W pewnym momencie Logan Sargeant niebezpiecznie zbliżał się do zakończenia przygody w Formule 1. Przynajmniej tak wydawało się prawie wszystkim, którzy widzieli, jak często Amerykanin popełniał proste błędy. Prawie, bo wyjątkiem okazał się sztab Williamsa, który wyciągnął do debiutanta pomocną dłoń.
Klasyfikacja generalna: 21. miejsce
Punkty: 1
Najlepszy wynik: 10. miejsce (GP USA)
Kwalifikacje: 0-22 vs Albon
Kwalifikacje do sprintu: 0-6 vs Albon
Wyścigi: 3-19 vs Albon
Sprinty: 0-6 vs Albon
DNF: 7 razy
Wasza ocena: 3.94 (P21)
Nasza ocena: 3.93 (P21)
Królowa motorsportu nie słynie z cierpliwości i dawania drugich szans, ale w ostatnim czasie dość mocno się to zmieniło. Zespoły stawiają na stabilizację i sprawdzone karty. Nawet w przypadku słabszych wyników zawodnicy większości ekip cieszą się dość stabilną posadą.
Wyłącznie w tym roku dostaliśmy kilka przykładów potwierdzających tezę. Haas zdecydował się na przedłużenie współpracy z Kevinem Magnussenem pomimo tego, że Duńczyk spisuje się poniżej oczekiwań, Alfa Romeo nie wymieniła ani Valtteriego Bottasa (i tak miał opcję kierowcy), ani Zhou Guanyu, a następną szansę dostał także Yuki Tsunoda, który podobnie jak Sargeant miał być jednym z kandydatów do zmiany.
Jesteśmy również świadkami pierwszej sytuacji w historii Formuły 1, gdy składy każdego z zespołów na ostatni wyścig w danym roku kalendarzowym są identyczne jak te, które otworzą zmagania w kolejnym.
Z drugiej strony ten sezon jest pierwszym od 2018 roku, po którym jakiś debiutant nie znajduje miejsca w stawce na kolejny. Tak, po drodze była sytuacja Nikity Mazepina, który w związku z agresją Rosji na Ukrainę stracił fotel w Haasie, ale miało to miejsce po tym, jak Nikita przedłużył umowę ze stajnią.
Jeszcze przed przerwą wakacyjną AlphaTauri bez żalu pożegnała Nycka de Vriesa, a kilka tygodni później pojawiły się pierwsze medialne doniesienia, że z końcem sezonu 2023 do Holendra dołączy Logan Sargeant. 22-latek na początku miał ten komfort, że Williams nie jest na tyle medialnym zespołem, aby przyciągać gigantyczne zainteresowanie kibiców, którym słabe tempo często po prostu umykało. Weekendy wyścigowe tworzyły ważniejsze tematy - nawet te wokół Alexa Albona czy de Vriesa - więc uwaga nie była skupiona na reprezentancie USA.
fot. Williams Racing
Logan w pierwszej części był traktowany jako kierowca, który po prostu... był. Nikomu za bardzo nie wadził, dojeżdżał w dolnej części stawki i stawał się widoczny wyłącznie wtedy, gdy popełniał błędy. Dość częste zjawisko w przypadku nazwisk ze słabszych składów. Natomiast pierwsze tygodnie drugiej części roku mocno zmieniły opinię o Amerykaninie, który wyraźnie obniżył loty pod względem czystości jazdy i zaczął popełniać znacznie więcej juniorskich wpadek aniżeli na samym początku.
Często jego pomyłki miały wpływ na przerywanie kwalifikacji czy zmianę przebiegu wyścigu, jak chociażby w Singapurze, gdzie urwał przednie skrzydło, czy w Japonii, gdy najpierw rozbił się w czasówce, a dzień później przestrzelił hamowanie, czym zakończył wyścig Valtteriego Bottasa. To są rzeczy, których nie da się przeoczyć. Takie akcje powoli stawały się irytujące nie tylko dla fanów, którzy zaczęli zwracać na to uwagę, ale również dla samego zespołu.
