Rajdowy mistrz świata, Carlos Sainz Senior, nie będzie rywalem Mohammeda Ben Sulayema w nadchodzących wyborach na szefa Międzynarodowej Federacji Samochodowej.
Od paru tygodni sporo mówiło się o tym, że do rywalizacji o fotel szefa FIA może stanąć Carlos Sainz Senior, dwukrotny rajdowy mistrz świata i ojciec obecnego kierowcy F1, Carlosa Sainza Juniora.
Kandydatura Hiszpana spotkała się z ciepłym odzewem fanów, aczkolwiek działania Mohammeda Ben Sulayema sprawiają, że wiele osób po prostu kibicuje zmianie. Jak do tej pory, poza Sainzem, nie pojawił się żaden mocny kandydat, który otwarcie wyraziłby zainteresowanie. Ponieważ El Matador to człowiek szanowany i z sukcesami, wydawał się przynajmniej medialnie dobrą postacią.
Teraz jednak ciągle aktywny zawodnik postanowił zrezygnować z tej walki, a za powód podał swoje sportowe zobowiązania, których nie chciał narażać na niepowodzenie.
- Za pomocą tej wiadomości chciałbym publicznie potwierdzić, że podjąłem finalną decyzję o tym, aby nie wziąć udziału w tegorocznych wyborach w FIA - napisał 63-latek.
- Przez ostatnie miesiące ciężko pracowałem, aby zrozumieć sytuację, jaka panuje w FIA, podobnie jak wymagania i stopień skomplikowania tak ważnego projektu. Po długotrwałym namyśle doszedłem do wniosku, że obecne okoliczności nie są idealne, aby położyć fundamenty pod moją kandydaturę. Poza tym zrozumiałem też, że pełnoprawna kampania wyraźnie wpłynęłaby na moje przygotowania do Dakaru, a ja nie chciałbym osłabiać mojego zaangażowania we współpracę z Fordem i moim zespołem. Te obawy sprawiły, że muszę podejść do tego realistycznie i porzucić starania o rolę w FIA, przynajmniej na razie.
- Pomimo wycofania się z tego wyścigu moja pasja do służby i dowodzenia w świecie motorsportu nie zmieniła się. Ciągle wierzę, że ta organizacja potrzebuje ważnych zmian. Mam szczerą nadzieję, że dojdzie do nich w kolejnych latach. Ściganie i transport to moje życie, więc będę uważnie śledził rozwój tych obszarów w przyszłości. Zawsze będę również wspierał mój sport i starał się być przydatnym, poprawiając warunki poruszania się na całym świecie.
- Finalnie chciałbym szczerze podziękować wam wszystkim za wiadomości wsparcia, zachęcanie mnie i porady, które otrzymałem w ostatnich tygodniach. To wzmocniło moją pewność, aby kontynuować działania i osiągnąć obecne oraz przyszłe cele. Jestem za to prawdziwie wdzięczny.
Choć pomysł Sainza przyjęto dobrze, to jasne jest, że i tak miałby on bardzo trudne zadanie. Zmiana na szczycie Federacji nie wygląda na szczególnie prawdopodobną, gdyż Sulayem posiada poparcie wielu klubów członkowskich FIA (czyli de facto wyborców), a do tego rządzi twardą ręką i ma coraz większą kontrolę nad FIA.
W mediach co kilka tygodni pojawiają się informacje o kolejnych zmianach, które wprowadza Emiratczyk, chcąc ułatwić sobie samowolkę w zarządzaniu organizacją. Jedną z takich zmian było m.in. przesunięcie terminu zgłaszania kandydatur, który wcześniej wynosił 21 dni przed wyborami, a teraz to już 49 dni. Co prawda ta rzecz nie ma bezpośredniego wpływu na Sainza, gdyż wybory zaplanowano na 12 grudnia, aczkolwiek była ona kontrowersyjna ze uwagi na to, że utrudnia życie opozycji.
Większość działań Sulayema to rzeczy, które stoją w sprzeczności z jego obietnicami sprzed czterech lat. Mimo tego to on jest faworytem nadchodzących wyborów, gdyż w tej chwili zwyczajnie nie ma nie tyle mocnego, co żadnego przeciwnika. Co prawda w środowisku mówi się, że potencjalni rywale pracują w tle i ciągle rozważają start, aczkolwiek czeka ich niełatwa przeprawa.
Zachęcające może wydawać się medialne wsparcie, gdyż środowisko np. F1 zapewniłoby raczej wyraźne klepanie po plecach, ale może to nie mieć znaczenia i nie odciągać od wizji pewnej porażki. Zdobycie najważniejszego stołka w FIA wymaga dłuższej kampanii i przekonania poszczególnych związków sportowych, a nie mediów, kibiców czy zespołów. O ile te większe związki, jak brytyjski, odwróciły się popieranej wcześniej od władzy ze względu na moralność, o tyle konieczne byłoby dotarcie do wielu innych, z którymi Sulayem dobrze się dogaduje.