Max Verstappen spróbował uciąć temat szalejących plotek o potencjalnym przejściu z Red Bulla do Mercedesa, przypominając o chęci zakończenia kariery w obecnym zespole i udzielając jednej bardzo specyficznej, mocnej wypowiedzi. Od wczoraj wygląda na to, że transfer przed sezonem F1 2026 jest coraz mniej realny.
Dzisiejsze spotkanie z czterokrotnym mistrzem świata było jedną z najbardziej wyczekiwanych sesji dla mediów podczas sezonu 2025. Praktycznie w całości, z jednym wyjątkiem, poświęcono je bieżącym wątkom, w tym zmianie na stanowisku szefa i decyzjach ws. przyszłości.
Verstappen, jak to ma w zwyczaju, sprytnie poradził sobie z tym, o co wypytywali go dziennikarze. Jego odpowiedzi nie były nudne, aczkolwiek utrzymane w podobnym tonie co poprzednio. Inny jest już jednak kontekst, gdyż po usunięciu Hornera i środowym wywiadzie Toto Wolffa wydaje się, że szanse na transfer spadły.
Komentując samo zwolnienie szefa, Max odniósł się m.in. do atmosfery, jaka panuje w zespole. To dość naturalne, że poproszono go m.in. o taką opinię, gdyż swego czasu deklarował, że interesuje go przede wszystkim spokojne środowisko, a jego ojciec sugerował, iż Horner go nie zapewni.
- Myślę, że atmosfera jest dobra - mówił Verstappen. - Oczywiście, gdy dochodzi do takiej zmiany, to ludzie są trochę zaskoczeni. Na szczęście następnego dnia już się do tego przyzwyczajają. Ja byłem wtedy w fabryce, wykonując obowiązki w symulatorze, więc po prostu trzeba było wrócić do pracy. Ostatecznie o to tu chodzi, o znalezienie dodatkowych osiągów.
Zawodnik powiedział wprost, że zwolnienie szefa nie będzie mieć bezpośredniego przełożenia na wybór zespołu na kolejne lata. Z uwagi na konflikt z Josem Verstappenem istniały hipotezy, wedle których zarząd musiał wybrać tylko jedno - albo Hornera, albo Verstappena.
- Nie, to nie ma szczególnego znaczenia. A co do konfliktów, ludzie mogą mieć swoje różnice zdań. Ja w zasadzie oczekuję, że do nich dojdzie. W innym wypadku, gdy każdy się ze sobą zgadza, to też jest problematyczne. Trzeba się czasem spierać.
- Teraz będziemy iść w innym kierunku, a ja jestem podekscytowany na myśl o tym. I nie sądzę, że będzie to miało wpływ na moją decyzję ws. przyszłości. Tym, co ma znaczenie, jest praca nad bolidem i uczynienie go możliwie jak najszybszym. Jak mówiłem, przez ostatnie 1,5 roku nie byliśmy tam, gdzie chcemy. W tym roku spróbujemy być ciut lepsi, a już na pewno w następnym, przy nowych przepisach.
Gdy natomiast dopytano go mocniej o szczegóły, różne opcje i samą możliwość jazdy gdzieś indziej w przyszłym roku, to wypalił mocno, lecz w sposób, który wywołał lekkie rozbawienie. Była to chyba najciekawsza wypowiedź dnia, gdyż w dalszej części udowodniła, że kiedyś naprawdę nie widział siebie nigdzie indziej niż w Red Bullu.
- Równie dobrze mogę się jutro nie obudzić. Wtedy nie będę jeździł wcale.
- Życie jest nieprzewidywalne, ale ogólnie jestem zadowolony z miejsca, w którym się znajduję. Mam nadzieję - i taki też był cel, który obraliśmy, podpisując nową umowę [przed sezonem 2022] - że będę jeździł tu do końca kariery.
Verstappen, podobnie jak Toto Wolff w rozmowie z ORF, szybko uciął również wątek wypadu na Sardynię, który bardzo mocno podsycił plotki i doczekał się nawet paru internetowych przeróbek.
- No cóż, ja tylko pływałem wtedy w oceanie. Nie za bardzo obchodzą mnie takie tematy. Udałem się na wakacje z przyjaciółmi i rodziną. A to, że inni wybierają ten sam kierunek, po prostu może się zdarzyć.
Ponadto Max nie chciał zdradzić także tego, jakie plany na przyszłość - i czy jakkolwiek przekonujące - przedstawiła mu tzw. góra Red Bulla.
- Co wyciągnąłem z tych rozmów? Swoje zdanie. I zachowuję je dla siebie. A jeśli oni będą chcieli się tym podzielić, to się dowiecie.