Po zakończeniu piątkowych jazd sędziowie musieli przyjrzeć się kilku sprawom. Ostatecznie nie nałożyli jednak żadnej kary sportowej.
Konsekwencje tylko teoretycznie poniósł Carlos Sainz, który otrzymał ostrzeżenie za próbę przytrzymania za sobą Maxa Verstappena. Formalnie jest to najmniejsza kara, ale w rzeczywistości żadna, bowiem nagromadzenie ostrzeżeń nie ma żadnych skutków, przeciwnie niż na przykład zbyt duża liczba reprymend.
Hiszpan tłumaczył, że nie mógł pozwolić sobie na zostanie wyprzedzonym przez inne auto, ponieważ musiał dotrzymać maksymalnego czasu okrążenia. Taki punkt widzenia został przyjęty przez sędziów oraz samego poszkodowanego.
Ostatecznie uznano, że działania kierowcy Ferrari były niepotrzebne jak na kwalifikacje, gdzie nie należy ścigać się ze sobą podczas przygotowań do okrążeń. Zdaniem arbitrów za takie zachowanie w tych okolicznościach należało nałożyć jedynie ostrzeżenie.
Kar uniknęli także wszyscy zawodnicy, którzy dopuścili się wspomnianego już złamania maksymalnego czasu przejazdu między liniami samochodu bezpieczeństwa. W tym gronie znaleźli się Lewis Hamilton, Yuki Tsunoda, Liam Lawson i Oscar Piastri.
Choć incydenty miały być analizowane po czasówce, sędziowie wezwali do siebie tylko Lewisa Hamiltona. Była to nietypowa praktyka, bowiem w poprzednich przypadkach zawodników oczyszczano z zarzutów bez konieczności rozmawiania z nimi. Tym razem stało się inaczej, ponieważ potrzebne były dodatkowe informacje.
Po zapoznaniu się z materiałami stwierdzono, że wszyscy zachowali się odpowiednio i zwolnili zwyczajnie w celu nieprzyblokowania rywali. Nie była to więc niepotrzebnie wolna jazda, nawet jeśli doprowadziła do przekroczenia czasu.
W oficjalnym dokumencie odnotowano jednak, że większość zajść brała się z tego, iż inni kierowcy tworzyli sobie miejsce w końcówce okrążenia. Właśnie to wpłynęło na tych, którzy starali się trzymać delty. Sędziowie postanowili przypomnieć więc, że żaden bolid nie może być prowadzony niepotrzebnie wolno. Sprawa będzie dalej monitorowana.