Gdy podpisywał kontrakt z Ferrari, mówiło się, że popełnia błąd. Skazywano go na pożarcie przez piekielnie szybkiego i dobrze zapoznanego z bolidem Charlesa Leclerca. Wszystko miało pójść nie tak. Tymczasem po ostatnim wyścigu sezonu 2021 Carlos Sainz plasuje się w tabeli jako „best of the rest”. Jeszcze jakieś uwagi?

Carlos Sainz - bohater z cienia; Podsumowanie sezonu F1 2021, Carlos Sainz, Ferrari, parcfer.me

Klasyfikacja generalna: 5. miejsce

Punkty: 164.5

Najlepszy wynik: P2 (Monako)

Kwalifikacje: 9-13

Wyścigi: 8-14

DNF: brak

Nasza ocena: 7.56 (P5)

Carlos Sainz - bohater z cienia; Podsumowanie sezonu F1 2021, Carlos Sainz, Ferrari, parcfer.me

Lepsze jest wrogiem dobrego?

Zanim jednak przejdziemy do podsumowania sezonu w wykonaniu Hiszpana, należy cofnąć się nieco wstecz. A dokładniej do 14 maja 2020 roku. Wtedy Formuła 1 dopiero budziła się po pandemicznej pauzie, ale na rynku kierowców panowało wielkie zamieszanie. Dwa dni wcześniej Scuderia Ferrari ogłosiła rozstanie z Sebastianem Vettelem, a tamtego dnia Mattia Binotto z dumą obwieścił, że od sezonu 2021 czerwone barwy przywdzieje Carlos Sainz.

Wcześniej zaliczył on rewelacyjny rok z McLarenem, podczas którego udało mu się nie tylko zostać mistrzem Formuły 1.5, ale przy okazji pokonać w generalce obu kierowców mających na koncie po pół sezonu w kokpicie Red Bulla. Jednakże podczas swojej wówczas pięcioletniej kariery syn legendarnego mistrza rajdowego zdołał raptem raz stanąć na podium, przy czym ani razu na jego najwyższym stopniu.

Decyzja Mattii dla niektórych mogła wydawać się przedwczesną i chybioną. W końcu wybory dokonywane przez Włocha były wtedy niezbyt dobrze oceniane, a sam Sainz był dotychczas kojarzony z wypychaniem go z zespołów, chociażby z Renault, co widowiskowo ukazał Netflix w pierwszym sezonie Drive to Survive.

Poza tym cała operacja ściągnięcia Sainza do Maranello rozgrywała się jeszcze przed rozpoczęciem opóźnionej przez lockdowny kampanii. Równie dobrze rok 2019 mógł okazać się jedynie pojedynczym wystrzałem, a nie objawem długotrwałej, wysokiej formy.

Z drugiej strony przejście do Scuderii wiązało się również z dużym ryzykiem dla samego Carlosa. W końcu w McLarenie widać było znaczącą poprawę względem poprzednich lat, a aspiracje do powrotu na szczyt zdawały się nie być wyłącznie pięknymi słówkami. Przy okazji miał do dyspozycji oswojony już bolid, u boku lubianego team-mate’a, a nad sobą przychylne szefostwo. Czego chcieć więc więcej?

Carlos Sainz - bohater z cienia; Podsumowanie sezonu F1 2021, Carlos Sainz, Ferrari, parcfer.me

Nigdy nie jest zły czas, aby przyjść do Ferrari

Takimi słowami podwładny Binotto odpowiadał dziennikarzom, gdy ci obserwując, jak fatalnie spisuje się Scuderia w sezonie 2020, kwestionowali poprawność jego decyzji, szczególnie porównując SF1000 z MCL35. I w tamtym momencie trudno było się im dziwić, a podejście Carlosa można było tłumaczyć albo chorym wręcz optymizmem, albo niewyobrażalnie wielką uprzejmością.

Potem jednak przyszedł sezon, weryfikacja przypuszczeń z rzeczywistością, spotkanie z prawdą. Ferrari znów miało okazać się wielkim przegranym, wraz z Sainzem. Tutaj jednak pojawiła się niespodzianka, i to z obu stron. Dobrze pokazują ją suche fakty, podkreślające, jak dobry był to rok w wykonaniu zawodnika z numerem 55. Na wspomnienie o tym nie może zabraknąć miejsca.

