujemy natychmiastowe decyzje, które są oczywiste i takie powinny zresztą być, to co najmniej 5-sekundowa kara w Singapurze powinna zostać nałożona w trybie natychmiastowym. Dzięki temu moglibyśmy zupełnie inaczej zarządzać wyścigiem w tamtym momencie, co oczywiście mogłoby przełożyć się na potencjalne zwycięstwo. Jestem więc sfrustrowany i rozczarowany takim podejściem. 

Komisja sędziowska w oficjalnym dokumencie uzasadniła swój werdykt faktem, iż Leclerc dzięki ścięciu zakrętu uzyskał kluczową dla tego pojedynku przewagę. 

- Podjęta decyzja uwzględnia liczne odprawy kierowców, na których dyrektorzy wyścigów informowali, że przewaga będzie uznawana za zyskaną, jeśli dany kierowca zjedzie z toru i wróci na tę samą pozycję w trakcie obrony - czytamy w uzasadnieniu nałożonej sankcji.