Miał zostać naturalnym liderem zespołu, który powinien być już tylko coraz lepszy. Zawiódł w tej roli, ale przyszło mu pracować w naprawdę wymagających warunkach. Czy sezon 2023 powiedział nam już wszystko o Yukim Tsunodzie? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć, podpierając się przymiotnikiem, który moim zdaniem najtrafniej charakteryzuje Japończyka - niejednoznaczny.

Klasyfikacja generalna: 14. miejsce

Punkty: 17

Najlepszy wynik: 8. miejsce (GP USA, GP Abu Zabi)

Kwalifikacje: 8-2 vs de Vries; 4-3 vs Ricciardo; 4-1 vs Lawson

Kwalifikacje do sprintu: 2-0 vs de Vries; 1-1 vs Ricciardo; 0-1 vs Lawson

Wyścigi: 8-2 vs de Vries; 4-3 vs Ricciardo; 1-4 vs Lawson

Sprinty: 1-1 vs de Vries; 1-1 vs Ricciardo; 1-0 vs Lawson

DNF: 2 (+1 DNS)

Wasza ocena: 5.46 (P14)

Nasza ocena: 5.56 (P15)

Czym Ty nas jeszcze zaskoczysz? Tsunoda to kierowca niejednoznaczny

fot. Red Bull

Słownik języka polskiego PWN bardzo trafnie definiuje przymiotnik, który widzę oczami wyobraźni na biografii Yukiego. Jak Tomek Stańko i „Desperado”, jak Michelle Obama i „Becoming” oraz jak Zlatan Ibrahimovic i „Ja, Ibra”. Po prostu widzę to: Yuki Tsunoda i „Niejednoznaczny”.

1. «mający więcej niż jedno znaczenie»
2. «budzący wątpliwości»

No przecież to pasuje jak wafelek do kawy, jak Louis i Vuitton, jak kubek i książka. Bo czy obecność Yukiego w Formule 1 w sezonie 2023 miała więcej niż jedno znacznie? No pewnie, że tak. 

Skubaniec budzi wątpliwości

Po pierwsze AlphaTauri rozstała się z Pierrem Gaslym, który został wyciągnięty za uszy przez Alpine po kontraktowej dramie z Oscarem Piastrim. Podczas ostatniego spotkania w 2022 roku przy dosłownie garstce dziennikarzy ówczesny szef, Otmar Szafnauer, jasno powiedział, że Esteban i Pierre to znacznie mocniejszy skład niż Esteban i Oscar. Logicznym jest więc, że nie próbowali sięgnąć po Francuza wcześniej. Nie? No cóż...

W tych czy innych okolicznościach nasz «mający więcej niż jedno znaczenie» Yuki miał dodatkowego asa w rękawie. Tym pierwszym była Honda, która przecież bardzo mocno pomogła mu w zdobyciu wyścigowego fotela w 2021 roku. Japońskie koneksje w AlphaTauri i Red Bullu nadal są istotne. Drugim asem była ciągłość, mówiąc serialowo - sukcesja. Ekipa z Faenzy doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Tsunoda będzie musiał wejść w duże buty po Gaslym i zostać filarem. Trochę taki samiec alfa od ustawień. Ktoś, komu można zaufać, kto ma już dwa pełne lata doświadczenia we współpracy z tymi ludźmi. Mamy więc kierowcę, lidera składu i gościa z „punktami za pochodzenie”.

Bardziej podoba mi się «budzący wątpliwości». Debiutując, Yuki zdobył mniej więcej 1/3 punktów kolegi (32 vs 110). Rok później była to już mniej więcej połowa (12 vs 23), a ostatnio to właśnie on wywalczył dla AlphaTauri znaczną większość punktów - 17 przy 6 Ricciardo, 2 Lawsona i... towarzystwie de Vriesa. Problem polega tylko na tym, że Liam startował w pięciu, a Daniel w siedmiu wyścigach, podczas gdy Yuki przejeździł całe mistrzostwa.

Teraz proszę, wstań, podejdź do lustra i patrząc sobie prosto w oczy, zastanów się, czy jesteś w stanie wypowiedzieć te słowa: Gdyby Liam startował w całym sezonie, to i tak Yuki miałby więcej punktów od niego. Udało się? To następnie podmień Liama na Daniela. Ja nie potrafię - ani w jednym, ani w drugim przypadku. Skubaniec po prostu budzi wątpliwości. 

Tu jednak wchodzi najciekawszy element, który komplikuje całą tę definicję i kontekst. Otóż na początku tego sezonu AlphaTauri była jednym wielkim rozczarowaniem. Pamiętacie złote dziecię, Nycka de Vriesa? Tego gościa, który za radą Maxa Verstappena zadzwonił do Helmuta Marko i dostał pracę, bo akurat zwolnił się wakat po Gaslym. Mistrz Formuły E, wcześniej także mistrz Formuły 2 i kierowca z długiego dystansu.

Wszyscy mieliśmy wobec niego bardzo wysokie oczekiwania, zwłaszcza w kwestii natychmiastowego przekładania tych oczekiwań na osiągi już od początku. Nyck albo całkowicie nie zrozumiał, że my z tymi nadziejami to tak serio, albo po prostu trafił na fatalny timing. Franz Tost na samym początku sezonu : Inżynierowie mówią mi, że robimy dobry progres, ale już im nie ufam. Chcę po prostu widzieć to w czasach, bo tylko one się liczą.