Szacuje się, że wypadki Sargeanta kosztowały stajnię z Grove ponad 4 miliony dolarów. Jest to zdecydowanie największa suma w stawce. Ponadto błędy wpłynęły na pogorszenie sytuacji finansowej ekipy, która nie liczyła się z tym, że ich zawodnik może wygenerować aż takie straty.
Williamsowi po GP Japonii zaczęło brakować części, a po kwalifikacjach do wcześniej wspomnianego wyścigu James Vowles przyznał, że przygody Logana utrudniały rozwijanie się w takim tempie, jakie zakładano z góry. Oczywiste jest, że teamy szacują potencjalne zniszczenia, ale w tym przypadku poszło to za daleko. Sytuacja wymknęła się Sargeantowi spod kontroli tak bardzo, że chwilę po przerwie wakacyjnej był zmuszony do jeżdżenia z częściowo starszą specyfikacją bolidu w dalszej części roku.
W erze limitów budżetowych, zwłaszcza dla zespołu, który nie należy do najbogatszych, jest to przynajmniej niewygodna sytuacja. Właśnie za takie wybryki fotel stracił Mick Schumacher. Haas wolał postawić na kierowcę, który będzie dowoził bolid do mety kosztem zastrzyku finansowego od sponsorów Micka. Podobny los mógł spotkać Sargeanta już po 12 miesiącach.
Nowe spojrzenie na debiutantów
Na jego nieszczęście duży wpływ na zmianę postrzegania początkujących wywarli Oscar Piastri i Liam Lawson. Australijczyk i Nowozelandczyk na nowo udowodnili, że bycie pierwszoroczniakiem nie musi kończyć się na bezinwazyjnym dojeżdżaniu do mety jak Zhou Guanyu. Obaj pokazali, że praktycznie z miejsca można być konkurencyjnym. Jeżeli jesteś wystarczająco dobry, to nie potrzebujesz długiego czasu na aklimatyzację.
To pierwsze takie przypadki od klasy F2 2018, gdy młodzi wchodzą i zachwycają zarówno bardzo dobrym tempem, jak i dojrzałą jazdą. Sprawia to, że naturalnie oczekujemy więcej również od Sargeanta. Rok lub dwa lata temu postawę 22-latka łatwiej byłoby wybaczyć tym, że Tsunoda czy Schumacher dostali drugi sezon pomimo dźwigania potężnych ciężarów, ale Logan nie wyróżniał się nawet na tle swoich rówieśników.
W ostatnich latach często słyszeliśmy formułkę mówiącą, że obowiązuje niepisana reguła, wedle której debiutantom warto dać przynajmniej dwa lub trzy lata na poziomie królowej motorsportu. Tylko to tyczy się odblokowywania potencjału, doszlifowywania tego, co działa, a w tym przypadku trudno było odnieść wrażenie, że Logan dał wystarczająco argumentów za pozostaniem w Formule 1.
Jedynym jakimkolwiek punktem zaczepnym może być to, że na początku roku bardzo dobrze wypadał czystym tempem w czasówkach, ale miał problemy ze złożeniem okrążenia w całość. Niestety po uderzeniu w ścianę w Baku i to zaniknęło, a szybkość Amerykanina pojawiła się jedynie w Las Vegas i na Zandvoort, gdzie w Q3... ponownie rozbił konstrukcję. Przypomnijcie sobie, jak Helmut Marko argumentował wyrzucenie de Vriesa słowami o tym, że ten nie przejechał żadnego imponującego okrążenia.
fot. Williams Racing
Tu nie było ich znacznie więcej. Byłego kierowcę Carlina tak trudno obronić, że w tej chwili nawet można się zastanawiać, czy jest realnym wzmocnieniem nad Nicholasem Latifim. Rok temu wydawałoby się to wręcz absurdalne. Kanadyjczyk odchodził z F1 z reputacją nie do uratowania, a i tak wychowanek akademii Williamsa próbuje rzucić rękawicę swojemu starszemu koledze po fachu i udowodnić, że da się jeździć gorzej niż Nicholas. To przykry wniosek, ale pokazujący, jak bardzo Logan dołuje.
