Po tym, jak Carlos Sainz najechał na studzienkę, mechanicy Ferrari musieli dokonać poważnych napraw w jego bolidzie.
Załoga dostała bojowe zadanie w postaci szybkiej wymiany tzw. celi przetrwania, silnika spalinowego, akumulatorów oraz elektroniki sterującej. Te elementy ucierpiały do tego stopnia, iż nie dało się ich uratować.
Tak duże zmiany, szczególnie w obrębie jednostki napędowej, były kłopotliwe ze względu na przepisy, ale nietypowa sytuacja, czyli najechanie na wadliwy, obcy obiekt na trasie, została odnotowana przez delegata technicznego. Sama stajnia z Maranello zwróciła się jednocześnie do sędziów z prośbą o uniknięcie kary z uwagi na ten wyjątkowy przebieg wydarzeń.
Po przeanalizowaniu wniosku na nieszczęście dla Włochów uznano, że Regulamin Sportowy wymaga stosowania zasad tak, jak zostały one zapisane. W związku z tym reprezentanta włoskiego składu czeka kara przesunięcia na starcie.
W uzasadnieniu werdyktu podano, że gdyby arbitrzy mieli możliwość zastosowania derogacji w tej sprawie, w której załagodziłaby ona nietypowe i pechowe okoliczności, to po prostu by tak uczynili. Reguły nie pozwalają im jednak na takie posunięcie.
Liczba miejsc, o jaką cofnięty będzie Hiszpan, nie jest jeszcze potwierdzona. Z powodu bycia na limicie wszystkich części z wyjątkiem wydechu w przypadku wymiany minimum dwóch komponentów kara przekroczy +15 pól, a więc zamieni się na konieczność startu z końca stawki.
Prośba czerwonych skupiła się tylko na akumulatorach, co pozwala zakładać, że możliwe jest "jedynie" +10 pozycji.
Aktualizacja: Na początku FP2 FIA potwierdziła wymianę akumulatorów w bolidzie Sainza, a następnie karę +10.