Sędziowie GP Kanady uzasadnili swoje decyzje ws. zajść, do których doszło w trakcie wyścigu.
Lewis Hamilton i Lando Norris mogli zostać ukarani za błędy swoich zespołów, które popełniono podczas pierwszej serii pit stopów. Obaj Brytyjczycy zostali wypuszczeni dość późno i pod koła rywali, odpowiednio Fernando Alonso i Alexa Albona.
Hiszpan i Taj musieli hamować jeszcze w pit lane, by uniknąć kontaktu. Sugerowało to, że werdykty mogły być niekorzystne dla Mercedesa i McLarena, ale ostatecznie stało się inaczej.
Uzasadnienia obu decyzji są niemalże takie same i różnią się jedynie opisem tego, jak delikatnie hamowali zawodnicy. Przede wszystkim jednak oceniający zawody stwierdzili, że w żadnym przypadku nie wystąpiło ryzyko kolizji, więc nie były to niebezpieczne wyjazdy ze stanowisk. Właśnie z tego powodu nie nałożono kar.
Norris nie uniknął natomiast konsekwencji zwolnienia stawki przed wizytami w alei podczas neutralizacji. Lando chciał być sprytny i przytrzymać kierowców, by ułatwić McLarenowi podwójną zmianę. Arbitrzy nie byli zadowoleni z takiego postępowania i uznali je za niesportowe, przyznając mu kosztowne +5 sekund.
Analizie poddano także pojedynek o złotego ogórka, czyli walkę Nycka de Vriesa z Kevinem Magnussenem, którzy starli się w pierwszym sektorze. Zdaniem sędziów stłuczka była drobna, a do tego żaden zawodnik nie był przeważająco winny, co poskutkowało odpuszczeniem jakichkolwiek sankcji.