Po pierwsze primo, jako jedyny kierowca w stawce ukończył wszystkie 22 wyścigi, z czego tylko dwa poza punktami. Były to zawody w Portugalii, w której zawiodła strategia, oraz na Paul Ricard, gdzie tempo Ferrari zwyczajnie wyparowało. Na pierwszy rzut oka to nic wielkiego, ale gdy przypomnimy sobie, że Valtteri Bottas finiszował poza top 10 o jeden raz więcej, to chyba nie ma więcej pytań.

Carlos zgromadził w ten sposób tyle punktów, że gdybyśmy mieli w tym roku jeszcze jeden wyścig, to miałby matematyczne szanse na prześcignięcie w klasyfikacji generalnej Sergio Pereza.

Carlos Sainz - bohater z cienia; Podsumowanie sezonu F1 2021, Carlos Sainz, Ferrari, parcfer.me

Oczywiście, to wyłącznie gdybanie, a w końcu do takiej sytuacji doprowadziła w dużej mierze awaria Checo w Abu Zabi, ale czyż to właśnie nie jest pokazanie, jak poprzez opanowanie, systematyczność i zawsze bycie tam, gdzie być się powinno, Sainz nie pozwolił odjechać czołówce w tabeli? Kłaniają się więc słowa Michaela Schumachera – „first you have to finish”.

Po drugie primo, do gabloty dołożył kolejne cztery puchary. Znów, cztery pudła – niby nic szczególnego. Ale tyle samo podiów zaliczył Lando Norris, o którym mówiło się jako najlepszym kierowcy w tym sezonie obok Verstappena, co raczej nie pojawiało się w kontekście smooth operatora. A żeby sytuację nakreślić jeszcze lepiej – zaledwie na jednym podium więcej gościł Perez. Leclerc zaś kosztował szampana aż trzy razy mniej, ale o Monakijczyku za chwilę.

Jedni powiedzą pół żartem, że Carlos ma więcej trzecich miejsc w tym sezonie niż sam Max. Drudzy, nawiązując do cytatu Jeremy’ego Clarksona z Top Gear – 140 races out there, no wins. Ba, teraz nie było nawet blisko, jak to miało miejsce rok wcześniej na Monzy. Jednakże trofea to trofea. Ricciardo, który niemal co roku był łączony z włoską ekipą, w McLarenie zdobył tylko jedno.

Po trzecie primo ultimo, Sainz pokonał w tym samym samochodzie Charlesa Leclerca. A ten fakt zasługuje aż na kolejny akapit.

Carlos Sainz - bohater z cienia; Podsumowanie sezonu F1 2021, Carlos Sainz, Ferrari, parcfer.me

Praca kontra talent

Nie jest żadnym odkryciem ani kontrowersją, że mistrz F2 z 2017 roku to rewelacyjny i szalenie utalentowany kierowca, prezentujący się świetnie zarówno na jednym okrążeniu, jak i podczas walki koło w koło na pełnym dystansie wyścigu. Wydawało się, że w debiutanckim sezonie z koniem stającym dęba na piersi Sainz nie ma szans pokonać młodszego kolegi.

I tu kolejna niespodzianka – pokonał. Szczęściem czy nie, pokonał. W końcu czy ktoś kazał się Leclercowi rozbijać w kwalach w Monako czy zostawać dłużej na slickach w Rosji? A nawet pomimo tego, bezustannie z tyłu głowy kołacze powiedzenie „szczęście sprzyja lepszym”.

Bardziej dopasowane będą chyba jednak słowa „szczęście sprzyja pracowitym”. Carlos to bez wątpienia utalentowany kierowca, ale też taki, który włożył i wkłada w swoją profesję mnóstwo zaangażowania w odpowiednie przygotowanie, dzięki czemu otrzymaliśmy kierowcę silnego psychicznie i fantastycznego pod względem technicznym.

Najistotniejsza robota została przez niego wykonana na początku sezonu, gdy zapoznawał się dopiero z SF21. Pomijając kilka wpadek podczas treningów czy kwalifikacji, które były spowodowane brakiem zaufania zwłaszcza wobec zachowania tylnej osi bolidu, stosunkowo szybko zadomowił się w jego kopicie i był w stanie pokonywać Charlesa nawet w czasówkach, czego dokonał aż dziewięciokrotnie.

