Weekend w Holandii obfitował w wiele pobocznych wydarzeń, a niedziela przyniosła nam kolejne istotne nowinki w kontekście tegorocznego rynku transferowego.

W ostatnich dniach w środowisku F1 bardzo głośno zrobiło się na temat możliwego przejścia Pierre’a Gasly’ego z AlphaTauri do Alpine, co jest następstwem minionej decyzji Sebastiana Vettela, która w połączeniu z wewnętrznymi problemami ekipy z Enstone wywołała prawdziwe trzęsienie ziemi w kuluarach najwyższej kategorii wyścigowej na świecie.

Wśród potencjalnych następców Francuza najgłośniej mówi się teraz o Coltonie Hercie, który obecnie rywalizuje w serii IndyCar. W niedzielę głos w sprawie tego wątku zabrał Helmut Marko, który ujawnił, że proces dotyczący sprowadzenia Amerykanina jest już na ostatniej prostej, a największa przeszkoda na drodze do tego ruchu może niedługo zostać ominięta.

Precyzując temat, najsłynniejszy doktor w padoku miał przekazać Chrisowi Medlandowi, iż umowa z zawodnikiem jest już zawarta, a ostatnim i kluczowym elementem tej układanki ma być uzyskanie superlicencji na specjalnych warunkach. To właśnie ta kwestia wydawała się wcześniej problematyczna, bo sam zainteresowany nie posiada odpowiedniej liczby punktów (32 z 40 wymaganych oczek), aby spełnić odgórnie wyznaczone kryteria.

Colton Herta coraz bliżej awansu do Formuły 1

Pomóc mogą jednak przepisy FIA, które zostały załagodzone w trakcie pandemii. Dzięki nim możliwe jest branie pod uwagę nie trzech ostatnich sezonów, ale trzech dowolnych z czterech ostatnich lat, a także zrobienie wyjątku, jeśli aplikujący przekroczył próg 30 punktów.

- Co zaskakujące, wszystkie zaangażowane strony i zespoły znalazły porozumienie w tej sprawie - przyznał Helmut Marko, cytowany przez portal Racer. - Teraz musimy więc uzyskać ostateczną odpowiedź od FIA i myślę, że powinno to nastąpić prawdopodobnie do weekendu na Monzy.

- Przejrzeliśmy przepisy i przedyskutowaliśmy to z Federacją. Z powodu pandemii jest wyjątkowa reguła, według której można wziąć trzy dowolne lata z okresu czterech. Jeśli wynik nie jest wystarczający z powodów, które nie są zależne od kierowcy, mogą przyznać mu punkty.

Austriak podkreślił także, że ma sporą nadzieję na pozytywne rozstrzygnięcie tej historii z uwagi na potencjał sprowadzanego zawodnika: - Nie jest to nic nierozsądnego. Wygrał siedem wyścigów w IndyCar, co jest porównywalne z Grand Prix. Byłoby więc szkoda, gdyby nie dostał superlicencji.

Tym samym wygląda na to, że decyzja w tej kwestii leży już wyłącznie po stronie Międzynarodowej Federacji Samochodowej, która najprawdopodobniej na dniach rozpatrzy złożony przez obóz Red Bulla wniosek.

Ważnym aspektem jest również fakt, że kontrakt Coltona z Andretti Autosport posiada klauzulę zwolnienia w przypadku pełnowymiarowego przejścia do Formuły 1. Podobnie sytuacja wygląda z McLarenem, który miał dać swojemu kierowcy rozwojowemu pełną swobodę w kwestii transferu.

Colton Herta coraz bliżej awansu do Formuły 1

Informacja o rozwiązaniu problemów z superlicencją pojawiła się nagle w niedzielę i została uznana za dużą niespodziankę. Jeszcze dzień wcześniej, a dokładniej podczas sobotniej konferencji prasowej dla szefów, niektóre ekipy krytycznie spoglądały na temat potencjalnego zwolnienia Herty z warunków superlicencji. W tym tonie wypowiedział się m.in. Fred Vasseur, który uważa, że pandemia to za słaby argument na zrobienie wyjątku.

- Z mojego punktu widzenia nie ma to nic wspólnego z siłą wyższą, ponieważ na świecie jest pełno zawodów rangi mistrzowskiej, w których można zdobyć punkty - stwierdził pryncypał stajni z Hinwil. - Jeżeli FIA chce zatrzymać proces zdobywania punktów i superlicencji, to już inna sprawa. Mimo wszystko mogą to zrobić i tylko od nich zależy, czy chcą zatrzymać system. My możemy przetrwać bez tego systemu, aczkolwiek nie ma to nic wspólnego z siłą wyższą.

Podobny punkt widzenia przedstawił także Guenther Steiner. Taka postawa mocno nie spodobała się rywalom Coltona z amerykańskich torów, którzy na Twitterze wyrazili swoje niezadowolenie.

- Będę mówił bardziej ogólnie - tłumaczył szef Haasa. - Uważam, że mamy zasady i przepisy, które musimy respektować. Jeśli nie szanujemy naszych własnych reguł i próbujemy znaleźć sposoby na ich obejście, to nie sądzę, aby było to właściwe działanie. Chodzi mi o to, że moglibyśmy wtedy zastosować to również do innych rzeczy.

- Sami przecież stworzyliśmy i podpisaliśmy te zasady, więc musimy przestrzegać tych wytycznych. Siła wyższa to punkt dyskusyjny, ale jak powiedział Fred, COVID był wszędzie i nie zatrzymał żadnej serii wyścigowej. Jestem jedną z tych osób, która uważa, że zasady powinny być przestrzegane na każdym kroku i nie powinno się szukać sposobu na ich obejście. W takim przypadku warto zadać sobie pytanie: po co nam te zasady? To ewidentny znak, że potrzebujemy stosownych zmian.

- Jeśli chcemy zmienić reguły, to należy o tym porozmawiać, ale z zachowaniem odpowiedniego porządku. Nie można dokonać zmian z dnia na dzień. To zajmuje trochę czasu. Więc jeśli uważamy, że ta sytuacja jest zła, to musimy się cofnąć, gdyż kilka lat temu mieliśmy podobny problem i nie znaleźliśmy szybko rozwiązania, przez co pracowaliśmy tak długo, aż znaleźliśmy wyjście z sytuacji. Moim zdaniem w tym przypadku musimy działać podobnie.

W innym tonie wypowiedział się natomiast Andreas Seidl z McLarena: - Jeśli chodzi o kwestię superlicencji, to uważam, że ogólnie wierzymy w ten system. Uważam, że jest dobry, ale jednocześnie jesteśmy absolutnie otwarci na pewną elastycznością, biorąc pod uwagę sytuacje z ostatnich dwóch lat pandemii i innych pobocznych czynników, które miały bezpośredni wpływ na zdobywanie przez kierowców punktów.

- Jestem więc absolutnie otwarty na pewną elastyczność i wręczenie komuś takiemu jak Colton superlicencji, gdyż po tym, co pokazał dotychczas w swojej karierze wyścigowej, nie mam wątpliwości, że jest totalnie zdolny do rywalizacji w Formule 1.