Nie milkną echa interesującego zagrania Red Bulla, który w sprytny sposób upewnił się, iż Sergio Perez odsłuży karę za uderzenie Kevina Magnussena.

Pomyłka Checo, który podobnie jak w Singapurze był autorem nieudanego ataku z daleka, została wyceniona przez sędziów na 5 sekund i 2 punkty karne. Mniej więcej wtedy, gdy podjęto ostateczną decyzję, Meksykanin był już w trakcie zjeżdżania do boksu i - jak się wszystkim wydawało - wycofywania się z wyścigu na skutek zbyt dużych uszkodzeń.

W okolicy 40. okrążenia okazało się jednak, że Red Bull może ponownie wypuścić go na tor. Po kilku chwilach tak też się stało, a dział prasowy składu nie miał najmniejszego problemu z szybkim przyznaniem, że celem wyjazdu było odsłużenie kary, gdyż zespół obawiał się, że wiszące nad Sergio drobne 5 sekund zamieni się w przesunięcie na starcie GP Kataru.

Arbitrzy podchodzą do incydentów w taki sposób, że jeśli winowajca nadal jest uczestnikiem zmagań, to nakłada się na niego sankcją sportową. Konsekwencje trzeba ponieść przy najbliższej wizycie w alei lub - jeśli ta nie nastąpi - liczyć się z dodaniem czasu do ostatecznej klasyfikacji. Gdy nieco wcześniej taki kierowca odpadnie z zawodów, jest przymusowo cofany na starcie kolejnej rundy.

Właśnie dlatego Perez ponownie pokazał się na torze, pokonał jedno okrążenie, zjechał na odbycie kary, wykonał kolejną pętlę i błyskawicznie znów zjawił się w alei, aby tym razem naprawdę zakończyć swoją pracę na Suzuce.

Ciekawostką jest, że to, co wszyscy wzięli za "pierwszego DNFa", musiało zostać oficjalnie uznane za pit stop, bowiem tak klasyfikuje się okres między zjazdem z toru a powrotem do ścigania. W związku z tym w dokumentacji FIA można znaleźć 41-minutowy postój, o dokładnej wartości 41:25.913. Licząc wszystkie wizyty w pit lane, doliczono się czasu 43:10.513.

Wykaz pit stopów z GP Japonii 2023 (fot. FIA).

Nie jest to natomiast koniec tego wątku, bowiem spryt Red Bulla wywołał dyskusje o konieczności zamknięcia wykorzystanej dziś luki. Do tematu włączył się Ted Kravitz, reporter Sky Sports, który przytoczył przepisy, przedstawił kulisy sprawy, a także stwierdził, iż jego zdaniem Federacja ma szykować stanowczą reakcję jeszcze przed GP Kataru.

- Regulamin mówi, że sędziowie mogą nałożyć przesunięcie na starcie, jeśli nie odsłuży się kary 5 sekund za niektóre przewinienia - tłumaczył Kravitz. - To, że mogą, nie oznacza, iż muszą. Jonathan Wheatley, dyrektor sportowy Red Bulla, zaczął więc zastanawiać się wraz z zespołem, czy sędziowie nałożą przesunięcie, jeśli +5 sekund nie zostanie odbyte. Zapytał więc FIA i uzyskał odpowiedź, według której powrócenie do wyścigu i przyjęcie kary byłoby w porządku. FIA dała zgodę i zrobili to. Sądzę, że Checo był już wtedy w jeansach i jadł loda.

- Mogę powiedzieć, że po odkryciu tej dziury FIA będzie raczej skłonna do szybkiego załatania jej jeszcze przed następnym Grand Prix. Chodzi o to, by w przypadku niektórych wykroczeń nieodbyta kara skutkowała przesunięciem na starcie kolejnej rundy.

- Nie pozwolą, by pogrywanie z przepisami uszło Red Bullowi na sucho. Nie zrozumcie mnie źle - to było naprawdę sprytne. Gdybym był menedżerem zespołu, powiedziałbym, że tak, zdecydowanie należy to zrobić. Genialne zagranie! Jeśli chcesz rywalizować, nie patrz na ducha gry, tylko to zrób. Sam śmiałbym się do swojego mikrofonu, ale FIA najwyraźniej nie jest z tego zadowolona.

Wypowiedź dziennikarza nie pokrywa się jednak z prawdą w stu procentach. Choć dobrze oddaje sposób, w jaki spisane są przepisy, to z najnowszych doniesień wynika, że nie należy spodziewać się ich szybkiej modyfikacji. Czarnogórska domena dowiedziała się nawet, że słowa Kravitza zostały wewnętrznie uznane zwyczajnie za bzdurę.

Formuła 1 posiada specjalny mechanizm, który służy m.in. konstruktywnemu analizowaniu nietypowych sytuacji. Jest nim Sportowy Komitet Doradczy (SAC), który wykorzystano w tym sezonie np. po zamieszaniu ze zrzuceniem Fernando Alonso z podium GP Arabii Saudyjskiej.

Zapowiedziano już, iż SAC zajmie się jednym z zajść z GP Japonii 2023, a dokładnie karą, którą Williams otrzymał za takie naprawienie auta Logana Sargeanta, że w świetle przepisów było to zbudowanie trzeciego bolidu.