Carlos Sainz - bohater z cienia; Podsumowanie sezonu F1 2021, Carlos Sainz, Ferrari, parcfer.me

W wyścigach, wiadomo, bywało różnie – na podium był o trzy razy więcej od kolegi, ale ogólnie przegrał 14-8. Jedno jest natomiast pewne – punktowo królowa nauk nie kłamie i trudno ją oszukać (chociaż wieszcz Bartosz spróbował). Dzięki niej można być cichym bohaterem bez peleryny, a do takich zdecydowanie zalicza się Sainz – momentami niezauważalny, ale zabójczo skuteczny.

Zbawienie/problem

Różnice w tempie pomiędzy oboma panami były doprawdy niewielkie. To tylko podkreśla jakość usług świadczonych przez wielbiciela jamón serrano, a dodatkowo pokazuje, jakiego nosa miał Binotto przy wyborze partnera dla gwiazdy z Monte Carlo. Dla Ferrari to jednak sytuacja dwojaka. Dlaczego?

Otóż mając tak równy i mocny skład, prawdopodobnie najlepszy w całej stawce, mogą w przyszłym roku, o ile tylko zespół dostarczy odpowiedni sprzęt, powalczyć o tytuł konstruktorów. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, iż przy odpowiednim ułożeniu Marsa względem Saturna Carlos ma szansę na mistrzowski tytuł, który okolicznościami mógłby przypominać triumf Kimiego z roku 2007, a do postawienia takiej tezy zmusza mnie właśnie postawa Hiszpana z tego sezonu.

To stwarza jednak problem, na wystąpienie którego przed sezonem postawiłoby niewielu – kto w tym duecie zagra pierwsze skrzypce, a kto będzie musiał zadowolić się rolą akompaniatora? Oczywiście z tyłu sali dobiega pytanie: a czy w ogóle ktoś musi być tą nieszczęsną jedynką?

Carlos Sainz - bohater z cienia; Podsumowanie sezonu F1 2021, Carlos Sainz, Ferrari, parcfer.me

Cóż, w zdecydowanej większości przypadków, jeśli w grę wchodzi wysoka stawka – a wielce prawdopodobne, że już w tym roku wejdzie – priorytety to podstawa. A wydawało się, że z nimi akurat nie będzie najmniejszych trudności.

Nie wróżę monakijsko-hiszpańskiej drużynie rzecz jasna takich ekscesów, do jakich dochodziło w sezonie 2016 pomiędzy Hamiltonem a Rosbergiem. Leclerc i Sainz jawią się w moich oczach jako kierowcy bardziej dojrzali, pokorni i zespołowi niż wyżej wspomniana para. Scuderia może jednak zostać przez sytuację zmuszona do postawienia na któregoś z koni podczas wyścigu o mistrzowski laur, a wybór wcale nie będzie tak oczywisty, jak mogło się wydawać w maju 2020.

Ferrari ma poza tym jeszcze jedno, dodatkowe zmartwienie, a będąc ścisłym mają je ichniejsi juniorzy. Zapewne każdy z nich, a młody Schumacher w szczególności, liczył, że lada moment przejmie etat po Carlosie. On jednak nie daje im absolutnie żadnych argumentów za takim rozwojem wypadków.

Jak pokazał Alonso, wiek w tym sporcie nie ma zbyt wielkiego znaczenia, co pozwala przypuszczać, że pobyt 27-letniego Hiszpana w Maranello, ku zawodowi syna legendy, może potrwać dłużej, niż wszyscy zakładaliśmy.

Carlos Sainz - bohater z cienia; Podsumowanie sezonu F1 2021, Carlos Sainz, Ferrari, parcfer.me

Lecz „nie pytaj mnie o jutro, to za tysiąc lat”. Na razie Tifosi mogą się cieszyć, że ich ukochany zespół wraca na właściwe tory, a w jego szeregach znajduje się tak wyśmienity kierowca jak Carlos Sainz. Radość może przerywać jedynie śmiech z wszystkich tych, którzy przed Bahrajnem tworzyli memy z Chilli wyrażającym gorące chęci powrotu do Woking.

Z wszystkich tych, którzy mówili, że nie da rady, że nie udźwignie ciężaru jazdy dla Ferrari i reprezentowania całych Włoch. Z wszystkich tych, którzy twierdzili, że młodszy kolega go upokorzy. Z wszystkich tych, którzy z automatu przypięli mu metkę „no. 2 driver".