Max Verstappen po przedwczesnym odpadnięciu z Grand Prix Austrii 2025 przyznał, że nie ma żadnych pretensji do Kimiego Antonellego, który doprowadził do sporego zamieszania na starcie. Co ciekawe, dzięki szybszemu opuszczeniu kokpitu czterokrotny mistrz świata F1 mógł śledzić końcówkę ścigania w 24h Spa. 

Zakręt numer trzy na torze Red Bull Ring ponownie wygenerował sporo zamieszania. Tym razem w roli głównej wystąpił młody reprezentant Mercedesa, który w tym fragmencie dopuścił się bardzo kosztownego błędu i przy okazji wyeliminował też z dalszej rywalizacji innego zawodnika.

Po tym wydarzeniu jasne było, że Antonelli nie uniknie kary, a jedyną niewiadomą była skala konsekwencji, ale już wiadomo, że czeka go cofnięcie na Silverstone.

Ciekawie natomiast wyglądała reakcja samego poszkodowanego, który na gorąco wydawał się bardzo spokojny. Oczywiście wyraził się bezpośrednio przez radio, ale i po opuszczeniu auta, i podczas spotkania z mediami zachował spokój. Verstappen otwarcie przyznał, że nie ma pretensji do młodego Włocha.  

- Po prostu zapytałem go, co się stało, ponieważ oprócz mnie był tam tylko on i jego samochód z oderwanym kołem - mówił Verstappen, proszony o przybliżenie tematu rozmowy z Antonellim tuż po kolizji. - Byłem raczej pewny tego, że to on we mnie uderzył, a potem oczywiście wszystko potwierdziły powtórki. Takie rzeczy się zdarzają i każdemu kierowcy mogą przytrafić się tego typu błędy. Wszyscy w pewnym momencie kariery zrobiliśmy coś takiego. Kimi to wielki talent i wyciągnie wnioski.

- Koniec końców najbardziej rozczarowany całą sytuacją jestem ja sam, ale takie właśnie są wyścigi. Mieliśmy wiele wspaniałych momentów, ale musimy pogodzić się z tym, co stało się dziś. Czasem tak bywa. Pracujemy z wyścigu na wyścig, aby znaleźć w samochodzie możliwie jak najwięcej osiągów. Uczymy się na podstawie wszystkiego, co robimy. Zobaczymy, co przyniesie nam przyszłość. 

- Zaliczyłem za to naprawdę dobry start. Moim zdaniem była to duża poprawa względem poprzednich wyścigów, w których po prostu nie mogłem być zadowolony z tego, jak ruszałem. Niestety wyścig zakończył się dla mnie w zakręcie numer 3. W zasadzie nie miałem pojęcia, do czego doszło.

- Samochód został uszkodzony. Chyba miałem trochę pecha zarówno wczoraj w kwalifikacjach, jak i dziś w wyścigu, ale generalnie, patrząc na obraz całego weekendu, to z pewnością nie byliśmy tam, gdzie być powinniśmy. Musimy się z tym zmierzyć i przeanalizować wszystko tak, aby z kolejnego Grand Prix wynieść więcej pozytywnych emocji. 

Szybkie wykluczenie z wyścigu miało kilka plusów dla Verstappena. Po pierwsze, nie naraził się na zgarnięcie punktu karnego, przez co od teraz będzie miał już nieco większy margines błędu, a po drugie - mógł oglądać rywalizację, choć nie w F1.

- Z racji szybszego wyjścia z bolidu postanowiłem prześledzić końcowy etap 24-godzinnego wyścigu na Spa-Francorchamps. Mój skład zajął dziewiąte miejsce w klasyfikacji generalnej i pierwsze w swojej klasie. To duży sukces, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że był to nasz pierwszy występ w tym wydarzeniu. Tym bardziej rozpiera mnie duma. 

Sam Antonelli podczas rozmów z dziennikarzami odrzucił natomiast sugestie, według których do wypadku miała doprowadzić jego zbyt późna reakcja związana z naciśnięciem hamulca. To ta sama wersja wydarzeń, którą przedstawił sędziom.

- Niekoniecznie mogę się zgodzić z tym, że zbyt późno zacząłem hamować - przyznał Antonelli. - Sytuacja wyglądała tak, że kiedy zacząłem już hamować, to zrobiłem to bardzo mocno, ponieważ przede mną było kilka samochodów. Doprowadziło to do tego, że zablokowałem tylne koła i tym samym nie byłem w stanie zatrzymać mojego samochodu w tamtej sytuacji. 

- Zblokowałem tylną oś i straciłem panowanie nad bolidem, a w międzyczasie musiałem jeszcze ominąć Lawsona. Potem było już za późno, gdyż moja prędkość była zbyt wysoka. Zacząłem blokować przód i zamiast zwalniać, to mój bolid ciągle poruszał się bardzo szybko. Tym samym zderzenie [z Verstappenem] było w tym przypadku nieuniknione.