George Russell wytłumaczył swoje dzisiejsze zachowanie, które zagwarantowało mu surową karę. Poza tym zaproponował radykalną koncepcję odmienienia wyścigu F1 w Monako, choć w jego wersji użycie słowa „wyścig” nie byłoby właściwe.
Lider Mercedesa zaliczył kiepski weekend na ulicach Księstwa. W sobotę przytrafiła mu się awaria, która pogrzebała szanse na dobry wynik. W teorii nadzieję dawały jeszcze zmiany w formacie niedzielnej rywalizacji, ale na celowe blokowanie, którego dopuścili się jego rywale, nie było recepty.
To właśnie ta sytuacja, jeśli już jakaś, podniosła dziś tętno fanów. Russell miał dość bycia powstrzymywanym przez Alexa Albona i spróbował sprytnie ściąć szykanę. Sędziowie nie mieli wątpliwości, że zrobił to celowo, a ponieważ takie zachowania były spodziewane, to wlepili mu surowszą karę przejazdu przez aleję.
Dla 27-latka było to jednak zupełnie nieistotne, co wytłumaczył chęcią poczucia prędkości na torze w Monako. Co ciekawe, kierowca wyjawił, że jego ekipa także była dziś gotowa na blokowanie innych, ale nie mogła wprowadzić tego w życie.
- Naszym planem była taka sama strategia jak w VCARB i Williamsie, ale z pozycji nr 14 i 15 niewiele można zrobić - opowiadał Russell. - Jeśli zjedziesz na pierwszym kółku, to będziesz nigdzie. Jeżeli zaczekasz, to też będziesz nigdzie. To ironiczne, że ukończyłem wyżej dzięki mojemu manewrowi, niż mogłem. To udowadnia, że ten system ma jakąś wadę.
- Byłem delikatnie zaskoczony rozmiarem kary, ale szczerze mówiąc, miałem to gdzieś. Byłem poza punktami, a wczoraj nie dostałem szansy doznania przyjemności z jazdy po Monako. Powiedziałem więc: „A chrzanić to, chcę mieć trochę frajdy z jazdy po Monako i pojeździć pełnym gazem po jednym z najlepszych torów na świecie”. I zwyczajnie tak zrobiłem.
- Te 25 okrążeń to była najprzyjemniejsza rzecz, jakiej doświadczyłem przez cały weekend. Było dość ekscytująco. Naprawdę jechałem na limicie i testowałem swoje możliwości. To również ironiczne, że gdybym tak nie postąpił, to pewnie byłbym na 15. czy 16. pozycji.
Tłumacząc, dlaczego F1 przestrzeliła ze zmianą reguł, Brytyjczyk zwrócił uwagę na to, że odpowiedzialność spoczywa na strategii blokowania.
- To wszystko nie wypaliło, bo zbyt łatwe było stworzenie okienka na pit stop poprzez współpracę kolegów. My też to planowaliśmy, jak mówiłem. To była nasza jedyna nadzieja. Gdyby wszyscy jechali na sto procent, a my wykonalibyśmy takie zagranie, to zdobylibyśmy punkty. Ale skoro dwa zespoły przed nami już tak postąpiły, to co jeszcze można było zrobić?
- To poszło zbyt łatwo. Lawson komfortowo wyrobił 40 sekund, pomagając Hadjarowi. Sainz? To samo. Jazda cztery sekundy wolniej jest banalna. Nasi stratedzy powiedzieli, że jeśli nie będzie przynajmniej trzech sekund przewagi po stronie tempa, to szanse na manewr wyprzedzania wynoszą zero. Potrzeba mieć 4,5 sekundy przewagi na okrążeniu, aby mieć 50-procentową szansę. Można wypuścić tu bolid F2, a i tak byłby stanie obronić się przed samochodem F1.
F1 w Monako, ale bez wyścigu?
Russellowi zdarzyło się potem rzucić nieco kąśliwym komentarzem o tym, aby ścigać się na mokrym torze, choć taka opinia nie wzięła się z powietrza. Inna sprawa, że zawodnik nie poprzestał tylko na rzucaniu frazesami. Spróbował wyjaśnić, co jego zdaniem mogłoby wypalić - to pomysł, który zakłada więcej pojedynczych kółek i rezygnację z niedzielnej procesji, bo ta w normalnych warunkach nie rozgrzewa fanów.
- Nie wiem, jakie jest rozwiązanie. W 2022 i 2023 roku mieliśmy szczęście, bo odbyły się mokre wyścigi, które dostarczyły trochę emocji. Czy musimy nawilżyć nawierzchnię?
- Doceniam próbę zrobienia czegoś w tym roku, ale to jasne, że koncepcja nie wypaliła. Dla wszystkich kierowców to kwalifikacje są najbardziej porywającym momentem weekendu. Czy należałoby zaakceptować, że nie ma tu wyścigu, a tworzą go same czasówki? Mam na myśli jedną w sobotę, a drugą w niedzielę. Ten, który [najpierw] zakwalifikowałby się najwyżej, dostałby jakieś punkty i małe trofeum. Kto zrobiłby to w niedzielę, dostałby więcej punktów.
- W końcu to kwalifikacje są najmocniej kochane. Wy także lubicie je najbardziej. Reszta ludzi w Monako, 99%, popija sobie szampana na jachcie, więc i tak niewiele ich to wszystko obchodzi.