Na starcie weekendu F1 w Meksyku poznaliśmy kulisy sprawy słynnej taśmy, którą w USA pracownik Red Bulla próbował zerwać, aby przeszkodzić Lando Norrisowi. Okazało się, że takie działania miały miejsce wcześniej, a jedno z nich spotkało się z zostawieniem niespodziewanej wiadomości od McLarena, który teraz ma powody do śmiechu.
Po tegorocznym wyścigu w Stanach Zjednoczonych głównym tematem w środowisku Formuły 1 stało się ukaranie Czerwonych Byków po tym, jak doszło do próby uprzykrzenia życia Lando Norrisowi. Na okrążeniu rozgrzewkowym jeden z członków Red Bulla wrócił na grid w celu zerwania kawałka taśmy, która pomaga Brytyjczykowi odpowiednio ustawić się na polach startowych. To powrót na prostą okazał się złamaniem przepisów, odsłaniając ten ciekawszy wątek zrywania taśmy.
Już w niedzielę w Austin pojawiły się sugestie co do tego, że takie próby mogły mieć miejsce wcześniej, a dziś jest już jasne, że działo się tak m.in. we Włoszech czy w Singapurze. Poza tym była mowa o zastosowaniu środków zapobiegawczych, które miały przeszkodzić w usuwaniu taśmy.
Kolejne detale tego zamieszania poznaliśmy zaś wczoraj, gdy Autosport ujawnił, że McLaren nie tylko zabezpieczył się przed zagrywkami Red Bulla, ale też zrobił swoim rywalom zabawnego psikusa tuż przed startem GP Singapuru.
- McLaren podjął szereg kroków, aby przeciwdziałać sabotażowi. Ostatni z nich dotyczył użycia taśmy z impregnowanym materiałem, który pozostawiał ślad nawet po ściągnięciu samej taśmy. Gdy w Singapurze doszło do zerwania tego elementu, pod taśmą pozostał ślad z napisem o treści: „Powodzenia następnym razem”.
Nie jest więc zaskoczeniem, że Lando Norris podczas komentowania tej akcji po prostu miał spory ubaw. Wicelider mistrzostw tłumaczył, że działanie konkurencji podczas GP USA było bezsensowne, bo i tak ustawił bolid bez tego wspomagacza.
- Dobra robota - śmiał się Norris. - No i mogli tak zrobić! Ale ja w ogóle nie używałem taśmy, przez co było to podwójnie zabawne. Nie potrzebowałem jej. Dostali za to karę, a ja nie potrzebowałem taśmy. To czyni tę sprawę jeszcze bardziej wyjątkową, skoro nie mogli jej zdjąć. Zwyczajnie mnie to rozbawiło, te ich zadania poboczne, którymi próbują się zająć. Tym razem to my mieliśmy zabawę.
- Nie użyłem taśmy, bo wykorzystałem linię na polu. Mam ją na wypadek, gdybym był bardziej po prawej stronie i nie mógł zobaczyć linii. Jest to tylko zapasowe rozwiązanie. Stosujemy je od pewnego czasu.
Samą „pułapkę” McLarena Lando porównał zaś do nieprawdopodobnie uciążliwych naklejek parkingowych, które są wymagane przez F1. Taki opis bardzo rozbawił dziennikarzy, którzy doskonale wiedzą, jak wielki jest to problem, co zresztą niestety możemy potwierdzić.
- Red Bull próbował zdjąć taśmę już na Monzy i jeszcze w paru miejscach - kontynuował Norris. - Dlatego sprawiliśmy, że będzie... Znacie te naklejki [parkingowe], które umieszcza się na szybie samochodu, a potem za nic nie idzie ich zdjąć? Zrobiliśmy właśnie coś takiego, a oni nie mogli sobie z tym poradzić.
- I tak będziemy kontynuować przyklejanie taśmy. Czasem w ogóle nie jest mi potrzebna, a przez 95% wyścigów patrzę na linie na polach. Dlatego ta sprawa jest teraz jeszcze lepsza.
Wygląda jednak na to, że może być to koniec tego typu batalii. Serwis The Race poinformował wczoraj, że szefowie obu zespołów, Andrea Stella i Laurent Mekies, odbyli w tym tygodniu spotkanie, podczas którego omówili „aferę taśmową”.
- Jest to powszechnie postrzegane jako przykład intryg, które mogą mieć miejsce między rywalami, chociaż Stella i Mekies są zgodni co do tego, że należy położyć kres tej sytuacji, zanim dojdzie do eskalacji lub zostanie ona czynnikiem rozpraszającym uwagę. Żaden z nich nie chce, aby rywalizacja między McLarenem a Red Bullem stała się problemem, zwłaszcza że walka o mistrzostwo nabiera tempa w ostatnich wyścigach.

