Formuła 1 wydała tonujące nastroje oświadczenie, które przypomniało, że pozytywne nastawienie FIA i duży partner nie gwarantują jeszcze rozszerzenia stawki.

Ogłoszona dziś współpraca rodziny Andrettich z General Motors, która ma doprowadzić do stworzenia zespołu Andretti Cadillac w F1, została dobrze przyjęta nie tylko przez kibiców, ale i przez Międzynarodową Federację Samochodową. To właśnie FIA może otworzyć proces, który pozwoli zainteresowanym stronom na składanie aplikacji.

Nie oznacza to jednak, że Amerykanie zdołali przełamać mocny opór dużych ekip i nawet władz serii, z jakim musieli radzić sobie przez cały 2022 rok. Niedługo po tym, jak pojawiły się optymistyczne oświadczenia Andretti, GM oraz FIA, swoim komentarzem podzieliła się też królowa motorsportu, która jako Liberty Media jest odpowiedzialna za prawa komercyjne.

- Zainteresowanie Formułą 1 jest wielkie - przekazała F1. - Obecnie prowadzimy dużo rozmów, wśród których są również te znacznie mniej widoczne [w mediach]. Wszyscy chcemy upewnić się, że mistrzostwa pozostaną wiarygodne i stabilne. Każdy nowy wniosek zostanie oceniony na podstawie kryteriów, które pozwolą spełnić [wspomniane wcześniej] cele wszystkim zaangażowanym interesariuszom. Nowi aplikujący będą musieli uzyskać zgodę zarówno F1, jak i FIA.

Zinterpretowanie tego stanowiska nie jest łatwe. Między innymi ze względu na trwającą przerwę zimową nie wiadomo, czy zakulisowe ruchy zdołały zmienić zdanie grubych ryb, które były przeciwne rozszerzeniu stawki. W teorii wydaje się, że Amerykanie poradzili sobie i z argumentem posiadania ogromnego wsparcia finansowego, i ściągnięcia producenta do sportu. Tak uważa m.in. Michael Andretti, cytowany przez serwis Racer.

- Jedno z głównych pytań dotyczyło tego, co możemy wnieść. Cóż, przychodzimy z jednym z największych producentów na świecie. Mamy więc poczucie, że odhaczamy tę jedną rzecz, którą musieliśmy, ale do tej pory tego nie zrobiliśmy. Myślę, że dzięki temu dostaniemy ogromne wsparcie. Trudno, by ktokolwiek to teraz podważał. 

Oświadczenie serii może jednak sugerować, że to nadal za mało, a do podważania jeszcze dojdzie. Dość jasne wydaje się bowiem, że wśród "wszystkich zaangażowanych interesariuszy" są także przeciwnicy tego projektu, których wcześniejsze wymagania mogły być luźno rzucane do mediów, ponieważ spełnienie ich nie było prostą sprawą.

Ważne jest też podkreślenie, że "błogosławieństwo" prezydenta FIA nie musi mieć przełożenia na opinię środowiska F1. Trwająca już ponad rok kadencja Mohammeda Ben Sulayema pokazała, że interesy obu stron idą w parze rzadziej, niż miało to miejsce za panowania Jeana Todta.