Podczas sobotniej czasówki w Hiszpanii Lando Norris wykorzystał perfekcyjne okienko, w którym znalazł się jego samochód.
Ku zaskoczeniu chyba wszystkich McLaren, który nie jest najbardziej udaną konstrukcją w stawce, był w stanie wykręcić 3. czas kwalifikacji. Choć zespół cieszył się z takiego rezultatu, to nie zamierzał zapominać o tym, iż pomogły mu okoliczności.
Szef ekipy opowiedział o tym, jakie czynniki złożyły się na tak dobry wynik, ale jednocześnie zaznaczył, dlaczego pomarańczowi nie będą mogli liczyć na powtórkę w wyścigu.
- [Sobotnie] warunki były niemalże idealne dla McLarena - stwierdził Andrea Stella. - Gdy jest chłodniej, możemy skorzystać z tego, jak rozgrzewamy opony. Poza tym są tu szybkie zakręty, w których bolid jest konkurencyjny. Do tego nie było wiatru, przez co nasze auto stało się bardziej przewidywalne, a ponadto nawierzchnia jest gładka, więc można jeździć trochę niżej i poprawić właściwości aerodynamiczne. Nie odlatujemy jednak, bo za nami są Leclerc, Perez czy Alonso, którzy powinni byli znaleźć się z przodu.
- Do tej listy należy dodać świeże miękkie opony, które tutaj zapewniają znakomitą przyczepność, przynajmniej gdy odpowiednio się je dogrzewa. To z kolei ma przełożenie na [mniejsze] problemy z balansem w długich zakrętach, bo ten nagle staje się o wiele przyjemniejszy dzięki tej dodatkowej przyczepności.
- Właśnie z tego powodu jesteśmy ostrożni przed wyścigiem, bo takie korzyści można czerpać wyłącznie na nowym komplecie miękkich opon i na jednym okrążeniu. Jutro w każdych warunkach tej przyczepności będzie o wiele mniej, bo będziemy mieć używane softy, mediumy czy nawet hardy. Spodziewamy się przy tym, że nasza degradacja będzie duża.
fot. McLaren
Nadziei na niedzielny cud nie ma także Lando Norris, który starał się tonować nastroje poprzez zaznaczanie, że jego ekipa nie dokonała nagle jakiegoś przełomu.
- To wydarzyło się w sobotę, a nie w ten weekend - odparł Brytyjczyk, pytany o poprawę osiągów. - Nie zmodyfikowaliśmy niczego w bolidzie. Sprawa jest trudna, bo każdy mówi, że auto się poprawia, ale ono nie zmieniło się zbytnio. Po prostu te warunki nam pasowały, a Oscar też mógł być wysoko. Nie wiem, dlaczego tak się stało. Zwyczajnie zaczęliśmy mieć pewność, która była większa niż u innych.
- Moje najlepsze występy w kwalifikacjach miały miejsce właśnie w takich okolicznościach, np. jak w Soczi [w 2021 roku]. Wtedy kierowca może zrobić trochę większą różnicę i to było widoczne. Poza tym idzie nam nieco lepiej, gdy temperatura nie wynosi 45 stopni Celsjusza. Szybkie zakręty i brak szykany również nam pomagały.
- Jesteśmy średnio piątym najlepszym zespołem, więc nie oczekuję niczego więcej [w wyścigu]. Nie spodziewaliśmy się 3. miejsca [w kwalifikacjach], chociaż jeden błąd, warty 0.1 sekundy, mógł sprawić, że byłbym kilka pozycji niżej.
Mniej powodów do zadowolenia miał Oscar Piastri, który zajął 10. miejsce, lecz ustawi się na 9. polu startowym, wykorzystując podwójną karę Pierre'a Gasly'ego.
- Do pewnego momentu to było niezłe okrążenie - ocenił Australijczyk. - Zahamowałem odrobinę za późno przed zakrętem nr 10, dotknąłem mokrego fragmentu i tyle. Jestem trochę sfrustrowany swoją postawą. To była dobra sesja, ale zepsułem ją w kluczowym momencie. Powinniśmy byli mieć dwa auta z przodu, więc szkoda.