Szef Ferrari wytłumaczył zastosowane w Arabii Saudyjskiej ustawienia, które sprawiły, że oba F1-75 miały problemy z prędkością na prostych. Kierowcy skomentowali natomiast niedzielną rywalizację.
Za nami druga runda sezonu 2022 i kolejna odsłona jakże fascynującej walki pomiędzy Red Bullem i Ferrari. Zarówno RB18, jak i F1-75 to fantastyczne maszyny, jednak jak wszystko posiadające swoje odrębne charakterystyki, co zostało uwypuklone podczas wyścigu na torze ulicznym w Dżuddzie.
Wyraźnie widać, że bolid z Milton Keynes jest szybszy na prostych od konkurenta z Maranello, na co wpływ miały też - a może nawet głównie - ustawienia wykorzystane przez włoską ekipę, które prawdopodobnie kosztowały ją ostateczny triumf pod arabskim i pełnym fajerwerków niebem.
Wybór setupu nastawionego bardziej na zakręty niż proste odcinki wyjaśnił szef Scuderii, Mattia Binotto, uradowany fenomenalną formą i wynikami swojej drużyny, nawet pomimo utraty zwycięstwa.
- To nie był dobry, ale świetny wyścig - rozpoczął szczęśliwy Binotto, rozmawiając ze Sky. - Tego oczekujemy. Jeśli chodzi o nas - konkurencyjność i bycie w walce to były nasze cele na początek sezonu. Możemy być zadowoleni. Dwa wyścigi, 88 możliwych punktów, a my zdobyliśmy 78. Myślę więc, że można to tylko określić dobrym startem sezonu.
- Red Bull ma mnóstwo prędkości na prostych. Oni postąpili tak [z ustawieniami], a my zrobiliśmy inaczej, wybierając zakręty. Będzie różnie na różnych torach. Jestem pewien, że to będzie świetna walka.
- Myślę, że to po prostu wybór, jakiego dokonuje się z wyścigu na wyścig. Max zaczął z dużym dociskiem w piątek, ale obniżał go wraz z rozwojem weekendu. My zdecydowaliśmy się na duży docisk, by zabezpieczyć opony przed degradacją. Red Bull nie miał z nią problemów i to wykorzystał.
W wypowiedziach Włocha nie mogło też zabraknąć miejsca na chwalenie rywali i przyznawanie im pozycji faworyta. Nie da się jednak nie dodać, iż osiągane przez Ferrari rezultaty są naprawę świetne, a balonik ekscytacji może w spokoju rosnąć dalej.
- Oczekuję kolejnej dobrej i twardej walki. Red Bull jest bardzo szybki. Jest najmocniejszy, bo to mistrzowie. Powiedziałbym, że nadal jest faworytem, a my staramy się ze wszystkich sił. W wyścigach może dziać się wiele, co było widoczne dzisiaj z VSC i SC. Ważne jest, byśmy byli konkurencyjni - zakończył.
Rywalizację z Maxem Verstappenem i nieosiągalną dziś dla Ferrari prędkością maksymalną samochodów Czerwonych Byków skomentował także Charles Leclerc. Chwalił on pracę wykonywaną przez swój team i nowe regulacje techniczne, które pozwoliły na ściganie na takim poziomie i intensywności.
- Nowe przepisy zdecydowanie działają. Starałem się zrobić, co tylko mogłem. Byłem świadomy, że moją największą słabością jest prędkość na prostych w porównaniu do Red Bulla. Oni byli niewiarygodnie szybcy na prostych.
- Po raz kolejny Max próbował mnie wyprzedzić, a ja starałem się mieć DRS. Za pierwszym razem to zadziałało, ale za drugim razem [Max] zrozumiał to i zahamował wcześniej, przez co zrobił się swego rodzaju bałagan. Uważam, że to było jak najbardziej fair. Lubię takie ściganie. Było znacznie łatwiej jechać za kimś, niż początkowo myślałem, co jest dobre.
Lider klasyfikacji generalnej odniósł się też do tego, co on i jego zespół mogli zrobić lepiej, lecz wskazanie takich elementów przyszło mu z trudem, w przeciwieństwie do znalezienia efektów rozwoju słynnej stajni.
- Dzisiaj nie było łatwo. Przyjrzę się jeszcze temu wyścigowi, ale nie uważam, żebym mógł zrobić dużo więcej. Była jedna okazja, którą przeoczyliśmy w pierwszym zakręcie przy żółtej fladze i nie użyliśmy DRS’u. Na końcu prostej mogłem być co najmniej obok Maxa.
- Ale poza tym jako zespół zrobiliśmy absolutnie wszystko - strategię, pit stopy, tamto wezwanie [do boksu] z Checo. Jako zespół pracujemy naprawdę dobrze. Jedyną rzeczą, którą mogliśmy jeszcze zrobić, było ustawienie w samochodach niższego docisku. Rozwój będzie w tym roku kluczowy i musimy cisnąć do maksimum - zapowiedział Monakijczyk.
Carlos Sainz zaś, mimo kolejnego podium, znów wcale nie był zadowolony ze swojego osiągnięcia. Optymizmem napawa natomiast jego coraz większa pewność w nowym aucie i zapał do dalszej pracy oraz rozwoju, które - jak powiedział jego kolega - będą w tym roku niezwykle istotne.
- Start był dobry. Prawidłowo ruszyłem, ale potem mieliśmy sytuację ze ścianą, Charlesem i Checo. Przez to zrobiło się lekko dramatycznie i byłem zmuszony oddać miejsce Verstappenowi, bo byłem zakleszczony.
- Od tamtego momentu wszystko szło dobrze. Coraz bardziej zadomawiam się w bolidzie. Rzecz jasna dalej jestem wolniejszy w zakrętach w porównaniu do zeszłego roku. Przede mną dużo pracy, ale to był krok w dobrym kierunku.
- Sądzę, że to balans daje Red Bullowi przewagę w kwestii prędkości na prostych. Musimy znaleźć dodatkowe kilometry na godzinę, ponieważ gdy dochodzi do ścigania z nimi, jest naprawdę trudno. Ich walka z Charlesem pokazała, że wykonali kawał dobrej roboty, a my mamy jeszcze sporo do zrobienia - podsumował Chilli.