Po wyścigu F1 w Singapurze jasne stało się, że Red Bull jest w stanie konkurować na każdym torze. Max Verstappen uważa wręcz, że szybsze odblokowanie osiągów RB21 dałoby mu większą szansę na obronę tytułu i dużo lepsze narzędzia w walce z McLarenami.
W ostatnich tygodniach, oprócz znakomitych wyników Verstappena, sporo uwagi skupia się przede wszystkim na maszynie stworzonej przez stajnię z Milton Keynes. Po dobrej rundzie w Holandii i zwycięstwach odniesionych w Azerbejdżanie oraz we Włoszech pojawiało się wiele głosów mówiących, iż ostatecznym sprawdzianem będzie uliczny tor w Singapurze - obiekt, którego Red Bull jeszcze jakiś czas temu mógłby się obawiać ze względu na specyfikę swojego auta.
Już w piątek po treningach Max i Helmut Marko dali do zrozumienia, że samochód spisuje się naprawdę dobrze, a sobota tylko to potwierdziła. Choć pole position zgarnął George Russell, kluczowy był fakt, że Holender na takiej nitce był w stanie pokonać McLareny. Podczas niedzielnego wyścigu pojawiły się pewne problemy i narzekania, lecz panujący mistrz obronił drugą lokatę i ponownie nadrobił punkty do reprezentantów załogi z Woking.
Zaliczenie „singapurskiego testu” potwierdza, że progres nie dotyczy tylko torów z niskim dociskiem, w związku z czym holenderskie media zaczęły się zastanawiać, czy tegoroczny Red Bull od początku nie był lepszy, niż powszechnie uważano. Holenderski Motorsport zapytał nawet Maxa o to, czy zespół zwyczajnie nie był w stanie wydobyć mistrzowskiego potencjału, a zawodnik udzielił twierdzącej odpowiedzi.
- Tak, to jest już jasne, ale nie możemy teraz zmienić przeszłości - powiedział Verstappen.
28-latek przyznał także wprost, że szybsze dotarcie do osiągów dałoby mu możliwość walki o koronę.
- Gdyby to był początek sezonu, byłbym w stanie to zrobić, absolutnie. Chociaż zawsze i tak trzeba znaleźć odpowiednie ustawienia. Różnice są tak małe, że drobny błąd czy cokolwiek ma od razu ogromne konsekwencje. Trzeba się nad tym pochylać w każdy weekend, ale tak, na pewno są to pozytywne oznaki.
O komentarz do tych interesujących słów Maxa poproszono Laurenta Mekiesa, któremu przypisuje się sporo zasług w związku z dostrojeniem RB21. Francuz nie chciał jednak punktować potencjalnie niewykorzystanej szansy.
- Wszyscy pracowali niezwykle ciężko od pierwszego wyścigu aż do teraz, nigdy się nie poddając i cały czas próbując odblokować potencjał tego samochodu. Trzeba uczciwie powiedzieć, że postęp w ostatnich tygodniach był naprawdę imponujący.
- To zasługa całego zespołu, w tym tych, którzy pracują w fabryce. Oni nigdy nie przestali wierzyć. To też zasługa Maxa, który dzięki swojej wrażliwości i wyczuciu naciskał, abyśmy szukali nowych kierunków. I w końcu trafiliśmy na rozwiązania, które dały trochę osiągów.
- Nie było jednego złotego środka. To kombinacja udanych poprawek i różnych sposobów ustawiania auta. Wszystko razem sprawiło, że mamy teraz konkurencyjny pakiet na większości torów. Bardzo trudno jest teraz cofnąć się w czasie i powiedzieć: „a gdybyśmy mieli te ulepszenia na początku sezonu, to tam”. Nie patrzymy wstecz, tylko patrzymy do przodu.
Mekies wyjaśnił również, dlaczego Red Bull wciąż dość intensywnie pracuje nad tegoroczną konstrukcją, mimo że część stawki skupiła się już wyłącznie na przygotowaniach do nowych regulacji technicznych.
- Nawet nie patrząc na to, co robi konkurencja, bardzo ważne było i jest zrozumienie, czy w tym projekcie drzemie jeszcze więcej osiągów. Musimy dojść do sedna, bo to, czego nauczymy się teraz, będzie fundamentem przy projektowaniu auta na przyszły sezon.
- Nawet jeśli przepisy na 2026 będą zupełnie inne, to i tak korzystamy z tych samych narzędzi, tej samej metodologii. Bardzo istotne jest, żebyśmy potwierdzili, czy sposób, w jaki analizujemy dane i rozwijamy samochód, rzeczywiście działa. To da nam pewność siebie w trakcie zimy. Oczywiście ma to swoją cenę, bo bez wątpienia odbije się to na przyszłorocznym projekcie, ale niezależnie od tego, co robią inni, to dla nas właściwy kompromis.