Kierowcy McLarena zaczynają powoli czuć oddech Maxa Verstappena na plecach, choć jego strata w walce o indywidualne mistrzostwo świata F1 jest ciągle bardzo duża. Znacznie spokojniej podchodzi do tego Oscar Piastri, a Lando Norris mocno podkreśla, że Red Bull naprawdę ma dobre auto.
Kolejna wygrana czterokrotnego mistrza sprawiła, że coraz więcej mówi się o jego potencjalnej pogoni za duetem, który wydawał się mieć kontrolę nad klasyfikacją kierowców. Piastri i Norris w Baku pozwolili Verstappenowi zredukować dużo punktów. Jeszcze zresztą zanim to się stało, ich szef przestrzegał przed powrotem Holendra do gry.
W Azerbejdżanie największe straty poniósł lider generalki, który w rozmowach po wyścigu potwierdził, że nie zamierza nie doceniać rywala. Zachował jednak przy tym duży spokój i pewność co do tego, że brak błędów uchroni go przed porażką.
Proszony o powiedzenie, czy Verstappen już jest w tej walce, Piastri odparł: - Nie wiem. Nie zamierzam go skreślać, ale szczerze mówiąc, nie przejmuję się tym zbytnio w tej chwili. Postaram się odbić po tym weekendzie i zaprezentować się jak najlepiej. Wiem, że jeżeli wrócę na swój poziom, to będzie więcej niż w porządku. Na tym się koncentruję.
Następnie zapytano go, czy obawia się, że Verstappen namiesza w walce z Norrisem nawet bez seryjnego wygrywania wyścigów. Wystarczy przecież, że zacznie przedzielać McLareny.
- I tak, i nie. To może pójść w obie strony. Jeżeli Max będzie pomiędzy nami, a ja będę z przodu, to dobrze dla mnie. Gdy stanie się odwrotnie, to już będzie gorzej. Są plusy i minusy, lecz ostatecznie chcę sprawić, że to ja będę na odpowiednim poziomie. A wtedy niech reszta dzieje się już sama.
Norris podkreśla siłę Red Bulla
Dużo bardziej od Piastriego rozgadany był Norris, który sam z siebie zaczął mówić o tym, jak mocne w Baku były Czerwone Byki.
- Nie wydaje mi się, że to my byliśmy słabi, ale ledwo trzymałem się Tsunody - mówił Norris. - Były takie miejsca na torze, gdzie Red Bulle jechały niesamowicie szybko. Tu i tam nie było szans ich dogonić. Mieliśmy w ten weekend problemy, a samochód był trudny w prowadzeniu, na limicie. Łatwo było jechać za wolno. Czasem czułem, że już jest okej, a coś znowu szło źle. Nie mieliśmy dużo pewności za kierownicą i było to widać po obu stronach garażu.
Późniejsze pytania zahaczyły bardziej o przyczyny takiego stanu rzeczy niż o samą walkę, ale Lando nie ukrywał, że Max może przeszkadzać McLarenom. Wydawał się wręcz delikatnie rozbawiony tym, że dobra postawa stajni z Milton Keynes jest dla niektórych niespodzianką.
- Red Bull rzadko jest wolny. Ludzie muszą przestać być aż tak zaskoczeni tym, że ich auto jest szybkie. Max wygrywał wyścigi już na początku roku. Mógł wygrać pierwszy i był blisko w drugim, chyba w sprincie. Cały rok są mocni. Zawsze byli dobrzy. Teraz dorzucili kilka poprawek na Monzy i poszli do przodu. To żadna niespodzianka. To niesamowicie dobry zespół, który ma jednego z najlepszych kierowców w Formule 1. Nie oczekuję niczego innego. Będą utrudniać nam życie przez resztę sezonu.
- Tutaj mieliśmy swoje problemy, a na Monzy też nie byliśmy wystarczająco mocni. Poszliśmy do przodu, chociaż te rzeczy, w których Red Bull był tak niesamowity i dominujący, ciągle istnieją, a my ich nie mamy. Dziś w paru miejscach byli na innym poziomie i musimy to zrozumieć.
Jedno z pytań dotyczyło tego, jak Norris ocenia ten weekend, tj. jako straconą szansę czy mimo wszystko jakiś zysk w walce o tytuł.
- Każdy wyścig, w którym byłem drugi lub niżej, był straconą szansą. Nie obchodzi mnie, jak ludzie na to patrzą. Dziś chciałem być wyżej. Wczoraj musiałem spisać się lepiej, ale wyjechałem na tor jako pierwszy. Taka była nasza decyzja i zapłaciłem za to cenę, aczkolwiek równie dobrze mogłem skończyć w bandzie. Dziś byłem blisko zmaksymalizowania potencjału. Może to nie wyglądało w ten sposób, ale mieliśmy problemy z tempem. Poza tym nadal mam mnóstwo punktów do odrobienia przeciwko niesamowitemu kierowcy.