Szef Mercedesa dosadnie skomentował sugestie konkurentów, którzy coraz mocniej domagają się, aby przepisy silnikowe F1 2026 zostały pozbawione kluczowego elementu tuż przed ich wdrożeniem. Bardziej otwarty pogląd w tej historii wyraził Andrea Stella, szef klienckiego zespołu - McLarena.
Nie milknie temat zmian w nowych silnikach Formuły 1. Jak podaje The Race, mimo odrzucenia zmian i koncepcji V10 na najbliższym posiedzeniu Komisji F1, które zaplanowane jest na ten tydzień, odbędzie się głosowanie nad redukcją mocy elektrycznej w jednostkach napędowych 2026. Ma to oczywiście związek z cichymi sugestiami producentów, którzy na obecnym etapie przygotowań do rewolucji technicznej nie są w zbyt optymistycznym położeniu.
Nowym pomysłem jest ograniczenie wykorzystania baterii z 350 kW do 200 kW, co pozwoliłoby zmienić proporcje z 50/50 na 66/34. Naturalnie większa część mocy ma pochodzić z silnika spalinowego, a reszta ma być generowana z układu elektrycznego. Co istotne, taka zmiana objęłaby tylko niedzielne zmagania, ponieważ podczas kwalifikacji utrzymany ma zostać obecny podział.
To właśnie tempo wyścigowe wygląda na problematyczne dla nowych silników i może doprowadzać do wielkich spadków na końcach prostych. Choć ograniczenie mocy baterii wpłynęłoby na osiągi bolidów, to pomysł nie zakłada zmniejszenia baterii. Mniejsze użycie ma dać dużo większą elastyczność w zarządzaniu nią i zbieraniu energii, która potrzebna jest na cały dystans okrążenia. Dodatkową zaletą, która odpowiada na zarzuty o utrudnione wyprzedzanie, byłoby zwiększenie różnic między trybami - ten do wyprzedzania, override mode, utrzymałby 350 kW.
Kolejna próba zmienienia przepisów F1 2026 przyszła błyskawicznie po upadku poprzedniej. Ciągle wynika to z obaw niektórych producentów o ich konkurencyjność. To dlatego FIA została ponownie poproszona o interwencję.
Taki rozwój wydarzeń nieprzychylnie odebrano w obozie Mercedesa, który uznawany jest za murowanego faworyta i od dawna wyraźnie sprzeciwia się czemuś, co mogłoby osłabić jego pozycję. Ta może być potężna, gdyż mówi się nawet o przewadze na poziomie, który widzieliśmy w pierwszych latach ery hybrydowej.
- Czytanie agendy Komisji F1 jest prawie tak samo zabawne jak czytanie niektórych komentarzy, które widzę na Twitterze na temat amerykańskiej polityki - powiedział zdenerwowany tym wątkiem Toto Wolff. - Naprawdę nie chcę się nikomu narażać przez moje wypowiedzi, ale ta sprawa to jakiś żart. Dopiero co w Bahrajnie odbyło się spotkanie w sprawie silników, a teraz ponownie w porządku obrad pojawiają się takie wątki.
Nieco bardziej wyważone stanowisko przedstawił klient Mercedesa, a mianowicie Mclaren, który jest otwarty na pewne modyfikacje, jeżeli będą one korzystne dla całego sportu.
- Moja opinia jest bardzo jasna i chcę tu podkreślić, że obowiązkiem wszystkich interesariuszy jest upewnienie się, iż przepisy na 2026 rok odniosą sukces - powiedział Andrea Stella. - Nie ma sensu, aby zespoły walczyły ze sobą, jeżeli sport nie będzie dobry. Jego jakość, tak samo jak jakość widowiska i ścigania, to część tego produktu, związana i z samochodami, i z silnikami.
- Uważam więc, że należy utrzymać otwartą rozmowę, abyśmy mogli zagłębić się w szczegóły, takie jak kwestia wyprzedzania, podział mocy, zbieranie energii i wszystko to, co decyduje o jakości całego produktu. Powinniśmy się temu przyjrzeć, a nie mówić, że ta sprawa jest już zamrożona. Musimy mieć otwarte umysły i nadal pracować w tym temacie.
- Oczywiście te modyfikacje nie muszą być strukturalne, bo nie zamierzamy przecież zmieniać sprzętu. Aczkolwiek jeśli chodzi o drobne zmiany, które mogą poprawić sytuację, to myślę, że takie działanie jest w zakresie obowiązków wszystkich zainteresowanych stron. Mówiąc o interesariuszach, mam na myśli F1, FIA i zespoły. Moim zdaniem musimy przedkładać wspólny interes nad własne korzyści.