Carlos Sainz znów mógł otrzymać dość nietypową karę po wyścigu F1, a w zasadzie... na moment nawet ją otrzymał. Początkowo zapowiedziano, że zostanie przesunięty na polach startowych w Arabii Saudyjskiej. Później okazało się, że był to błędny werdykt.
Sainz podpadł dziś arbitrom z powodu starcia z Antonellim, dopuszczając się wypchnięcia Włocha w zakręcie nr 10. Za to zachowanie jeszcze w trakcie zawodów przyznano mu +10 sekund.
Normalnie nie byłoby to niczym nadzwyczajnym, gdyż kara po prostu zostałaby doliczona do czasu wyścigu, o ile nie udałoby się jej odbyć podczas pit stopu. Zawodnik Williamsa wkrótce po ukazaniu się decyzji zjechał jednak z trasy i zakończył swój udział w GP Bahrajnu na skutek uszkodzeń.
W takich sytuacjach zespoły muszą uważać na to, aby upewnić się, że kara zostanie w jakiś sposób odrobiona. W innym wypadku zamienia się ją na cofnięcie na starcie kolejnej rundy. Idealnym przykładem takiej przezorności jest akcja Red Bulla z GP Japonii 2023. Byki wsadziły tam Sergio Pereza do wycofanego już bolidu i 41 minut później wypuściły go z garażu tylko po to, aby Meksykanin zachował pozycję startową w następnym wyścigu.
Teraz w Bahrajnie wyglądało na to, że Williams nie zdołał zadbać o swojego kierowcę i zaliczył tu prostą wpadkę. Sędziowie początkowo głosili, że Sainza w Arabii Saudyjskiej czeka przesunięcie o trzy pola, ponieważ nie wykonał dłuższego postoju, a na skutek bycia nieklasyfikowanym nie istniała opcja doliczenia mu czasu.
Kilka minut później dokument został wycofany, a wkrótce przesłano poprawioną wersję. Ta w ogóle nie wspomina o cofaniu na starcie, co oznacza, że błąd popełnili arbitrzy, którzy nie sprawdzili, co dokładnie się stało.
Samo wypchnięcie Antonellego z toru nie doczekało się ani żadnego zamieszania, ani obszernego uzasadnienia. Przytoczono tylko fakty, m.in. zblokowanie kół Sainza, po czym wlepiono karę i 2 punkty karne (3/12).
Stan swojego konta zwiększył dziś także Liam Lawson, który spowodował aż dwie kolizje. Za stuknięcie Lance'a Strolla w zakręcie nr 2 dostał +5 sekund i 1 punkt. Była to łagodna sankcja, ponieważ sam kontakt był bardzo lekki i wręcz drobny.
Standardową karą w F1 od paru lat jest +10 sekund i 2 punkty. Właśnie po nią sięgnięto już w przypadku kolizji Nowozelandczyka z Nico Hulkenbergiem w tej samej sekcji toru. Reprezentant Racing Bulls ma już 5/12 oczek, a pierwsze wygasną mu dopiero w grudniu.