Szef Red Bulla, Christian Horner, uważa, że ostatnie zamieszanie wokół przyszłości Maxa Verstappena i możliwego odejścia do Mercedesa zostało wywołane przez samego George'a Russella, który to nie ma kontraktu na sezon F1 2026.
Świat Formuły 1 wciąż żyje sprawą potencjalnego hitowego transferu urzędującego mistrza świata. Choć wątek ciągnie się już kilka dobrych dni, to w piątek musiał zostać poruszony raz jeszcze, na konferencji prasowej dla szefów zespołu.
Ponieważ zaproszenie na nią otrzymał szef ekipy z Milton Keynes, to nie może dziwić, że czekało go mocne maglowanie w odniesieniu do krążących po środowisku spekulacji. Christian Horner naturalnie postarał się pokazać, że nic wielkiego się nie dzieje. W swoich odpowiedziach powoływał się na ważność kontraktu z Maxem Verstappenem.
- Wiele osób teraz o tym mówi, ale dla mnie najważniejsza jest relacja między kierowcą a zespołem - powiedział Horner. - Mamy umowę, która to definiuje, więc wszyscy mamy jasność, na czym stoimy. Max jest związany z Red Bullem od samego początku swojej kariery i wszystkie dotychczasowe sukcesy odnosił w naszych barwach. Jest ważną częścią naszej ekipy i ma dużą wiarę w naszą drużynę i wszystkich pracujących tu ludzi.
- Mimo tych spekulacji i ogólnego hałasu czujemy się dość komfortowo, ponieważ wiemy, jak wygląda to z naszej perspektywy. Nie możemy kontrolować innych narracji, ale wewnętrznie wiemy, na czym stoimy.
Podobnie jak Verstappena w czwartek, również Hornera poproszono dziś o powiedzenie wprost, czy Max na pewno będzie w Red Bullu w 2026 roku. Choć dziennikarz przypomniał mu, że Holender nie skorzystał z takiej okazji, to Brytyjczyk także nie był najbardziej wyrazisty. Zamiast tego wolał pokazać palcem na samego Russella, który jego zdaniem miał rozkręcić kulę śnieżną.
- Umowy między kierowcami a zespołami zawsze są poufne. W każdym kontrakcie są oczywiście pewne zapisy, które dotyczą wydajności, i nie inaczej jest też w umowie Maxa. Jego intencją jest jednak pozostanie tutaj na sezon 2026, lecz to nieuniknione, że będzie na radarze innych zespołów.
- Prawdopodobnie zresztą to George wywołał te wszystkie spekulacje. W ten sposób chciał wykorzystać swoją aktualną sytuację i wymusić nieco przejrzystości, co oczywiście można zrozumieć, ponieważ w tym roku ma bardzo dobre wyniki. Mimo wszystko i tak nie uciekniemy od tych spekulacji. Najważniejsze w tym przypadku jest to, że mamy przejrzystość, która istnieje między Maxem i zespołem. To dla nas bardzo ważne.
- To niezwykłe, że Russell wciąż jest na rynku kierowców. Nie angażowaliśmy się w żadne rozmowy z Georgem, bo on jest oczywiście dość pewny pozostania tam, gdzie jest. Poza tym naszą siłą jest głębia. Mamy kierowców Racing Bulls, mamy Lindblada, który jeździł dzisiaj, a sezon 2026 to będzie wielka transformacja. Nikt natomiast nie może przewidzieć, kto będzie na czele. Nie jest powiedziane, że jazda Mercedesem jest najlepszą opcją.
Gdy został zapytany, czy ma przygotowany plan awaryjny na możliwe odejście Maxa, Horner z uśmiechem spojrzał na siedzącego obok Zaka Browna i wskazał na jednego z jego podopiecznych.
- Oscar Piastri! A już poważniej, skupiamy się na naszych obecnych kierowcach i relacjach z nimi. Max ma kontrakt do 2028 roku i dał jasno do zrozumienia, że chciałby zakończyć karierę w bolidzie Red Bulla. Myślę, że byłoby to dla niego coś wyjątkowego. Teraz z kolei ignorujemy panujący hałas i skupiamy się na tych obszarach, w których musimy się poprawić.
Dopytany potem, co by było gdyby Verstappen faktycznie zmienił barwy, dodał: - Max to kluczowa postać i jest tu od 10 lat. Chcemy, aby pozostał, ale pewnego dnia już go nie będzie. Zawsze trzeba mieć to z tyłu głowy i inwestować w przyszłość. Mam nadzieję, że nie stanie się to jeszcze przez wiele lat, lecz nie wiemy tego. Jedno jest pewne - w tym biznesie nic nie stoi w miejscu.
- W tym sporcie są różne cykle. Mieliśmy dwa, podczas których odnosiliśmy sukcesy, a teraz chcemy stworzyć następny. Chcemy zrobić to razem z Maxem, ale rozumiemy, jaka presja bierze się z bycia nowym producentem. To gigantyczne wyzwanie, a my poczyniliśmy ogromne inwestycje i mamy świetną kulturę. Kto więc wie? Chociaż oczekiwanie, że będziemy przed Mercedesem w przyszłym roku... To byłoby zawstydzające dla Mercedesa. Myślę za to, że będziemy konkurencyjni.