Max Verstappen ma dość pytań o potencjalne zawieszenie i denerwuje się ciągłym poruszaniem tego wątku. Ten jest jednak nieustannie podsycany, szczególnie że do wyścigu F1 w Kanadzie wystartuje obok George'a Russella, który nie jest jego ulubieńcem. Choć Russell zaczepił Verstappena po kwalifikacjach, to później podkreślił, że będzie zachowywał się rozsądnie.
Przed weekendem wyścigowym w Kanadzie głównym tematem były punkty karne Maxa Verstappena, który znajduje się zaledwie jedno oczko od zawieszenia na jeden wyścig i musi mieć się na baczności w Kanadzie oraz w Austrii. Podczas czwartkowej sesji z mediami panujący mistrz świata przyznał, że ta sytuacja nie robi na nim większego wrażenia i nie zamierza zmieniać swojego podejścia (więcej TUTAJ).
Po czasówce stało się jasne, że kierowca Red Bulla ruszy do wyścigu z drugiego pola startowego. Ustąpił tylko zdobywcy pole position, George’owi Russellowi. Brytyjczyk zaraz po zakończeniu zmagań nie omieszkał wspomnieć, że ma jeszcze zapas punktów karnych, czym wyraźnie wbił szpilkę rywalowi. Relacja między tą dwójką pozostaje napięta od zeszłorocznego incydentu w Katarze i co jakiś czas daje o sobie znać, choć akurat wczorajsze słowa padły w nieco żartobliwym tonie.
Fakt, że w pierwszym rzędzie nie ma żadnego kierowcy McLarena, a stoją tam dwaj wyraźnie nieprzepadający za sobą zawodnicy - z których jeden balansuje na granicy zawieszenia - z pewnością rozgrzewa wyobraźnię kibiców. Nic więc dziwnego, że podczas sobotniej konferencji Maxa ponownie zapytano o ewentualne wykluczenie. Ten zareagował z widocznym zdenerwowaniem, stanowczo dając do zrozumienia, że ma dość pytań o tę sprawę.
- Nie chcę już więcej o tym słyszeć. To naprawdę zaczyna mnie już wnerwiać. Rozmawialiśmy o tym w czwartek. To strata czasu i jakaś dziecinada. Dlatego nie zamierzam więcej się na ten temat rozwodzić. Naprawdę irytujące, że żyjemy w takim świecie - skwitował Verstappen z wyraźnym niesmakiem.
Co ciekawe, pomimo wcześniejszego żartu, sam Russell już na konferencji podszedł do tematu poważnie i dokładnie wyjaśnił, dlaczego nie będzie się koncentrował na gierkach.
- Nie wydaje mi się, że ktokolwiek wypatruje celowej kraksy czy złapania kogoś na punkty karne - mówił reprezentant Mercedesa. - Max to jeden z najlepszych kierowców. Nie ma powodów, aby ścigać się z nim inaczej.
- Nie będę myślał, że on zostawi mi więcej miejsca. Jeśli już, to pewnie zrobi odwrotnie, aby coś udowodnić. Będę na niego zerkał, ale ostatecznie jesteśmy tu po to, aby wygrywać. Nie robimy czegoś, co może popsuć nasz wyścig. Poza tym sezon jest długi. Jeśli już dostaniesz zawieszenie, to spędzisz trochę czasu w domu. Nie będzie idealnie, ale to nie koniec świata.
Siedzący obok Oscar Piastri potwierdził, że ma podobne stanowisko: - Ja też nie będę się ścigał inaczej. Nie zamierzam podejmować mniejszego ryzyka, większego też. Na pewno nie zrobię niczego inaczej niż zwykle. Będę się ścigał tak, jak robię to zawsze.