Wstrząśnięty George Russell skomentował koszmarnie wyglądający wypadek Zhou Guanyu z pierwszego okrążenia oraz wyraził rozczarowanie brakiem możliwości kontynuowania ścigania po czerwonej fladze.
Tak więc stało się - nieprzerwany dotąd w tym sezonie ciąg finiszów w top 5 fenomenalnego młodszego kierowcy Mercedesa zakończył się, choć wcale nie z powodu słabego tempa Brytyjczyka.
Nieukończenie wyścigu na lokacie wartej co najmniej 10 punktów było spowodowane naprawdę groźnie wyglądającą kolizją z udziałem kilku kierowców, w tym Zhou Guanyu, który do góry nogami przejechał całą pułapkę żwirową, by na koniec przed barierami podskoczyć i utknąć pomiędzy oponami oraz metalową siatką, odgradzającą tor od trybun.
Na szczęście Chińczykowi nic się nie stało i już w trakcie wyścigu został on wypuszczony z centrum medycznego, aczkolwiek tuż po samym wydarzeniu wszyscy nie byli pewni, w jakim stanie znajduje się zawodnik Alfy Romeo, którego nie pokazywano przez dłuższy czas.
Zaniepokojony stanem zdrowia tegorocznego debiutanta był m.in. George Russell, który także ucierpiał w wielkiej kraksie, która otworzyła dzisiejsze zmagania. Wysiadł on szybko z samochodu i pognał dowiedzieć się, czy rywal jest cały. 24-latek stwierdził też, że należałoby poprawić otoczenie toru, aby tak kłopotliwe sytuacje nie miały już miejsca.
- To dobrze widzieć, że z Zhou jest wszystko w porządku. To był przerażający wypadek, nie tylko dla niego, ale także dla wszystkich kibiców.
- To było straszne. Po prostu utknął tam i nie mógł nic zrobić. Musimy to przemyśleć, aby nie doprowadzać do sytuacji, w której samochód utyka w tej drobnej szczelinie pomiędzy barierą z opon a metalową siatką. Zwyczajnie tam utknął, nie miał zupełnie jak wyjść.
Podopieczny Toto Wolffa opisał też chaotyczny start ze swojej perspektywy. Nie zabrakło zawodu, spowodowanego brakiem możliwości ponownego wystartowania po czerwonej fladze, na który pozwalał stan samochodu, ale nie porządkowi i FIA. Po tym, jak bolid nr 63 znalazł się na lawecie, jego właścicielowi nie pozostało nic innego niż obejrzenie dalszej części zmagań z garażu Mercedesa.
- Podjęliśmy ryzyko, startując na hardach, ponieważ we wczorajszych kwalifikacjach nie wykonałem wystarczająco dobrej roboty i startowaliśmy niżej, niż powinniśmy. Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo. Zostałem przez wszystkich ściśnięty na starcie, a potem znajdowałem się już w boku Zhou. Mnóstwo różnych emocji.
- Następnie wyskoczyłem z samochodu i została wywieszona czerwona flaga. Chciałem dowiedzieć się, czy wszystko z nim [Zhou] okej. Gdy wróciłem, nie mogłem uruchomić auta. Pobiegłem więc do zespołu, by to sprawdzić, a porządkowym powiedziałem, by nie ruszali maszyny. Kiedy wróciłem, była już zabierana. FIA powiedziała nam, że nie możemy już wystartować, co było dziwne, bo nie mieliśmy awarii, tylko pękniętą oponę.
- Najwyraźniej jak tylko otrzymasz pomoc z zewnątrz, nie możesz już powrócić do ścigania - dodał w rozmowie ze Sky Sports. - Jest więc to bardzo frustrujące, ponieważ w samochodzie doszło wyłącznie do przebicia opony. Nie mam wątpliwości, że mieliśmy dziś odpowiednie tempo, aby wrócić na szóstą pozycję.
- Samochód był generalnie w porządku. Mieliśmy delikatne zniszczenia, ale nic, co nie pozwoliłoby nam pojechać. Tyle przeróżnych emocji. Byłem bardzo podekscytowany, aby zobaczyć, jakie będą osiągi naszego samochodu.
Te okazały się wyjątkowo dobre i pozwoliły Lewisowi Hamiltonowi, zespołowemu partnerowi George’a, wywalczyć podium i być blisko kierowców Ferrari na domowym obiekcie Silverstone.