Nyck de Vries podczas piątkowego spotkania z mediami odniósł się do sytuacji Coltona Herty oraz skomentował swój obecny status względem przyszłorocznego angażu w F1. 

Za sprawą słów Helmuta Marko z weekendu wyścigowego w Holandii w środowisku najwyższej kategorii wyścigowej na świecie ponownie zrobiło się bardzo głośno na temat jednego z najbardziej rozpoznawalnych zawodników z amerykańskiej serii IndyCar. 

Cały szum ma oczywiście związek z Coltonem Hertą, który według słów najsłynniejszego doktora w padoku ma być już dogadany z AlphaTauri w sprawie potencjalnego zastąpienia Pierre’a Gasly’ego.

De Vries przeciwny przyznaniu Hercie superlicencji

Jedyną przeszkodą w tym przypadku jest jednak kwestia superlicencji, gdyż sam zainteresowany posiada na swoim koncie 32 z 40 wymaganych oczek, co oczywiście mocno komplikuje cały proces. Obóz Red Bulla nie zamierza jednak odpuścić tego tematu, gdyż ich strona miała już zwrócić się do organu zarządzającego w sprawie przyznania Amerykaninowi stosownego dokumentu na specjalnych warunkach, uwzględniających wystąpienie siły wyższej, czyli w tym przypadku pandemii. 

Taki rozwój wydarzeń z automatu spotkał się z kilkoma nieprzychylnymi komentarzami, a swoje trzy grosze do sprawy dorzucił wczoraj Nyck de Vries, który uważa, że takie działanie może odbić się niekorzystnie na wszystkich seriach juniorskich kontrolowanych przez FIA.

- Kim jestem, aby ocenić, czy jest to dobre, czy też złe? Ufam organowi zarządzającemu i uważam, że zasady są po to, aby ich przestrzegać - przyznał Holender. - Na rynku jest mnóstwo innych kierowców, którzy spełniają kryteria superlicencji, więc może nie jest to aż tak ważna sprawa, aby przyznawać komuś dyspensę. 

- Ponadto moim zdaniem będzie to niewłaściwy precedens względem mistrzostw F2 i F3. Efekt domina będzie w tym przypadku znacznie większy i nie zakończy się na jednym zwolnieniu z zasad. Po pierwsze, jeżeli do tego dojdzie, będzie o wiele więcej próśb o specjalne traktowanie. Po drugie, zawodnicy przechodzący z Formuły 4 do Formuły 3 mogą decydować się na przenosiny do USA, ponieważ w serii typu Indy Lights w stawce jest 12 samochodów, co oznacza, że dużo łatwiej jest zdobywać tam punkty. 

- Następnie możemy spodziewać się powrotów, a to z kolei może zabić drabinkę, którą budowaliśmy przez lata. Porównując naszą platformę z Moto2 i Moto3, mamy obecnie jasno nakreśloną ścieżkę do Formuły 1. Uważam więc, że nie powinniśmy narażać naszego systemu na szwank, gdyż takie działanie jest zupełnie niepotrzebne.

De Vries przeciwny przyznaniu Hercie superlicencji

Mistrz F2 i FE podczas obowiązków medialnych nie uniknął także pytań dotyczących sezonu 2023 i możliwego pełnoprawnego angażu w jednej ze stajni. Dużo w jego przypadku mówi się bowiem o mocnych powiązaniach z Williamsem, gdzie mógłby zastąpić Nicholasa Latifiego. 

- Nie jest żadną tajemnicą, że dla każdego młodego kierowcy to główne marzenie i cel. Skłamałbym, gdybym powiedział, że w moim przypadku jest inaczej. Rynek transferowy jest w tym roku bardzo nieprzewidywalny. Powiedziałbym nawet, że jest bardziej zmienny niż rynek kryptowalut. 

- Z racji, że bywam w padoku i jestem kierowcą rezerwowym, mam możliwość jazdy w treningach, więc to normalne, że rozmawiałem z kilkoma osobami w tej sprawie. Jednakże ostateczna decyzja nie leży po mojej stronie. 

- Jestem w stanie realnie ocenić pewne możliwości i dokonać odpowiedniej równowagi w kontekście mojego przyszłego kierunku. Ta kwestia nie jest dla mnie żadnym zmartwieniem, ponieważ miałem już okazję, aby zbudować swoją reputację i markę w Formule E oraz wyścigach długodystansowych. W Formule E wygrałem zeszłoroczne mistrzostwa, a moje dwa występy w Le Mans także były całkiem niezłe. Dlatego też uważam, że jestem obecnie w dobrym położeniu.