Po zakończeniu GP Francji Mattia Binotto odniósł się do wpadki Charlesa Leclerca, jak i problemu z pedałem gazu, który był początkowo podejrzewany o wywołanie incydentu.

Ferrari było w grze o zwycięstwo w trakcie rywalizacji na Paul Ricard, jednak tym razem szansa została zaprzepaszczona przez jadącego na prowadzeniu Monakijczyka, który wypadł z trasy w zakręcie nr 11.

Z powodu komunikatu radiowego, który został puszczony w trakcie transmisji, zakładano, że być może doszło do ponownej usterki prawego pedału, który w trakcie GP Austrii nie wracał do pozycji zerowej, co sprawiało, że kierowca miał nieco luźniejszą i niepewną tylną oś w zakrętach.

W teorii brzmiało to wiarygodnie, ponieważ niechciane podbicie obrotów w fazie redukowania prędkości podczas pokonywania długiego łuku jak najbardziej może doprowadzić do utraty kontroli. Jeszcze w trakcie wyścigu okazało się jednak, że sytuacja z dziś nie była powiązana z tą sprzed dwóch tygodni, a sam zawodnik przyznał się do błędu.

Podczas rozmów z mediami po zakończeniu GP Francji Mattia Binotto był pytany o oba te zajścia, przyznając, że poprzednia usterka została bardzo szybko opanowana.

- Nie, tu nie było problemu z gazem - zaczął szef Scuderii. - To też nie ma nic wspólnego z GP Austrii. To, co się stało, jest po prostu błędem Charlesa, ale ta pomyłka nie odbiera tego, jak dobrym i fantastycznym kierowcą jest. Po prostu popełnił błąd.

- Natomiast to, co słyszeliście przez radio, dotyczyło cofania i wyjechania z bariery. Nie będę wchodził w szczegóły, ale jest pewna procedura... Nacisnął na gaz, ale nie wyczuł obrotów. Nie był to jednak żaden problem.

- Normalnie nie rozmawiamy o takich sytuacjach, ale to akurat bardzo proste - mówił na temat problemów ze Spielbergu. - Odpowiedzialny był jeden amortyzator, który był bardzo lepki. I tyle, nic więcej. Od razu wprowadziliśmy rozwiązanie, które pozwoli uniknąć powtórki. 

Włoch został również poproszony o odniesienie się do bardzo niekorzystnie wyglądającej klasyfikacji kierowców, która układa się jeszcze gorzej dla Ferrari po kolejnych 25 punktach Maxa Verstappena, jak i błędów, jakie jego podopieczny popełnia co jakiś czas.

- Powiedziałem Charlesowi, że sytuacja jest bardziej skomplikowana, ale nie jest niemożliwa. Jeśli ostatecznie wygramy w takich okolicznościach, po prostu będziemy się z tego bardziej cieszyć. Musimy więc utrzymywać skupienie.

- Ostatnie wyścigi pokazały, że mamy potencjał, choć nie wszystkie przełożyły się na świetne wyniki. Nie ma jednak żadnych powodów, dla których to [dobra forma] nie miałoby się powtórzyć w kolejnych 10 wyścigach. Mamy potencjał i fantastycznych kierowców, więc jestem nastawiony pozytywnie. 

- Taka ocena nie jest zbyt fair - odniósł się do podatności na regularne pomyłki Leclerca. - Jechał na limicie, a to może się zdarzyć w takiej sytuacji. Poświęcimy czas, by omówić to z nim, ale w tej chwili nie ma powodów, by go obwiniać. Zawsze widzieliśmy, jak dobrze i mocno Charles reaguje na swoje błędy. Przyjedzie na Węgry silniejszy i głodny.