Dyrektor techniczny Williamsa, Francois-Xavier Demaison, uważa, że brytyjski skład musi jak najszybciej wprowadzić spore zmiany w filozofii pracy, aby móc w pełni dostosować się do nowoczesnych standardów Formuły 1.
Ekipa z Grove na skutek złego zarządzania znalazła się w ogonie stawki, w którym tkwi do dnia dzisiejszego, a czarę goryczy przelał dopiero sezon 2020, w którym doszło do sporych zmian wewnątrz teamu, z którym po 43-latach pożegnała się rodzina Williamsów.
W sierpniu ubiegłego roku zespół trafił tym samym w ręce amerykańskiego funduszu inwestycyjnego Dorilton Capital i za ich sprawą do drużyny ściągnięty został Jost Capito, który obecnie nadzoruje szeroko zakrojony proces restrukturyzacji.
Niemiec w ostatnich miesiącach dokonał kilku istotnych ruchów za kulisami, w ramach których m.in. nowym dyrektorem technicznym został Francois-Xavier Demaison, który na łamach Auto Hebdo opisał źródło problemów Williamsa.
- Zespół nie mógł dalej funkcjonować w taki sposób. W Grove jest wielu pracowników, którzy współpracują ze sobą od wielu lat i to wokół tych ludzi zbudowany jest fundament ekipy. Jako że jestem osobą z zewnątrz, to dużo łatwiej było mi dostrzec widoczne mankamenty i skupić się na wydajności. W żadnym stopniu nie możemy wymazywać przeszłości, ale wciąż musimy wiele zmienić - wyznał Francuz.
- Wiele zadań wykonywanych jest w niezmienionej formie od dwudziestu lat i należy to bardzo szybko zmienić. To, co działało 20-lat temu, nie ma prawa działać w obecnych czasach, zwłaszcza gdy mówimy o Formule 1. Największym problemem Williamsa jest to, że nie ewoluował w tym samym tempie, co cała seria, a tym samym skład nie nadążał za wprowadzanymi zmianami.
- Ten sport jest bardzo złożony i wydaje się, że niektórzy wykorzystują jego złożoność do wzajemnej ochrony. Dla takich osób potencjalne zmiany wiązałyby się z wielką zmianą kulturową.
- Doświadczenie jest czymś bardzo ważnym i nie da się go kupić, ale należy z niego mądrze korzystać. Pod wieloma względami Williams wciąż znajduje się w cieniu śmierci Ayrtona Senny. Tutaj priorytetem jest to, że bolid musi być najpierw bezpieczny, a dopiero później szybki. Jednak w obecnych realiach F1 należy oba te aspekty udoskonalać jednocześnie.