Fred Vasseur w mocnych słowach odniósł się do głośnych plotek, które dotyczą jego niepewnej przyszłości w Ferrari. Szef otwarcie skrytykował działania włoskich mediów i wskazał, dlaczego pewne spekulacje mogą przyczyniać się do porażek zespołu w F1.

W czwartek przed GP Kanady 2025 cała uwaga wyścigowego światka została skierowana na stajnię z Maranello, wokół której powstało sporo negatywnych plotek. Na świeczniku znalazł się w tym przypadku m.in. sam szef Scuderii, który zdaniem Corriere i La Gazzetty ma zasiadać aktualnie na bardzo gorącym stołku.

Według pogłosek z Italii wygasający w tym roku kontrakt Vasseura może nie zostać przedłużony, jeżeli nie poprawi swoich wyników w najbliższym czasie. Sugeruje się, że dla przyszłości Francuza kluczowe będą najbliższe trzy weekendy wyścigowe. Choć Ferrari stanowczo zaprzeczyło takim twierdzeniom, to kaliber zarzutów wobec 57-latka i dwie zgrane w czasie publikacje dużych mediów nie mogły pozostać bez echa.

To zdecydowanie największa historia trwającego weekendu wyścigowego, o której mówiło się przez cały czwartek i piątek. Naturalnie więc temat został poruszony też na piątkowej konferencji dla przedstawicieli zespołów, na którą jeszcze przed tym zamieszaniem zaproszono Vasseura.

Ten do trudnych pytań podszedł bojowo i nie miał zamiaru jedynie się bronić. Przeszedł również do ataku, chcąc odgryźć się za niedawne artykuły i pokazać, że media mogą przyczynić się do słabszej formy ekipy.

- Muszę zachować spokój, ponieważ w przeciwnym razie będę musiał odwiedzić pokój sędziów - mówił szef Ferrari. - Poza tym sprawa nie dotyczy wszystkich włoskich mediów, tylko niektórych włoskich redakcji. Nie chodzi tu nawet o mnie, gdyż ja sobie z tym poradzę. Bardziej dotyka to wszystkich pracowników naszego zespołu, ponieważ rzucanie ich nazwiskami w ten sposób krzywdzi ich rodziny i jest jawnym brakiem szacunku.

- Nie znam celu powstawania tych plotek. Naprawdę tego nie rozumiem. Być może chodzi o to, aby po prostu obrzucić błotem naszą drużynę. Ja jednak nie widzę w tym żadnego sensu. Być może dla takich mediów to jedyny sposób na jakiekolwiek zaistnienie. Wydaje mi się, że to może być tym podyktowane, ale niestety uderza to bezpośrednio w nas.

- Na pewnym etapie takie medialne rewelacje doprowadzają do braku skupienia na odpowiednich rzeczach, a gdy walczysz o mistrzostwo, to należy pamiętać, że każdy szczegół robi różnicę. Tymczasem od samego początku tego weekendu rozmawiamy dosłownie tylko o tym. Jeżeli więc celem było postawienie nas w takim położeniu, to muszę przyznać, że udało się zrealizować to założenie. 

- Kiedy objąłem stanowisko szefa, to wiedziałem, że będę narażony na takie ataki, aczkolwiek według mnie takie historie są dość łatwe do opanowania. Niestety, ale takie coś bardziej uderza w nasz personel. Wszyscy w zespole pracują bardzo ciężko i pewnego dnia dowiadują się, że mogą zostać zastąpieni, ponieważ są bezużyteczni. Szczerze mówiąc, to bardzo surowe traktowanie. 

- Nie chcę wrzucać wszystkich do jednego wora, ale tacy dziennikarze muszą wziąć pod uwagę, że ci ludzie mają swoje rodziny, żony, dzieci i takie działanie jest dosłownym brakiem szacunku. Nie chcę już dłużej gadać o tej głupocie.

Choć Vasseur chciał zakończyć temat, to przy okazji innego pytania wskazał ponownie, dlaczego jego zdaniem takie działania mediów są destrukcyjne. Zaznaczył nawet wprost, że nie jest to środowisko, które sprzyja wygrywaniu.

- Jeszcze raz powiem, że nie chodzi o mnie. Wiedziałem, że będę wystawiony na takie ataki. Problemem nie jest szef, bo szef ma tego świadomość. Chodzi o ludzi. I to wpływa na mnie dużo bardziej niż sprawa mojej posady. 

- W tym sporcie personel w każdym zespole pracuje bardzo ciężko. Wkładają całą swoją energię w pracę i niejednokrotnie odbywa się to kosztem rodzin. Takie umieszczanie ich nazwisk to surowe traktowanie. Musicie zrozumieć, że gdy dziennikarz pisze o nadchodzącym zatrudnieniu kogoś w Ferrari na danym stanowisku, to tę pozycję zajmuje już jakaś osoba. I w niedzielny wieczór taki człowiek widzi, że jeśli sprawdzi się to, co piszą w gazecie, to jutro nie będzie miał roboty.

- Z takim czymś mamy do czynienia codziennie we Włoszech. Dla mnie to już za dużo. Jeśli chcą sukcesów, to musimy mieć także możliwość pracy w dobrym środowisku. Obecnie tak się nie dzieje.