Równie łatwo można zarzucić młodemu zawodnikowi brak rozwoju. Sargeant najlepiej spisał się w Bahrajnie, czyli w pierwszym wyścigu, a od tamtej pory nie da się znaleźć punktu, w którym byłoby widać poprawę. Jedynie oczko w Austin i czasówka w Las Vegas są warte zapamiętania, ale i w Teksasie było to bardziej wyjeżdżone okolicznościami aniżeli świetną postawą.
Były takie momenty, w których Logan sprawiał wręcz wrażenie człowieka spalonego. Takiego, który popełnił tyle mocno odbijających się na pewności siebie błędów, że powrót do optymalnej prędkości czy takich weekendów, jakie miewał w F2, jest bardzo odległą wizją i wymagałby tytanicznej pracy ze strony 22-latka.
Czy widziały gały, co brały?
W tej sytuacji nie bez winy jest również Williams, nawet jeśli klamka zapadła za panowania Josta Capito. Sargeant został wzięty z pełną świadomością, choć już rok temu dawał sygnały, że może nie być gotowy na przeskok na najwyższy poziom. Świeżo po podpisaniu umowy na starty w 2023 roku na Parcfer.me podjęliśmy temat tego, że Logan ma kilka wyraźnych czerwonych flag. Wiele z nich sprawdziło się również w F1. Jeżeli chcecie wrócić do tamtego momentu, znajdziecie odnośnik do artykułu.
Pomimo tego stajnia z Grove podjęła ryzyko i 12 miesięcy temu taki ruch był zrozumiały. Może i w samym Williamsie nie spodziewali się własnej poprawy, przez którą wyeksponowane zostałyby słabsze strony debiutanta. W wolniejszej maszynie braki byłyby łatwiejsze do zakrycia, tak samo jak medialne bronienie go tym, że zespołowy kolega punktuje równie słabo.
Natomiast gdy na papierze dysponujesz przynajmniej siódmym najszybszym autem w stawce, a Alex Albon co weekend kręci się w okolicach top 10, to nawet jako pierwszoroczniak wypadałoby przepchnąć więcej niż jeden punkt. Realnie w żadnym wyścigu - poza Austin - Amerykanin nie włączył się do walki o punktowaną lokatę, a częściej oglądaliśmy go za plecami zawodników Haasa, Alfy Romeo czy AlphaTauri.
Gwoździem do trumny są kwalifikacje, czyli segment, w którym Logan miał teoretycznie prezentować się najlepiej. Sargeant aż 17 razy odpadł z rywalizacji już w Q1, gdy Alexowi Albonowi ta sztuka udała się raptem pięciokrotnie. Drugi w tej statystyce Zhou 15 razy żegnał się z resztą w pierwszej części czasówki, a trzeci Magnussen 12. Wynik nie do zaakceptowania, biorąc pod uwagę potencjał drzemiący w aucie. Ale ktoś go zaakceptował.
Na etapie października ewentualne przedłużenie umowy z 22-latkiem wyglądało jak decyzja nie do wybronienia nawet tym, że młodzi kierowcy potrzebują przynajmniej dwóch sezonów. Warto pochwalić Williamsa za brak bierności z Nicholasem Latifim i postawienie na wychowanka, ale ten eksperyment nie daje oznak zmierzania w dobrą stronę.
Helmut Marko nie widział żadnego potencjału w Nycku de Vrisie. Czy James Vowles widzi? Opcje są dwie - albo tak, albo grzeje fotel za duże wsparcie i stawia, że w 2024 roku będzie w stanie wyjąć naprawdę ciekawe nazwisko.