AT04 miało być o wiele szybszą konstrukcją, a odchodzący na emeryturę Austriak tymi wypowiedziami wyraźnie pokazywał, że apetyt był spory. Z perspektywy zespołu cały ten rok był ciągłym przywożeniem poprawek i przede wszystkim szukaniem ustawień. Właśnie tutaj Yuki zawiódł chyba najbardziej. Albo po prostu najłatwiej tak wytłumaczyć sinusoidę.

Czym Ty nas jeszcze zaskoczysz? Tsunoda to kierowca niejednoznaczny

fot. Red Bull

Tsunoda vs reszta świata

Najpierw jednak musimy zauważyć i oddać jedną rzecz. Miał bardzo dobry i równy początek sezonu, ale wyraźnie brakowało tutaj pewności w kwalifikacjach, czyli czegoś, w czym był dobry Gasly. W Arabii Saudyjskiej skończyło się na Q1, za to w Azerbejdżanie udało się dostać do Q3, żeby potem w Miami znowu odpaść w Q1 i przegrać z Nyckiem.

Mimo tego w pierwszych pięciu rundach sezonu Japończyk był kolejno 11., 11., 10., 10. i 11. Bardzo, bardzo dobrze w kontekście rozczarowania Tosta i de Vriesa, który albo musiał mieć więcej czasu na rozruch, albo po prostu decyzja o pożegnaniu się z nim po GP Wielkiej Brytanii była słuszna.

Niestety Yuki wpadł w marazm i przygnębienie. Naprawdę świetne kwalifikacje w europejskiej stolicy hazardu i P9 na starcie kompletnie nie przełożyły się na wynik - dopiero 19. miejsce w klasyfikacji wyścigu. Do 66. okrążenia było dobrze, Yuki jechał w punktach, utrzymując 9. pozycję, ale później awaria układu hamulcowego pogłębiła się na tyle, że w pewnym momencie nawet przestrzelił jeden z zakrętów. To mogły być naprawdę 2 bardzo ważne punkty dla zespołu.

Po Monako coś się ewidentnie zmieniło. Może to kwestia kolejnych poprawek, a może po prostu nastawienia i energii, ale kolejne rundy zwyczajnie nie układały się po myśli Yukiego. W międzyczasie była też pamiętna Austria z szaleństwem związanym z limitami torów, a następnie zmiana kolegi. 

Do Formuły 1 powrócił Daniel Ricciardo i to właśnie on - tak przynajmniej ja twierdzę - ożywił trochę atmosferę, wniósł jakąś wartość, której nie był w stanie dostarczyć Tsunoda. Albo po prostu trafił na dobry okres rozwoju AT04. Faktem jest jednak, że podczas zmian partnerów Japończyk na moment dostał nową energię. Po słabszym od Daniela wyniku w GP Węgier (P15 vs P13) potem były punkty w Belgii i znowu odrobina spadku.

Czym Ty nas jeszcze zaskoczysz? Tsunoda to kierowca niejednoznaczny

fot. Red Bull

Koledzy z zespołu tylko pogarszają sprawę

Nie bez znaczenia dla protegowanego Hondy musiał być także debiut Liama Lawsona, który zastąpił na moment Daniela po tym, jak Australijczyk doznał kontuzji w piątek przed Grand Prix Holandii. Tak naprawdę to właśnie ta dwójka - Ricciardo i Lawson - zaniża tegoroczną ocenę końcową Tsunody. Nie może być tak, że jesteś w zespole trzeci rok, a w połowie sezonu wchodzi do niego ktoś, kto niemal błyskawicznie zrównuje się z tobą osiągami (czyli Daniel). 

Co gorsza - mimo różnych okoliczności, które trzeba zaznaczyć - Liam debiutując niemal w połowie weekendu wyścigowego i to tylko na chwilę, całkowicie z marszu pobił go w wyścigach 1-4. Co z tego, że Yuki był szybszy w kwalifikacjach - to po prostu źle wygląda. Właśnie biorąc pod uwagę te dwa fakty i dodatkowo to, że prawdopodobnie właśnie Daniel Ricciardo pomógł AlphaTauri w konfiguracji bolidu w końcówce sezonu, plus to on otworzył worek z punktami w Meksyku, dochodzimy do bardzo przykrego i nie do końca sprawiedliwego wniosku - jeżeli AlphaTauri Racing Bulls w 2024 chciałoby mieć najlepszy z możliwych składów, powinno to być zestawienie Ricciardo-Lawson.

Mamy doświadczenie i umiejętności połączone z potencjałem rozwoju oraz przede wszystkim prędkością. Te mistrzostwa nie były wcale takie złe dla Yukiego, ale spadkowicz na pół-emeryturze i debiutant, którzy pojawili się w stawce w POŁOWIE SEZONU, skutecznie poddali w wątpliwość sens dalszej obecności Tsunody w Formule 1. Niestety taki wniosek wydaje się łatwiejszym do obrony niż myśl mówiąca o tym, że to właśnie Yuki ma przed sobą świetlaną przyszłość.

Nie jestem tego taki pewny, bo odkładając na bok oba papierki lakmusowe (Ricciardo i Lawsona), Japończyk miał dobry rok, momentami będąc solidnym podparciem dla zespołu (początek), a momentami zawodząc. Przepraszam Cię, Yuki, że zakończę właśnie tym akcentem, ale jeśli Liam wydaje się szybszy, a Daniel prawdopodobnie może mieć większy wpływ na ustawienia i rozwój auta, to dobrze byłoby, gdybyś ty był przynajmniej solidny. Dowożący na „dobrym” poziomie, ale przede wszystkim ZAWSZE dowożący cokolwiek. Tak się nie stało. To był niejednoznaczny sezon niejednoznacznego kierowcy.