Lewis Hamilton coraz otwarciej mówi o tym, jak trudny jest dla niego pierwszy sezon w Ferrari. W kwalifikacjach F1 przed GP Las Vegas Brytyjczyk zajął ostatnie miejsce, choć po trzecim treningu był podekscytowany możliwościami auta i liczył na dobry wynik.

Hamilton ma za sobą kolejną rozczarowującą sobotę w barwach Ferrari. Po raz siódmy w tym sezonie nie udało mu się awansować do najlepszej dziesiątki w kwalifikacjach do wyścigu głównego. Było to jednak dopiero drugie odpadnięcie już w pierwszym etapie czasówki - po wcześniejszym zajęciu szesnastego miejsca podczas rywalizacji w Belgii.

Choć siedmiokrotny mistrz świata spisuje się przeciętnie za kierownicą SF-25, trzeba zaznaczyć, że samochód Ferrari podczas kwalifikacji w Las Vegas nie chciał współpracować. Potwierdził to również bardzo sfrustrowany Charles Leclerc, który na czynniki pierwsze rozłożył to, jak deszcz utrudnia Scuderii życie.

Hamilton był mniej analityczny, tylko naturalnie przybity, ponieważ nigdy wcześniej nie zdarzyło mu się zająć ostatniego miejsca w kwalifikacjach ze względu na samo tempo. Odczuwał spore emocje, a w jego głowie najwyraźniej kumulował już sezon 2025, który nazwał swoim najtrudniejszym.

- Nie wiem, co powiedzieć. To oczywiście jest straszne uczucie, niedobre. Mogę tylko o tym zapomnieć i spróbować wrócić jutro. 

- Jeśli chodzi o przygotowania, to zrobiłem wszystko. Każdy trening poszedł znakomicie, tylko na koniec nie zaliczyłem dobrego kółka. Czułem się tak, jakbyśmy byli najszybsi, a jestem dwudziesty. Ten rok na pewno jest dla mnie najtrudniejszy.

Wynik był szczególnie bolesny ze względu na oczekiwania Hamiltona po treningach. Ferrari nie ma w tym roku wielu okazji, aby liczyć na coś ekstra, a Lewis najwyraźniej liczył. 

- W trzecim treningu bolid był świetny i czułem ogromną ekscytację na myśl o tym, że wreszcie możemy mieć dobry dzień. Natomiast tak się nie stało. 

- Było naprawdę źle. Nie mogłem dostrzec niczego. W pewnym momencie uderzyłem nawet w pachołek.

Co ciekawe, Hamilton w końcówce Q1 miał szansę na jeszcze jedną próbę wydostania się spod kreski, aczkolwiek z niej nie skorzystał. Była to przedziwna sytuacja, bo mógł to zrobić, a nie zrobił, mimo zaleceń inżyniera. Kierowca tłumaczył to dość okrężnie, wskazując, że i tak wynik byłby kiepski.

- Miałem żółtą flagę w ostatnim zakręcie, przed zakrętem nr 17. Musiałem odpuścić. Gdy przejechałem przez linię kontrolną, to zauważyłem tylko czerwone światła, lecz i tak nie było żadnej przyczepności. Nie wydaje mi się, że [dodatkowe kółko] zrobiłoby różnicę.