Ayao Komatsu wyjawił dziś, że Christian Horner kontaktował się z jego zespołem ws. możliwości wykonania powrotu do F1. Jednocześnie bardzo wymijających wypowiedzi na temat byłego szefa Red Bulla udzielił Andy Cowell z Astona Martina. Jak gdyby tego było mało, duże media spekulują o ciekawych koncepcjach i zwrocie akcji wokół Hornera oraz Adriana Neweya.

Ponowne wejście Hornera do padoku Formuły 1 uznaje się za praktycznie pewne. Ugoda z Red Bullem pozwala mu na zajęcie się królową motosportu w pierwszej połowie sezonu 2026, pomiędzy początkiem europejskiej części zmagań a wakacjami. Jeżeli Brytyjczyk miałby rozpocząć pracę przy pierwszej okazji, to pewne decyzje musiałyby zapadać wręcz błyskawicznie. 

To na tyle krótki okres wymuszonej przerwy, że plotek w najbliższym czasie może być po prostu sporo. Co jakiś czas pojawiają się zresztą pewne doniesienia, choć zwykle stoją za tym media. Teraz w tę rolę wcielił się sam szef Haasa, Ayao Komatsu, który wyjawił, że Horner wstępnie skontaktował się z jego zespołem.

Japończyk oczywiście nie zrobił tego nieproszony. Dziennikarze mieli pewną wiedzę na ten temat i skonfrontowali go z nią. Tak otwarte potwierdzenie to jednak duża niespodzianka.

- To prawda, że zainteresował się nami. Jeden z naszych ludzi odbył rozmowę badającą grunt, że tak powiem. Ale na tym stanęło. To nie poszło dalej - powiedział Komatsu.

Dopytany, czy był zaskoczony takim rozwojem wydarzeń, dodał: - Nie mam tu nic więcej do powiedzenia.

Dziwne zachowanie szefa Astona

Sprawa Hornera rozbudziła ciekawość, jeszcze zanim padły te słowa. Wcześniej z mediami spotkał się Andy Cowell, szef Astona Martina, który był wyjątkowo niekonkretny. Takie coś zdarzało mu się już w przeszłości, gdy dotyczyło to problemów z terminem rozpoczęcia pracy Enrico Cardile. Efekt był wtedy równie marny, gdyż gubienie się w zeznaniach biło po oczach.

- Wydaje mi się, że Christian zrobił sobie trochę wolnego i cieszy się spędzaniem czasu wraz z rodziną oraz przyjaciółmi, ale on przecież kocha ten sport. Życzę mu dobrze, niezależnie od tego, czym się zajmie - mówił Cowell, pytany o powrót byłego szefa Red Bulla.

Ponieważ była to dość dyplomatyczna odpowiedź, to natychmiast spotkała się z bezpośrednią kontrą, dotyczącą rozważania takiego scenariusza. Tu 56-latek postawił już na całkowite „pojechanie objazdem”. 

- Mamy mocny zespół. Mamy Adriana, który dowodzi stroną techniczną. Rozwijamy się i budujemy ekipę - odparł Cowell.

Naturalnie więc po chwili media przystąpiły do ofensywy, podkreślając niewykorzystanie szansy na wykluczenie ściągnięcia Hornera. Szef Astona nie chciał zaś wyjawić nawet tego, czy po takim transferze miałby jeszcze mocniejsze karty. 

- Wyniki Christiana mówią same za siebie. To świetny gracz, lecz wydaje mi się, że to od niego zależy dojście do tego, co chce robić. Może zechce odejść ze sportu, a może zajmie się tu czymś innym. To jego sprawa, czyż nie? - kontynuował Cowell.

- My natomiast mamy mocny skład i z tym idziemy do przodu. Zespół jest dość młody, ma świetną infrastrukturę i rozwija narzędzia. Do tego dołożyliśmy takich ludzi jak Adrian Newey, Enrico Cardile czy Jack [Gioacchino] Vino.

