Charles Leclerc przyznał, że w ostatnim czasie napotyka liczne problemy w sesjach kwalifikacyjnych F1, choć jeszcze do niedawna na tym etapie weekendów prezentował regularne i bardzo dobre tempo za kierownicą Ferrari. Zagadka jak na razie nie jest rozwiązana.

Piątkowe treningi na Silverstone zakończyły się bardzo dobrze dla kibiców ekipy z Maranello. W obu treningach zawodnicy Scuderii plasowali się w pierwszej czwórce, a apetyty na dobry wynik zaostrzyło dodatkowo FP3, gdzie Charles Leclerc z czasem 1:25.498 znalazł się na czele klasyfikacji.

Niestety czasówka nie przyniosła już tak dobrych rezultatów. Leclerc zdołał co prawda poprawić swój czas i w trzecim segmencie uzyskał 1:25.12, lecz wystarczyło to na zajęcie dopiero 6. pozycji, za plecami Lewisa Hamiltona.

Tuż po zakończeniu okrążenia Monakijczyk w ostrym komunikacie radiowym dał upust swojej frustracji. Najpierw kilkukrotnie użył angielskiego słowa na F, a potem dorzucił kilka takich epitetów, które w języku polskim zaczynają się na G i Ch.

Gdy emocje nieco opadły, w zagrodzie dla mediów kierowca Ferrari przyznał, że w jego bolidzie pojawiły się bliżej niezidentyfikowane problemy, z jakimi boryka się już od jakiegoś czasu. Choć mocno wskazywał palcem na siebie, to dawał do zrozumienia, że coś mu przeszkadza.

- To nie tak, że kwalifikacje całkowicie wymykają mi się spod kontroli, ale nie robię w nich wystarczająco dobrej roboty - mówił Leclerc. - Od początku sezonu bardzo dobrze radziłem sobie w wyścigach. Cofając się myślami, nie było zbyt wielu wyścigów, w których chciałbym coś zmienić. Niestety patrząc na kwalifikacje, które dawniej były moją mocną stroną, ostatnio jest wiele takich, do których chciałbym wrócić i sporo poprawić.

- Za każdym razem, kiedy przychodzi Q3, z jakiegoś powodu wszystko przestaje działać. Dziś mieliśmy dobre, ale nie świetne kwalifikacje. Raz jeszcze - kiedyś to była moja mocna strona, więc nie mogę być zadowolony z poziomu, jaki prezentuję. Mamy jakieś problemy, a szczególnie dziś już od Q2 mocno walczyliśmy z czymś w samochodzie, lecz to nie może być wymówka. Ja po prostu muszę być lepszy.

- Problemy są bardzo specyficzne. To nie kwestia balansu czy przyczepności. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale to coś bardzo dziwnego. Zwłaszcza w szybkich zakrętach robi się bardzo trudno. Mam nadzieję, że uda nam się to rozwiązać. Dobrą wiadomością jest to, że jutro to nie powinni występować.

Leclerc nie zgodził się z teorią, według której głośne i wyczekiwane poprawki na Spa mogłyby zostać lekarstwem. Poza tym wskazał, że jego kłopoty nie występują za każdym razem.

- To nie ma związku. Nie rozmawialiśmy o tym zbyt wiele, ale to coś jest charakterystyczne dla niektórych kwalifikacji, podczas gdy na innych torach ten problem w zasadzie nie występuje. Dziś jednak to znów się pojawiło.

- Wczoraj, w upalnych warunkach, samochód był naprawdę mocny, a dziś zrobiło się znacznie zimniej. Zabrakło jednego okrążenia, na którym mógłbym poskładać wszystko do kupy. Niestety ta różnica w kwalifikacjach była dla nas kluczowa.

- Mamy naprawdę dobry balans i przyczepność przy zachowaniu wysokich prędkości. Nasza platforma jest stabilna przy wysokich prędkościach, szczególnie porównując nas do McLarena. To dlatego uważam, że w ten weekend moglibyśmy być mocni, gdyby nie ten jeden problem, który wszystko mocno utrudnia. Mamy dobry samochód, ale musimy poskładać wszystko w całość.