- Wrócę do tego, co powiedziałem. Mamy plan i idziemy do przodu. To Christian musi ocenić, czy chce być tego częścią w przyszłości. Kto wie, co się wydarzy? 

Takie wypowiedzi szefa Astona ewidentnie zostawiły tu jakąś furtkę, co może dziwić. Po zeszłorocznym zamieszaniu wokół Red Bulla wydawało się, iż trudno będzie wyobrazić sobie połączenie sił Hornera z Neweyem. To w końcu afera whatsappowa była przedstawiana jako jedna ze składowych rozstania z inżynierem.

Serwis The Race donosi jednak, że niedawno ich kontakty uległy znacznej poprawie. Poważniejszy znak zapytania może stanowić to, czy Lawrence Stroll miałby do zaoferowania więcej niż ciężarówkę pieniędzy.

- Przyjmuje się, że w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy sprawy ruszyły, a ich przyjaźń [Hornera z Neweyem], która pozwoliła Red Bullowi na zdobycie wielu mistrzostw, została odbudowana. To dlatego w ostatnich miesiącach wspólnie spędzili trochę czasu, wybierając się m.in. na koncert zespołu Oasis - czytamy w tekście.

W artykule pojawiły się też pogłoski dotyczące samego Haasa. Zaznaczono, że Gene Haas nie zamierza obecnie sprzedawać udziałów, a stajnia z Kannapolis została określona jako ta, która nie ma statusu głównego celu, o ile okoliczności nie ulegną zmianie.

Różne opcje Hornera w F1. Szansa na nowy zespół?

Termin powrotu Hornera prawdopodobnie będzie zależał od tego, w jakim stopniu spełnione zostaną jego wymagania. Od momentu zwolnienia bardzo szybko zrozumiano, że najważniejsza w jego przypadku może być szeroka kontrola nad zespołem. To coś, co sam Christian od dawna uważał za klucz do sukcesu, a jednocześnie ten element, który dawał mu bezpieczeństwo. W Red Bullu jego posada nie była w pełni zabezpieczona, przez co dość oczywiste jest, że najchętniej zwiększyłby swój status. Ten i tak był ogromny, dając kontrolę nad niemalże wszystkim, ale nie zabezpieczał go przed wylotem, gdyby góra zechciała się go pozbyć. 

Często mówi się o tym, że Horner po prostu chce wejść w struktury właścicielskie, lecz to może nie być takie proste. Gdyby znalazł się ktoś, kto miałby na niego taką chrapkę, jaką na Adriana Neweya miał Aston Martin, byłaby to inna rozmowa. Samo stanie się udziałowcem to zaś zadanie z gatunku bardzo trudnych. Co prawda w stawce są ekipy, w których można to sobie wyobrazić łatwiej niż w innych (na zasadzie: prędzej w Alpine, w Haasie niekoniecznie teraz, a na pewno nie w Ferrari), ale wymaga to znalezienia się w odpowiednim miejscu i czasie. Ten nie musi nadejść za kilka miesięcy, co widzą też media.

Nie bez powodu przytaczane już The Race szeroko opisało pomysł, który zakładałby stworzenie dwunastego zespołu przez Christiana. Jest to mocno spekulacyjny opis, pełen rozważań na temat tego, co byłoby potrzebne, natomiast posiada ważną wstawkę, wedle której Brytyjczyk rozważa taką koncepcję. Gdyby osiągnął sukces na tym polu, to miałby oczywiście taką kontrolę, o jakiej u kogoś mógłby tylko pomarzyć.  

Czysto formalnie F1 jest przygotowana na obecność 12 ekip. Sprawa Andrettiego, z której w bólach urodził się zespół nr 11, Cadillac, pokazała jednak, jak trudne jest to zadanie. Horner potrzebowałby zebrania ogromnych pieniędzy i inwestorów, a do tego przekonania FIA po stronie sportowej, podobnie jak FOM po stronie komercyjnej. Być może wymagałoby to przyjścia na negocjacje wraz z jakimś wielkim producentem. Wygląda więc na to, że w tej chwili pewne jest jedno - Horner już pracuje nad powrotem do F1.